Sceny ŚMIERCI, do których NAJCZĘŚCIEJ wracamy
Sceny, kiedy bohaterowie odchodzą z filmowego świata zazwyczaj wywołują potok emocji i sprowadzają nawet najsłabszy scenariusz na nowe tory. W końcu nic tak nie ożywia fabuły jak śmierć. O niektórych zgonach zapominamy już przy napisach końcowych. Do innych wracamy, jakby kierowani filmową magią, zmuszającą nas, by jeszcze raz pożegnać bliskie naszemu sercu postaci.
Król Lew (1994), reż Rob Minkoff i Roger Allers
Zaczynamy od wysokiego C. Będąc dzieckiem, raczej nie spędzaliśmy czasu z nosem w dramatach Williama Shakespeare’a, w skupieniu i ekscytacji analizując hamletowskie motywy. Gdybyśmy jednak zdecydowali się na tak zuchwały krok to, kto wie, może uniknęlibyśmy jednej z największych kinowych traum, jakie zgotował nam Disney w 1994 roku. Po śmierci Mufasy z rąk Skazy nic nie było już bowiem takie samo. Nieprzygotowanie najmłodszych widzów na taki wstrząs zmusiło rodziców do podjęcia trudnych, w większości przedwczesnych rozmów o śmierci ze swoimi pociechami. I nie pomógł fakt, że to bajka, ani że duch Mufasy przecież pozostaje przy Simbie, czyli tak jakby ciągle był, tak? Nie. Mufasa został zrzucony w przepaść przez swojego brata, a potem stratowany przez stado antylop, próbując wcześniej uratować przed nimi swojego jedynego syna. Dzięki Disney.
Titanic (1998), reż. James Cameron
Choć nigdy pewnie nie poznamy tajemnicy drzwi, które rzekomo mogły udźwignąć Rose i Jacka, to chętnie poddamy się niekontrolowanemu wzruszeniu ilekroć Titanic gości na ekranach naszych telewizorów. Mnie jednak najbardziej doskwiera scena, kiedy to na wieczną wartę pokład opuszcza kapitan Smith. James Cameron ukazuje go, gdy kurczowo trzyma ster, nasłuchując złowieszczych pojękiwań pękającego statku i próbując określić kierunek, z którego za sekundę hektolitry wody przebiją się do kajuty. Samotny kapitan pozostaje na Titanicu do samego końca, z dumą pełniąc swój ostatni dyżur. Jedna z teorii głosi, że miał to być jego finalny rejs, po którym miał odejść na zasłużoną emeryturę. Zupełnie jakby samej ekranowej dramaturgii było za mało.
Siedem (1995), reż. David Fincher
Do zakończenia Siedem wracamy, by na nowo przekonać się, że czasem zło triumfuje i nic nie jest w stanie je zatrzymać. Właściwie John Doe odnosi pełne zwycięstwo w momencie wejścia na posterunek i oddania się do dyspozycji władz. To, co oglądamy w następstwie aresztowania, to już misternie skomponowana symfonia przemocy zakończona crescendo w postaci przesyłki z nieznaną zawartością w środku. Pustynna egzekucja jest nie tylko doskonale wyreżyserowana przez Davida Finchera. To jedna z najbardziej napiętych sekwencji filmowych lat 90. i koronne osiągnięcie kryminału. Nie sama śmierć jest tutaj najważniejsza, ale wyniszczenie funkcji stróża prawa, zadrwienie ze sprawiedliwości i upiorny fortel, który przesądza o szokującym pociągnięciu za spust przez detektywa Millsa.
Cast Away – poza światem (2000), reż. Robert Zemeckis
Na podstawie fabuły Cast Away można wysnuć wniosek, że najwierniejszy przyjaciel słucha, nie przerywa i towarzyszy ci na dobre i na złe. Taki przecież jest Wilson – piłka do siatkówki, która w rękach scenarzystów i w tandemie z Tomem Hanksem staje się pełnoprawnym bohaterem filmu. Pomysł na personifikowanie piłki wyszedł od Williama Dodsona Broylesa Jr., który niejako odwzorował losy swojego bohatera, spędzając samotnie tydzień na wyspie. Wtedy dostrzegł piłkę na brzegu i postanowił, że podobny zabieg przemyci do filmu. Efekt przeszedł wszelkie oczekiwania. Widzimy, jak Tom Hanks inicjuje dialog z przedmiotem, żartuje i dzieli się swoimi przemyśleniami o życiu. Komizm wynikający z tych pogawędek jest małym lekarstwem na beznadziejność sytuacji, w jakiej znalazł się rozbitek. Jak dziwnie musimy się zatem czuć, gdy Wilson odpływa w nieznane, a Chuck Nolan wykrzykuje jego imię, nie mogąc uratować przyjaciela. Wzruszenie w tej scenie atakuje podwójne. Nie chcemy, żeby Wilson odpłynął w nieznane, ale też, tym samym, naraził swojego kompana na samotność i pewną śmierć. I choć chcemy wierzyć, że, dajmy na to, piłkę wyłowiono, by mogła zagrać na siatkarskich mistrzostwach świata, to w scenie jej umownej śmierci jesteśmy wprost zdruzgotani.