search
REKLAMA
Ranking

FILMOWY KRZYK ROZPACZY. Ekranowe cierpienie rozdzierające serce

Jacek Lubiński

16 lutego 2018

REKLAMA

Są w życiu takie momenty, w których wewnętrzny ból i towarzyszące mu negatywne emocje są wręcz nie do opisania. Trudno przekładają się na język filmu, gdyż łatwo o ich przerysowanie, aktorskie przedobrzenie. A i wcale nie tak łatwo się je ogląda. Oto kilka przykładów niewygodnych scen, w których cierpienie filmowych postaci ma niemal fizyczny posmak. Co ciekawe, właściwie wszystkie odnoszą się do relacji rodzic–dziecko.

Uwaga, spoilery, więc jeśli zobaczycie tytuł filmu, którego nie oglądaliście, nie czytajcie opisu!

 

Bunt na Bounty

król Tynah

Już po dokonaniu się tytułowego buntu, kiedy załoga wraca na swoją ulubioną, rajską wyspę w celu uzupełnienia zapasów, córka króla – Mauatua – oznajmia ojcu, że odchodzi wraz z Fletcherem Christianem. Widząc, że nie zdoła zmienić tej decyzji, król zgadza się, choć zdaje sobie sprawę, że tym samym już nigdy więcej nie zobaczy swojej córki. Gdy zatem wszyscy odchodzą, aby przygotować się do dalszej podróży, Tynah zalewa się w samotności łzami, cicho wyjąc przy tym jak małe dziecko. Trudno mu nie współczuć.

 

Czekając na wyrok

Leticia Musgrove

Słodka Halle Berry cierpi, widząc na operacyjnym stole swojego jedynego potomka. I to takiego, dodajmy, niezbyt idealnego. Syn to jednak syn, a ślady jego krwi na własnym ubraniu to najgorszy z możliwych koszmarów każdej mamy, więc krzycząca wniebogłosy Halle, przeczuwając, że oto stało się coś nieodwracalnego, po prostu traci szyk (oraz pion). Co prawda towarzysząca jej w tej trudnej chwili pielęgniarka trochę zabija klimat całej sceny (patrząc na aktorkę, mam wrażenie, jakby zaraz miała wybuchnąć gromkim śmiechem), bynajmniej nie pomagając zatracającej się w cierpieniu matce, niemniej to i tak ciężki moment, emocje którego łatwo udzielają się również widzowi.

 

Gwiezdne wojny, część V: Imperium kontratakuje

Luke Skywalker

Jedna z ikonicznych sekwencji w historii kina to – dla odmiany – niezwykły ból niemogącego się pogodzić z uderzającą go nagle prawdą syna. Syna, który z jednej strony (patrząc na to z szerszej, bardziej optymistycznej perspektywy) zyskał właśnie ojca, ale też i w tym samym momencie stracił rękę, wszelkie ideały oraz runął mu cały światopogląd. Gdy więc wydaje z siebie krzyk sprzeciwu, w głębi duszy wie, że to daremne. Zdaje sobie sprawę, iż nie ma dla niego (nowej) nadziei, że to jego ostateczna porażka nie tylko jako ucznia czy przyszłego Jedi, ale jako człowieka. Skok w otchłań poniżej dopełnia reszty tej dramatycznej chwili…

https://www.youtube.com/watch?v=ofzE4zn_4Zw

 

Krzyk

Casey Becker

Moment to nieco dyskusyjny, bo Casey cierpi przede wszystkim fizycznie, próbując wyrwać się z rąk mordercy. Krzyczy w dodatku wielokrotnie w ciągu kilku minut, co bynajmniej nie wymuszone jest jedynie tytułem filmu. O ile jednak reakcja na widok śmierci chłopaka czy też agresora w masce jest na swój sposób bardziej odruchowa niż faktycznie przejmująca, tak za każdym razem przeszywa mnie jej ostatnia próba sił. Kiedy poważnie ranna, będąc już na ostatniej prostej ku przypuszczalnemu ratunkowi ze strony rodziców, usiłuje wydać z siebie jeszcze jeden krzyk w ich stronę – tyleż pragnienie pomocy, co swoiste ostrzeżenie. W tym stanie nie daje jednak rady wykrzesać z siebie więcej niż tylko cichy świst powietrza, będący zarazem jej ostatnim tchnieniem, zanim otrzyma ostateczny cios od zabójcy. Mocna rzecz.

https://www.youtube.com/watch?v=KX4c6QpTYzQ

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA