SCENY, które oglądasz NA KRAWĘDZI FOTELA
Umiejętne budowanie napięcia stanowi jedno z największych wyzwań podczas kręcenia filmu. Reżyser ma wówczas za zadanie przykuć uwagę widza, manipulować jego podejrzeniami i wywołać emocjonalne zaangażowanie oglądanymi obrazami. To niezwykle złożona składowa gry aktorskiej, pracy kamery, dźwięku i montażu – wystarczy, że jeden z tych elementów zawiedzie, a cały zamysł sceny może runąć. Naturalnie, nie każdy reżyser potrafi podołać takiemu wyzwaniu. Przeciętni i niegrzeszący kreatywnością filmowcy posiłkują się gatunkowymi kliszami i jump scare’ami, próbując jakoś zamaskować swój brak pomysłu na scenę. Podczas budowania napięcia nie ma jednak mowy o chodzeniu na skróty – niezbędna jest wyobraźnia i wizja artystyczna. Tych z pewnością nie brakuje twórcom scen, które wybrałem i opisałem poniżej. Każda z nich to prawdziwa perełka, miejcie jednak na uwadze, że lista tytułów jest mocno subiektywna – starałem się wybierać również mniej oczywiste dzieła, które niekoniecznie przychodzą do głowy jako pierwsze gdy mówimy o budowaniu napięcia. To sekwencje, które w moich oczach zasługują na największe wyróżnienie, i z pewnością zabraknie wśród nich waszych ulubieńców. Gorąco zachęcam do opisania ich w komentarzach!
Dallas w szybie wentylacyjnym – Obcy – ósmy pasażer Nostromo
Nie sposób nie podziwiać odwagi kapitana Nostromo, kiedy ten postanawia samotnie udać się do szybu wentylacyjnego, by zrealizować plan uwięzienia morderczego Obcego. Dallas zdaje sobie sprawę, że stwór jest niezwykle niebezpieczny, żądny krwi i większy od człowieka. Nie ma pojęcia, czy miotacz ognia zapewni mu jakąkolwiek ochronę przed potworem, lecz mimo to decyduje się wejść do spowitego mrokiem, ciasnego szybu. Praca kamery podkreśla przerażającą klaustrofobiczność tej sytuacji, podczas gdy pikanie czujnika ruchu i coraz bardziej złowroga muzyka stopniowo przyspieszają puls widza. Panikująca Lambert i walcząca z nerwami Ripley potęgują odczuwany niepokój, a kiedy początkowo opanowany Dallas zaczyna ulegać przerażeniu, zdajemy sobie sprawę, że bohaterowie nie mają najmniejszej kontroli nad tym, co się dzieje. Bohaterski kapitan jest zdany na łaskę Obcego, który nie okazuje człowiekowi żadnej litości.
Sposób wykorzystania w tej scenie potwora zasługuje zresztą na oklaski – przez większość czasu jedyną oznaką jego obecności jest przemieszczająca się na radarze kropka. Nie ma tu żadnej pogoni ani tym bardziej walki, a kreatura pojawia się na ekranie na sekundę, tworząc jeden z najlepszych jump scare’ów w historii kina. Warto zwrócić także uwagę na tempo tej sceny – ono stopniowo narasta do momentu, w którym spodziewamy się, że wydarzy się coś złego, po czym mocno zwalnia. Przez chwilę wydaje się, że niebezpieczeństwo minęło, wtedy jednak napięcie wraca ze zdwojoną siłą i rośnie… po czym całość zostaje nagle ucięta przez pojawienie się Obcego. Odłożenie ataku w czasie (zamiast standardowego przerwania nim momentu spokoju) i umieszczenie go na początku próby desperackiej ucieczki czynią go niespodziewanym i wstrząsającym.
Przejście graniczne – Sicario
O tym, że Meksyk może być niezwykle niebezpiecznym miejscem, zostajemy poinformowani już od pierwszych scen rozgrywających się w tym państwie. W efekcie, kiedy protagonistka i jej konwój trafiają na zatłoczone przejście graniczne, wiemy, że możemy się spodziewać kłopotów. Główni bohaterowie przewożą bowiem mężczyznę, którego przesłuchanie może się okazać tragiczne w skutkach dla karteli – nic dziwnego więc, że ich przywódcy zrobią wszystko, by uciszyć potencjalnego kapusia. Cała scena trwa niecałe pięć minut i przez cały ten czas widzowi towarzyszy poczucie, że w każdej chwili może wydarzyć się tragedia. Świetnie sygnalizują to ujęcia pokazujące, jak wiele samochodów stoi w tym ogromnym korku. Każdy z nich to potencjalne śmiertelne zagrożenie, nikt nie jest wolny od podejrzeń.
