search
REKLAMA
Ranking

Siedem razy 007. Ranking Bondów z SEANEM CONNERYM

Jacek Lubiński

31 października 2020

REKLAMA
Nawet najwięksi kiedyś muszą odejść. Właśnie ze smutkiem pożegnaliśmy sir Seana Connery’ego, który tym samym dołączył do sir Rogera Moore’a – tak oto dwaj najwięksi i najbardziej kanoniczni odtwórcy Jamesa Bonda ostatecznie opuścili służbę Jej Królewskiej Mości. Z tej smutnej okazji spójrzmy, jak prezentują się wszystkie odsłony przygód 007 z najsłynniejszym Szkotem na świecie.

007. Diamenty są wieczne (1971)

Ostatnia oficjalna rola Connery’ego jako agenta 007 okazała się w dużym stopniu niewypałem. Jest tu co prawda kilka dobrych, zapadających w pamięć scen i pomysłów, a standardowe elementy serii – jak dziewczyny czy piosenka tytułowa – pozostają na typowo wysokim poziomie. Niestety za dużo grzybów w tym szpiegowskim barszczu i przeważają zupełnie nietrafione koncepty, które żenują i często zamieniają film we własną parodię – a tych Bond doczekał się zdecydowanie za dużo i bez strzelania sobie w stopę. Można całość traktować oczywiście jako swego rodzaju guilty pleasure, ale jeśli ustawić gdzieś jakościowo Diamenty…, to zdecydowanie na niższej półce bondowskich dokonań. Nawet Connery specjalnie tu nie przekonuje – zmęczony tyleż graniem wciąż tego samego, co postępującym wiekiem, który aż za dobrze odbija się na jego twarzy.

006. Operacja Piorun (1965)

Mocno rozbuchana odsłona, której producenci nie żałowali po olbrzymim sukcesie poprzednich części. Niestety popłynęli na tym, tworząc film całościowo oglądający się nieźle, ale pozbawiony umiaru, tonący pod natłokiem atrakcji i zwyczajnie zbyt długi. Fabuła Thunderball nie ma też zbyt wiele sensu i brakuje jej konkretnego pomysłu – podobnie jak scenom akcji energii i rytmu, co odczuwa się zwłaszcza po tych wszystkich latach od premiery. Przyciężkie to wszystko, toporne, bez polotu, przesadzone, rozwleczone i miejscami po prostu nudne, a przez to niezbyt angażujące. Connery potrafi do końca utrzymać naszą ciekawość, wciąż będąc Bondem idealnym, ale cała reszta nie dorównuje mu kroku, sprawiając wrażenie, iż tym razem zasłużył on sobie na lepszy film, niż ostatecznie otrzymał.

005. Nigdy nie mów nigdy (1983)

Film spoza oficjalnego cyklu, z którym w dodatku konkurował (w tym samym roku do kin trafiła Ośmiorniczka z Moore’em). Fabularnie jest to remake Operacji Piorun, z Connerym jako wyraźnie tatusiowatym już, emerytowanym w dodatku agentem, który musi sobie robić badania zdrowotne, ale który jeszcze może. Uwodzi więc młodziutką Kim Basinger, walczy jednocześnie z Maxem von Sydowem (również zmarłym w tym roku) oraz Klausem Marią Brandauerem i w wolnych chwilach skacze na koniu z wysokości. Słowem: cały 007. Film powstał pod banderą studia Warner Bros. i był rezultatem prawnych przepychanek, co doprowadziło do bezprecedensowej sytuacji w historii Bonda. Kontrowersje przysłużyły się dziełu, które okazało się hitem, zarabiając niewiele mniej od oficjalnej części. Po latach nie należy może do najlepszych odsłon MI-6 i trudno przymknąć oko na jego kiczowate elementy pokroju wyjątkowo słabej, jak na Bonda, muzyki. Niemniej to niezła rozrywka (nominowana zresztą do Złotego Globu!), która całkiem udanie wykorzystuje zaawansowany wiek Connery’ego, a on sam wyraźnie bawi się tym autoironicznym występem, grając z dużym luzem i przypominając widzowi, czemu to on był w tej roli najlepszy.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA