search
REKLAMA
Action Collection

ROK SMOKA. Polaków nie da się kupić?

Odys Korczyński

28 października 2020

REKLAMA
Nawet gdy Michael Cimino kręcił filmy, wydawać by się mogło sensacyjne i czysto rozrywkowe, nie rezygnował z poruszania ważnych dla Stanów Zjednoczonych wątków społecznych. Często przez to nie były dobrze odbierane, gdyż widzowie i krytycy w ich odbiorze nie potrafili oddzielić tego, co im się ideologicznie nie podoba, od oceny rzemiosła filmowego. Tak było na przykład z Sycylijczykiem. W przypadku Roku Smoka opinie były i są faktycznie dość dobre, ale jakby z kolei powierzchowne intertekstualnie. A przecież to bardzo ważny obraz traktujący o rasizmie, i to tym jego rodzaju, który dzisiaj zszedł na dalszy plan. Warto sobie czasem przypomnieć za sprawą właśnie Roku Smoka, że rasizm i ksenofobia nie powinny być ze sobą utożsamiane, a tym bardziej przywłaszczane przez ludzi o czarnym kolorze skóry. Czy jednak tylko biali ponoszą za niego winę?

Dlatego w tej ogólnoświatowej walce ideologicznej o ponowne udowodnienie, że prawa człowieka nie są mrzonką, wspominam w ramach Action Collection akurat tę produkcję Michaela Cimino, reżysera dla mojego światopoglądu niezwykle ważnego. A naiwnie sądziłem, że po tragedii II wojny światowej uznanie, że wszyscy ludzie mają równe prawa, jest faktem. No cóż, wojny indochińskie, a także wyniki naszych rodzimych wyborów powinny były mnie czegoś nauczyć. Wracając do Roku Smoka, nie jest to rozrywka na niedzielne popołudnie, zapełniająca tło do niezobowiązujących rozmów i użalania się, że w poniedziałek trzeba znów iść do pracy. Rok Smoka trzeba oglądać uważnie, bo prócz sensacyjnych pościgów, strzelanin i bijatyk film ma rozbudowaną warstwę obyczajowo-społeczną. Warto ją zrozumieć, żeby uświadomić sobie, kim jest główny bohater (Mickey Rourke jako Stanley White) i w jakiej rzeczywistości funkcjonuje. Nie lada pomocą będzie dla widza ogólne obeznanie w kulturach Dalekiego Wschodu.

Gdyby nie owa warstwa obyczajowa, a więc i osobista w przypadku głównego bohatera, kapitana Stanleya White’a, produkcja okazałaby się zwykłą sensacją, aczkolwiek stylizowaną na lata 80. i obszernie wykorzystującą charakterystyczne dla nich wątki multikulturowe, raczej dla ubogacenia formy wizualnej niż głębszego namysłu. Egzotyka w tych czasach miała bezrefleksyjnie przykuwać uwagę widza, a nie zmuszać go do filozoficznego zastanowienia. Inaczej jest z Rokiem Smoka.

Główny bohater obciąża niejako widza swoim życiem, a nie tylko pogonią za przestępcami w chińskiej dzielnicy. Widzimy jego zmagania się z żoną, która za wszelką cenę chce mieć dziecko, z ksenofobiczną niechęcią wobec innych ras, a zwłaszcza Chińczyków, wreszcie ze swoją polskością. Stanley White tak naprawdę nazywał się Wiżyński, ale z jakichś powodów nie chciał oficjalnie być postrzegany jako Polak. Zręcznie wytknął mu to jego szef, Louis Bukowski (Raymond J. Barry). Generalnie życie White’a jest podporządkowane opracowanej przez niego samego i wmówionej sobie wizji kariery. Występuje w niej jako niezłomny policjant, prawdziwa gwiazda miasta. wzór godny naśladowania, niemal nadludzki heros, przed którym klękają przestępcy, ale nie Chińczycy. To White’a wyprowadza z równowagi, lecz konfrontacja z Joeyem Taiem (John Lone) zmusza go do zweryfikowania wszystkiego, w co do tej pory wierzył. Paradoksalnie White’owi pozostało tak naprawdę jedyne niezłomne stwierdzenie, dumnie wygłoszone w rozmowie z szefem chińskiej triady: “Jestem Polakiem. Mnie nie kupisz”. Tę kwestię pozostawiam do oceny czytelników, którzy są Polakami i, w co może zbyt naiwnie wierzę, dobrze znają naszą tysiącletnią historię.

Czy więc Stanley White na końcu swojej drogi w Roku Smoka przestał być rasistą? Michael Cimino być może by tego chciał. Mam jednak wątpliwości, czy w ogóle byłoby to komukolwiek potrzebne, zarówno widzom, jak i bohaterowi. Reżyserowi bardziej chodziło o zaakcentowanie, że rasizm wobec Azjatów istnieje, mimo że gdy obserwuje się sytuację z zewnątrz, może się wydawać, że Chińczycy sami są sobie winni. Zamknięci, posługujący się innymi zasadami moralnymi, mający trudności w dostosowaniu się. Nic bardziej mylnego. Winni są biali, gdyż stworzyli układ z triadami, którego ofiarami są zwykli ludzie, zresztą jak zawsze. Winni są także chińscy spekulanci, zdrajcy własnej nacji, chcący się dorobić na kanwie tradycyjnej chińskiej skrytości i dbałości o zachowanie twarzy. Źródłem rasizmu jest więc finansowa elita i system polityczny, który używa go do osiągania swoich celów. Czy to usprawiedliwia rasizm? Absolutnie nie. Raczej uświadamia, gdzie leży jego źródło. Ryba jak zwykle psuje się od głowy.

A co z „Rokiem Smoka”? Tytuł filmu jest przewrotny. Smok w naszej kulturze jest stworzeniem przedstawianym najczęściej jako mądre, ale równocześnie złe. Czyż nie podobnie spoglądamy na Chińczyków? Nie odmawiamy im tysiącletniej mądrości, ale boimy się ich globalnej siły. Wolimy mieć ich za kontrolowanych wrogów niż oddanych przyjaciół, podobnie zresztą zachowywała się policja w filmie Cimino. Władza miała z triadami układ, mimo że dla szeregowego Chińczyka oznaczało to mordercze wykorzystywanie, a dla szeregowego Amerykanina utrwalanie rasistowskich stereotypów na temat ludzi rasy żółtej.

Dla Chińczyków natomiast smok jest cudownym zwierzęciem, siłą poruszającą świat w sensie męskiej energii zdolnej zapładniać. To również symbol imperialny, królewski, przyporządkowany do wschodu, gdzie wszystko powstaje, żeby nadszedł dzień, pada użyźniający glebę deszcz, a ludzie radują się życiodajną siłą, nim nadejdzie tygrysi zmierzch i śmierć. Jakże ten smoczy symbolizm Dalekiego Wschodu jest wieloznaczny, metaforyczny i po prostu mądry, zwłaszcza w porównaniu ze sztubackimi legendami o mordowaniu złych smoków przez nadętych rycerzy tu, w naszej Europie.

O tym jest film Michaela Cimino – o smokach, które sami kreujemy na złe, a potem chętnie podnosimy na nie szabelkę.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA