search
REKLAMA
Zestawienie

Sceny PO NAPISACH, z których ostatecznie NIC NIE WYNIKŁO

Z tych scen na razie nic nie wynikło, ale nie wiadomo, jaka będzie przyszłość.

Odys Korczyński

5 kwietnia 2024

REKLAMA

To stwierdzenie „ostatecznie” jest trochę na wyrost, bo nieco wyprzedza przyszłość. Nikt z nas jednak nie wie na 100 procent, czy kiedyś nie zostanie zrealizowany np. jakiś sequel produkcji, która daną scenę po napisach posiada, a w nim będzie kontynuowany wątek w niej rozpoczęty. Na razie jednak z opisanych tu scen nic jeszcze nie wynikło i długo jeszcze nie wyniknie. Są jeszcze innego rodzaju sceny, z których również nic nie wynika, ale celowo, gdyż nie są one zaprojektowane, żeby wprowadzić jakiś nowy wątek do opowiedzianej w głównej fabule historii. Takie sceny służą wyłącznie rozrywce, ale formalnie nic z nich nie wynika. Może lepiej właśnie takie sceny po napisach tworzyć, jeśli nie posiada się już nakręconego materiału, który o tych nowych wątkach opowiada?

„Shazam! Gniew bogów” (2023), reż. David F. Sandberg – scena z doktorem Sivaną

Zakrawa to trochę na pastisz, podobnie jak w Strażnikach Galaktyki, że w dwóch filmach o Shazamie jest obecna w sumie podobna scena. Doktor Sivana pisze tajemne znaki na ścianach, a także rysuje Shazama w martwych pozach. Gdy już zapisuje wszystkie ściany, odwiedza go zielony robaczek z syntezatorem mowy – Mr. Mind. Odwiedził go już kiedyś i coś obiecał. Teraz znowu przypełzł, bo ma dużo spraw do załatwienia, ale znów też obiecuje, że wkrótce sytuacja Sivany się zmieni. Znów jednak musi coś załatwić. Tak to można zwodzić kogoś w nieskończoność, w tym i widza, żeby nic konkretnego w scenie po napisach nie powiedzieć.

„Black Adam” (2022), reż. Jaume Collet-Serra – scena z Supermanem

I Henry Cavill powróci w roli Supermana. Mało tego, wejdzie w konszachty z Black Adamem. Może pozytywne, może negatywne, lecz będą mieli kontakt, a to brzmi ciekawie. W dzisiejszej sytuacji DCEU wydaje się to jednak mało prawdopodobne, bo Cavill jednak (chyba) nie powróci do roli Kal-Ela. Piszę „chyba”, bo te przepychanki ze Snyderverse i Gunnreality trwały jakiś czas, dając widzom sprzeczne informacje na temat zarówno Supermana, jak i w ogóle formy istnienia tej postaci w świecie DC. Na razie uznajmy jednak, że Cavill nie wróci do roli Supermana, a więc scena po napisach w Black Adamie pozostanie niedopowiedziana. Tak na marginesie warto zaznaczyć, że zniknięcie Cavilla z DCEU jest jedną z największych porażek tego uniwersum.

„Zielona latarnia” (2011), reż. Martin Campbell – Sinestro zakłada pierścień

Ze sceny wynika, że Sinestro jednak zbudował upragniony pierścień, tyle że nie było już wroga, którego mógłby za pomocą tegoż pierścienia pokonać, a to była główna przyczyna, dla której pierścień miał być skonstruowany. Wyraz twarzy bohatera, gdy ubiera pierścień, sugeruje jednak, że kolejny superzłoczyńca wkrótce nadejdzie, a będzie nim nosiciel nowej broni – pierścienia, który korumpuje świadomość nosiciela, tylko po co? Coś potężniejszego musi stać za pierścieniem, ale tego wszystkiego się jeszcze nie dowiedzieliśmy z powodu słabych wyników Zielonej latarni.

„Fantastyczna Czwórka: Narodziny Srebrnego Surfera” (2007), reż. Tim Story – Srebrny Surfer żyje

Ta grupa superbohaterów wyjątkowo nie ma szczęścia do dobrych filmów. Ciekawe, ile będziemy musieli czekać na jakąś faktycznie artystycznie wartościową produkcję – też pięć, a może nawet sześć. Scena, o której mowa, to standardowa zapowiedź kolejnych produkcji wymyślona przez ludzi zbyt pewnych tego, że zrobią sequel, a nośnik tej sceny po napisach zarobi wystarczająco dużo pieniędzy. Nie zarobił. Odbiór publiczności był zły, więc nadzieja, że Srebrny Surfer pojawi się w kolejnej produkcji, zgasła.

„Hellboy” (2019), reż. Neil Marshall – Baba Yaga

Tak naprawdę sceny są dwie – międzynapisowa i ponapisowa. Tę pierwszą możemy pominąć, bo jest bardziej sentymentalno-ciekawostkowa, niż mówi konkretnie o jakichś ważnych wydarzeniach, które mają nastąpić. Druga ze scen zaś ukazuje rozmowę między Babą Yagą a kimś w rodzaju jej najemnika. Baba Yaga rozkazuje mu zabić Hellboya i przynieść sobie jego oko. W zamian za to najemnik dostanie nagrodę – śmierć. Z tej rozmowy, a znając komiksy, można wywnioskować, że adwersarzem Baby Yagi jest Nieumarły Koshei, postać, której będziemy oczekiwać w kolejnym filmie o Hellboyu. Na razie wciąż czekamy. Plany są.

