GDY KREW ZALEWA WIDZA: Najbardziej wkurzające postaci filmowe
Wszyscy uwielbiamy rozmawiać o swoich ulubionych filmach czy aktorach, ale ten medal ma także drugą stronę. Nawet najlepszym produkcjom zdarzają się bowiem fatalne wpadki – i nie mam na myśli głupich błędów, które po prostu umknęły uwadze twórców – mówię o momentach najzwyczajniej w świecie raniących nasze oczy, uszy czy poczucie ludzkiej godności.
Podobne wpisy
Niezależnie od tego, jak twardzi będziemy, nasze filmowe uczucia stale narażane są na ostrzał nieroztropnych decyzji filmowców. Oczywiście swoim ulubieńcom wiele jesteśmy w stanie wybaczyć, ale każdy ma jakieś granice. I właśnie dlatego tak ciężko znieść nam okropne role, rujnujące w naszym odczuciu nawet najlepiej zapowiadające się produkcje. Niezależnie od tego, czy ciała dały osoby odpowiedzialne za casting, scenariusz został fatalnie napisany czy wreszcie aktor przesadził w odgrywaniu swej roli – winą i tak obarczymy tego ostatniego, bo to jego podświadomie obwinimy za wywołującą niesmak kreację, która z pewnością zapisze się w naszej pamięci na długie, długie lata.
W takich sytuacja nie pozostaje nic innego, niż ulżyć sobie za sprawą publicznego “kamienowania” najbardziej wkurzających postaci, jakie kiedykolwiek widzieliśmy. I właśnie temu służy moje zupełnie subiektywne TOP10. Zapraszam do lektury.
10. Leo Getz (seria Zabójcza broń)
Joe Pesci jest niezłym aktorem, może nie wybitnym, ale na pewno zapadającym w pamięć. Niemniej jednak wpadła mu do CV rola niejakiego Leo Getza, za którą szczerze człowieka znienawidziłem. Wiem, niesłusznie i już mi przeszło (przynajmniej do momentu kolejnego seansu Zabójczej broni), ale sami przyznajcie, że powtarzane w kółko “OK” przez pół Zabójczej broni 2 mogło wyprowadzić z równowagi. TO ZDECYDOWANIE NIE BYŁO OK. Zwłaszcza że postać pojawiła się także w trzeciej i czwartej części. Miało być śmiesznie, ale nie wydaje mi się, by Mel Gibson i Danny Glover potrzebowali w tej kwestii pomocy. A już na pewno nie takiej.
9. Willie Scott (Indiana Jones i Świątynia Zagłady)
Uwielbiam przygody Henry’ego Jonesa Juniora, bawią mnie zawsze mimo obejrzenia każdej części kilkanaście razy, ale w Świątyni Zagłady twórcy zdecydowanie nie ułatwiali Harrisonowi Fordowi zadania. Jak gdyby pyskaty Short Round nie był wystarczającym utrudnieniem, główną rolę kobiecą odegrała tu Kate Capshaw. I przyznaję, że zrobiła to świetnie – gwiazdeczka jak się patrzy – z tym że postać sama w sobie była niesamowicie irytująca. Chwała Fordowi, że stanowi dla wspomnianej dwójki świetne spoiwo, doskonale wykorzystując ich denerwujące kreacje w swoich gagach. Niemniej jednak są dla mnie mniej znośni nawet od Mutta Williamsa, a to spory wyczyn.
8. Derek Zoolander (Zoolander)
Nie do końca pamiętam, co mnie podkusiło, by obejrzeć Zoolandera. I przyznaję, że przez jakiś czas przygłupi dyktator mody nawet mnie bawił, ale to odczucie bardzo szybko ustąpiło znużeniu. Może to nie mój poziom absurdu, a może po prostu nie widzę sensu w wałkowaniu w kółko dość schematycznego humoru – główny bohater po prostu męczy widza. Co ciekawe, zatęskniłem za tym filmem, gdy me oczy ujrzały drugą część! Derek jeszcze głupszy, humor jeszcze bardziej płaski. Nie warto było, nawet dla Penélope Cruz. Nie warto.