Pierwsza połowa sceny koncentruje się na pełnym skupienia wypatrywaniu ewentualnych zabójców. Kiedy w pobliżu konwoju ustawiają się podejrzane auta, bohaterowie wspólnym wysiłkiem próbują opanować sytuację. Protagonistka jest niejako z boku tych wydarzeń, kompletnie przytłoczona przez okoliczności, w których się znalazła. Jej nerwy udzielają się także nam, zwłaszcza kiedy w jednym z aut zaczyna szczekać pies – jest to w ogóle niezwiązane z przebiegiem konfrontacji, ale skutecznie intensyfikuje napięcie. Gdy widzimy broń trzymaną przez podejrzanych mężczyzn, wiemy już, że przemoc jest nieunikniona, jedynym pytaniem jest: kiedy nastąpi jej eksplozja? Ta jest nagła i brutalna – na próżno tu szukać efekciarstwa, a śmierć następuje szybko. Przez ten cały czas muzyka bezbłędnie wzmaga niepokój, słusznie pozostając w tle, a także ustępując miejsca złowrogiej ciszy.
Konfrontacja w piwnicy – Milczenie owiec
Podobne wpisy
Trudno wyobrazić sobie bardziej przerażającą sytuację niż ta, w której znalazła się Clarice pod koniec filmu – uwięziona z psychopatycznym mordercą kobiet w kompletnym mroku domowej piwnicy. Reżyser podjął zaś genialną decyzję pokazania tej sceny z perspektywy antagonisty. Oglądamy więc biedną protagonistkę przez wizjer noktowizora założonego przez Buffalo Billa i razem z nim podążamy za niczego nieświadomą kobietą. W niemym przerażeniu obserwujemy, jak zabójca wyciąga dłoń w kierunku bohaterki, niemalże dotykając jej twarzy. Śmiertelny strach Clarice zostaje odegrany z porażającym autentyzmem przez niezrównaną Jodie Foster, a przez większość sceny słyszymy wyłącznie jej nerwowy oddech. Muzyka pojawia się dopiero po chwili, a stopniowo narastający dramatyzm ścieżki dźwiękowej zapowiada kulminację sceny. Ta następuje, kiedy dwójka bohaterów otwiera do siebie ogień, oświetlając pomieszczenie rozbłyskami z luf rewolwerów. Jeden ze strzałów rozbija zasłonięte okno, oświetlając piwnicę i mordercę dławiącego się własną krwią. To zasłużona nagroda dla widza, biorąc pod uwagę miażdżące napięcie, którym film nękał go chwilę wcześniej.
Wydostanie się tyranozaura na wolność – Park Jurajski
Steven Spielberg to niekwestionowany mistrz budowania napięcia – dowodem na to jest chociażby scena, w której po raz pierwszy widzimy majestatycznego tyranozaura. Spielberg bardzo sprytnie odchodzi od wersji z książkowego pierwowzoru i rezygnuje z pokazania morderczego gada podczas dziennego zwiedzania parku przez bohaterów. Ku rozczarowaniu widowni oraz ekranowej ekipy król prehistorycznych drapieżników nie daje się zwabić wystawioną kozą i kryje się w głębi swojego wybiegu. Kiedy zaś wskutek sabotażu na terenie całej wyspy pada zasilanie elektrycznych ogrodzeń i szyn samochodowych, wiemy, że możemy się spodziewać czegoś spektakularnego. Decyzja o rozegraniu akcji podczas nocnej burzy może i nie należy do oryginalnych, ale takie posunięcie okazało się bardzo skutecznym zabiegiem.
Nic nie mogło rozpocząć tej sceny w lepszy sposób niż złowieszczy odgłos ciężkich kroków siedmiotonowego zwierzęcia. Ujęcie z kubkami z wodą mąconą przez wstrząsy gruntu to prawdziwie kultowy moment i zarazem niezwykle błyskotliwy pomysł. Równie pomysłowo zostajemy poinformowani o obecności bestii – poprzez widok bujającego się łańcucha, do którego jeszcze przed chwilą przypięta była koza. Kiedy w krótkim przebłysku czarnego humoru w odpowiedzi na pytanie dotyczące nieszczęsnego ssaka na szybę auta spada jego oderwana noga, bohaterom ukazuje się monstrualny dinozaur. Nam wciąż jednak nie jest dane ujrzeć go w pełnej krasie. Najpierw widzimy, jak gad sugestywnie przejeżdża łapą po ogrodzeniu – szybkie przypomnienie o braku zasilania – a następnie zza drzew wyłania się jego pysk, miażdżąc ciało pechowej kozy jednym kłapnięciem. W tym momencie Spielberg odwraca jednak naszą uwagę od zwierzęcia, a zamiast tego pokazuje reakcje bohaterów: ucieczkę prawnika, komentarze Malcolma i Granta, strach dzieci. Brak muzyki tylko potęguje powagę sytuacji – słyszymy złowrogi jęk wyginanych słupów ogrodzenia, widzimy wyrywane kable, a kamera unika pokazywania sprawcy zamieszania aż do ostatniej chwili. Kiedy naszym oczom ukazuje się tyranozaur zmierzający ku wolności w akompaniamencie ikonicznego ryku, od razu czujemy grozę i znaczenie tej wybitnej sceny.