Ranking WSZYSTKICH kinowych filmów o SPIDER-MANIE. Wybór czytelników
W zeszłym tygodniu zaprosiliśmy was do udziału w głosowaniu na najlepszy film, którego centralną postacią jest Spider-Man. Poniżej przedstawiamy wyniki.
Adnotacja – w głosowaniu oraz w rankingu nie uwzględnialiśmy filmów, w których Spider-Man wystąpił, ale nie był głównym bohaterem, tj. Kapitana Ameryki: Wojny bohaterów i dwóch ostatnich części Avengers.
Miejsce 9. Spider-Man 3
Pierwsza ofiara Sony. Po dwóch ciepło przyjętych przez widzów odsłonach Spider-Mana spod ręki Sama Raimiego wytwórnia postanowiła narzucić reżyserowi własne pomysły, głównie upierając się na wykorzystanie motywu czarnego kostiumu Spider-Mana i postaci Venoma. Raimi, który do tej pory bazował na komiksach swojej młodości, wejść musiał na zupełnie nieznany sobie grunt. Wyszło kiepsko – nie tylko najgorsze elementy filmu (koszmarny humor!) łączą się właśnie z tym narzuconym motywem, ale też film zaczął cierpieć na nadmiar postaci i wątków. Warto jednak docenić bardzo satysfakcjonujące sceny akcji i udane dopełnienie wątku Harry’ego Osborna. [Filip Pęziński]
Miejsce 8. Niesamowity Spider-Man 2
Na przykładzie wątku przygodowego łatwo wskazać największą wadę nowego Spider-Mana – poszczególne sceny są udane (wypadek Maxa, próba powstrzymania go przez tytułowego bohatera), ale w sąsiedztwie z innymi, bardziej stonowanymi, rażą. Najbardziej to widać na tle wątku romansowego, nieco mniej przy korporacyjnym, gdyż i ten ma swoje huśtawki. Z jednej strony faceci w garniturach tuszujący brzydkie wypadki w swych laboratoriach, z drugiej Harry dowiadujący się o chorobie genetycznej, na którą cierpi (zielona skóra, szpony zamiast palców) oraz tajnych projektach Oscorp. Relacje Osborna z ojcem załatwione są w jednej scenie, za pomocą mocno niezręcznych i topornych dialogów. Natomiast spuścizną tatusia zainteresowani są również członkowie zarządu oraz tajemnicza postać w kapeluszu z finału poprzedniego filmu. Jest i młoda asystentka, która o tajemnicach Oscorp wie więcej niż można przypuszczać, a że ma na imię Felicia, fani komiksu szybko skojarzą, kim się stanie w kolejnych odsłonach. Nadążacie? W końcu nie wiadomo, co jest tu najważniejsze, bo wszystko wydaje się prowadzić do czegoś jeszcze większego. [Krzysztof Walecki]
Miejsce 7. Spider-Man: Daleko od domu
Ta superbohaterska komedia Wattsa może i nie jest kamieniem milowym w projekcie Kevina Feige’a, ale dowodem na to, że Marvel wie, jak bawić się tonacją. Po epickim, nieco nużącym funkcje poznawcze widowisku przychodzi coś mniejszego, ale koncentrującego się na rozwoju jednego segmentu tego świata. Ta okraszona skoczną muzyką młodzieżową, kilkoma świetnymi wizualiami (jedna z takich scen przywodzi na myśl psychodeliczną podróż z Doktora Strange’a) kolorowa, pomysłowa zabawa może nie deklasuje najlepszego filmu o Człowieku Pająku, czyli Spider-Man: Uniwersum, ale dowodzi, że w tym rozbudzonym ponownie świecie tkwi jeszcze sporo opowieści. Nie musimy poznać ich wszystkich, ale takie jak ta na pewno też nie zlasują nam umysłu. [Jakub Koisz, fragment recenzji]
Miejsce 6. Spider-Man: Homecoming
Tyle dobrego, że aż sam się dziwię. Przyznaję, że Marvel jest w swej filmowej układance nie do pobicia, a wiele smaczków wyłapać mogą tylko zapaleńcy, jednak w tym wszystkim szwankuje jak zwykle warstwa fabularna. Kino rozrywkowe jest tu traktowane ze szczególnym naciskiem na drugi z członów tej nazwy, stąd unika się trudnych tematów i ucieka od mocniejszych scen, w zamian karmiąc widzów sporą liczbą uproszczeń. W Spider-Man: Homecoming nie jest to aż tak widoczne, bo film sam w sobie jest prostą opowieścią o piętnastolatku, który chce zrobić coś dobrego, korzystając ze swoich mocy, widać jednak pewne symptomy, które raczej oszczędzą nam szczególnie drastycznych momentów, jakie miały poprzednie dwa podejścia do Człowieka-Pająka. Przy okazji ciężko też nie zauważyć pewnej wtórności, zamaskowanej inną tożsamością głównego antagonisty i innym finałem jego starcia ze Spider-Manem. Film mimo wszystko warto jednak zobaczyć, bo wartość rozrywkowa nieźle wplecionych między poważniejsze sceny gagów jest wręcz nieoceniona. [Damian Halik, fragment recenzji]
Miejsce 5. Niesamowity Spider-Man
Sony pierwotnie chciało dalej współpracować z Samem Raimim przy realizacji czwartej części serii ze Spider-Manem o twarzy Tobeya Maguire’a, ale kolejne różnice kreatywne doprowadziły do decyzji o stworzeniu rebootu marki. Postawiono na poważny ton zaczerpnięty z Batmana – Początku Christophera Nolana, a reżyserię powierzono znanemu ze znakomitej komedii romantycznej 500 dni miłości Marcowi Webbowi. Niesamowity Spider-Man nie podbił jednak serc fanów. Zarzucano mu liczne wtórności względem filmów Raimiego oraz niedopracowany scenariusz. Chociaż trudno się z tymi opiniami nie zgodzić, to sam potrafię przymknąć na wady oko i od dnia premiery bardzo cenię sobie pierwszy film Webba. Reżyser mocno skupił się na relacji Petera z Gwen, a odgrywającym główne role Andrew Garfieldowi i Emmie Stone udało się stworzyć najbardziej naturalny, najciekawszy związek w historii kina superbohaterskiego. Bardzo podobał mi się też kameralny klimat filmu, znakomity soundtrack i – w końcu! – uczynienie z Petera kogoś więcej niż nieporadnej ciamajdy. [Filip Pęziński]
Miejsce 4. Spider-Man
Premiera pierwszego Spider-Mana Sama Raimiego była zdecydowanie ogromnym popkulturowym wydarzeniem i jednym z najważniejszych momentów w krótkiej historii filmów superbohaterskich. Raimiemu udało się w lekki i przystępny sposób przedstawić genezę bohatera, a całości nadać klimat pierwszych komiksów o tej postaci. Film wypada miejscami – szczególnie z perspektywy czasu – niezręcznie, ale nigdy nie traci przy tym uroku. Duże brawa za stronę realizacyjną i wzorowe oddanie mocy Spider-Mana na wielkim ekranie oraz skompletowanie obsady, która do dziś dużej części widzów kojarzy się z filmowymi wersjami postaci z komiksu. Ja szczególnie cenię przepięknie szarżującego Williema Dafoe. [Filip Pęziński]