„Avengers” (2012), reż. Joss Whedon – szawarma

To jest właśnie przykład takiej sceny, która nic nie wnosi do dalszego rozwoju MCU. Doskonale więc odpowiada tematowi zestawienia. Nic z niej nie wynikło, bo nie mogło. Superbohaterowie ze stajni Avengers jedzą sobie szawarmę po udanej bitwie o NY. Nie jest to zarzut. Sceny po napisach wcale nie muszą mieć żadnej kontynuacji. Ważne, że są, a widz cieszy się, że jest jakiś niezobowiązujący dalszy ciąg opowiedzianej historii. Odkąd rozpropagowano sceny po napisach, zwłaszcza w kinie superbohaterskim, widzowie zaczęli oczekiwać, za sprawą presji twórców owych scen, że muszą one sugerować, co będzie w „kolejnym odcinku”. Nie muszą. Mogą być luźną refleksją nad fabułą. Mogą zupełnie nie mieć sensu. Mogą wszystko, ale nie za wszelką cenę. I nie jest ich rolą predylekcja do antycypowania fikcyjnych zdarzeń, więc cieszyć się należy z tej sceny najbardziej ze wszystkich tu opisanych.

„Thor: Ragnarok” (2017), reż. Taika Waititi – Arcymistrz ogłasza remis

Wciąż czekam, aż znów pojawi się Arcymistrz i wyjaśni, co tak naprawdę się stało po tym, kiedy ogłosił, że jest remis. Oczywiście jest całkiem prawdopodobne, że tego starcia ze swoimi pobratymcami nie przeżył, ale wydaje mi się, że nie takie były złożenia. Ciekawe jest w tej scenie podejście do sytuacji Arcymistrza. Cały czas zastanawiałem się, jaką on posiada supermoc, a okazuje się, że jest to zdolność manipulacji rzeczywistością za pomocą słów, demagogii, co dobitnie ujawniło się w scenie po napisach. W sumie mogłaby ona nie mieć żadnego dalszego ciągu, bo każdy kochający Strażników Galaktyki widz potrafi sobie dopowiedzieć, co mogło się dalej wydarzyć. Niemniej scena ta na razie nie zaprowadziła nas w MCU do niczego konkretnego, ale ma szansę, gdyż postać Arcymistrza nie została wystarczająco wykorzystana.

„Strażnicy Galaktyki” (2014), reż. James Gunn – Kaczor Howard

Minęło już wiele lat od premiery Kaczora Howarda, który nie był częścią MCU i zapewne się nią nie stanie. Strażnicy Galaktyki zaś to część MCU oparta na farsie, w której wszystko się może zdarzyć. Stąd obecność Kaczora Howarda w scenie po napisach nie musi oznaczać niczego konkretnego. Może zaś być również jakąś daleką zapowiedzią remake’u albo sequela. Może służyć też zwykłej reminiscencji, żeby starsi widzowie docenili MCU, gdyż nie zapomina ono o ważnych dla komiksów Marvela postaciach. Howard miał swoje małe cameo jeszcze w Końcu gry, ale ono również niekoniecznie musi cokolwiek znaczyć.

„Niesamowity Spider-Man” (2012), reż. Marc Webb – rozmowa w celi

Nie przekonuje mnie jedno z fanowskich wytłumaczeń, że Lizarda w celi odwiedza Elektro. Wiem, na czym jest ono oparte – na logicznej konsekwencji, czyli pojawieniu się Elektro w kolejnej części Niesamowitego Spider-Mana. Obecność Elektro uzasadniałby również błysk, który następuje tuż przed wyjściem tajemniczej postaci z cienia na ścianie. Skąd jednak Elektro wiedziałby o rodzicach Petera Parkera? A ten błysk wcale nie posiada stylistyki wyładowań elektrycznych sianych przez Elektro w drugiej części Niesamowitego Spider-Mana. Niestety po restarcie serii tym bardziej się nie dowiemy, kim był ten tajemniczy człowiek.

„Daredevil” (2003), reż. Mark Steven Johnson – zabita igłą mucha

O tym właśnie wspominałem, że dobrze jest umieszczać sceny mówiące cośkolwiek o przyszłości serii, jeśli ma się pewność, że poruszone w nich wątki zostaną rozwinięte. W tej scenie widzimy mocno pokiereszowanego Bullseye’a, któremu mocno przeszkadza latająca nad głową mucha. Sięga więc dwoma jedynymi sprawnymi palcami po strzykawkę i rzuca nią tak zręcznie, że owad zostaje przyszpilony igłą do ściany. Skoro Bullseye ma tak sprawne dwa palce, to co zrobi, gdy dojdzie do siebie? Niewątpliwie scena ta jest zapowiedzią jego dynamicznego powrotu. Historia jednak nie doszła do skutku ze względu na sromotną porażkę filmu.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA