Amazon kupuje Jamesa Bonda. Dokąd „pier*oleni idioci” zaprowadzą kultową serię?

„Czy wygląda, jakby brakowało nam pieniędzy?” pyta Felix Leiter, agent amerykańskiego CIA, Jamesa Bonda w Casino Royale, gdy proponuje wsparcie finansowe w jego starciu z Le Chiffre, co do dziś wydawało się być może najbardziej trafnym metakomentarzem do serii. Bo chociaż agent 007 był oczywiście członkiem brytyjskiego wywiadu, to od samego początku swoich ekranowych przygód wspierany był przez amerykański kapitał, dokładnie rzecz ujmując: rodzinę Broccolich. Najpierw Alberto, potem jego córka Barbara byli głównymi producentami serii od 1962 do… teraz. Kreatywną kontrolę nad serią właśnie przejął Amazon.
Końcem epoki, jak bez wątpienia (i wyjątkowo nie na wyrost) można nazwać zmierzch ery Broccolich, nie jest zatem oddanie serii w amerykańskie ręce (i tym akurat nie ma co się martwić, James Bond pozostanie brytyjskim agentem, nie mam ku temu cienia wątpliwości), ale przekazanie władzy nad kierunkiem rozwoju serii do bezlitosnej korporacji, dla której James Bond nie będzie ukochanym dzieckiem, ale jedną z setek własności intelektualnych, którego rozwojowi towarzyszyć będzie jeden i tylko jeden cel: maksymalizacja zysku.
Żyj i pozwól… streamować?
Bez wątpienia można założyć, że nowy zarząd przyspieszy proces wyboru nowego aktora do głównej roli i zintensyfikuje produkcję kolejnych filmów o 007. W końcu w ciągu ostatniego niemal ćwierćwiecza Bondem był tylko Daniel Craig, który wystąpił w tym czasie w zaledwie pięciu odcinkach serii.
Dużo plotek sugeruje również, że Amazon nie zatrzyma się na rozwoju kinowego wizerunku kultowej postaci, ale wprowadzi go do świata streamingu, np. tworząc serialowe spin-offy o pobocznych postaciach serii. Scooperzy sugerują, że padły już pomysły na realizację seriali o Moneypenny, Q, M czy… Blofeldzie, ale na ten moment są to doniesienia bez jakiegokolwiek potwierdzenia w rzeczywistości.
Nie da się jednak ukryć, że zamiana Bonda w filmowo-serialowe uniwersum wydaje się czymś nieuniknionym i de facto wpisuje się nawet w historię serii, która zawsze szła za światowymi trendami (przypomnę, że dwa lata po premierze Gwiezdnych wojen James Bond przeżył swoją pierwszą przygodę w kosmosie), ale też zabierze marce pewną elegancję i podniosłość towarzyszącą premierze każdemu nowemu odcinkowi serii. Bo gdy James Bond i jego MI6 zaczną wyskakiwać nam z lodówki, to możemy zmęczyć się nimi równie szybko, co wspomnianymi wyżej Star Wars, które Disney przekształcił w taśmowo produkowane uniwersum.
Śmierć nadejdzie jutro?
Niepokój nowej sytuacji podbijają też doniesienia zza kulis przejęcia kreatywnej władzy nad serią przez Amazon. Jeśli wierzyć sygnalistom, kiedy Barbara Broccoli jeszcze współpracowała z korporacją, nazwała jej decydentów „pier*olonymi idiotami”, co miało przelać szalę goryczy i zmotywować Jeffa Bezosa (CEO Amazona) do odsunięcia kultowej producentki od serii.
Osobiste zaangażowanie Jeffa Bezosa rodzić może kolejne niepokojące pytania o przyszłość serii np. wśród wszystkich tych, którzy śledzą amerykański rynek prasy. Kiedy prezes Amazona wykupił amerykański dziennik „The Washington Post”, okazało się, że gazeta nie dostała zgody na poparcie Kamali Harris w ostatnich wyborach prezydenckich (w amerykańskim środowisku prasowym czymś zupełnie naturalnym jest wspieranie przez prasę opiniotwórczą jednego z kandydatów na ten urząd), a ostatnio doszło do fali protestów i zwolnień, kiedy Bezos ogłosił zmianę redakcyjną, która spowoduje, że sekcja opinii gazety skupi się niemal wyłącznie na dwóch tematach: wolnościach osobistych i wolnym rynku.
Można zatem już zastanawiać się, jakie pomysły scenopisarskie zablokować może Bezos w ramach serii, w której główny protagonista od dekad mierzy się z szalonymi miliarderami, medialnymi magnatami, właścicielami korporacji i złych organizacji marzących o tworzeniu nowego porządku świata i podboju kosmosu, kiedy dziś jest własnością jednego z nich…
Wobec czego za kilka lat tym najtrafniejszym metakomentarzem okazać się może kultowy cytat z Goldfingera, w którym maniakalny bogacz zwraca się do protagonisty słowami „panie Bond, oczekuję, że pan umrze”…