Ranking filmów JAMESA CAMERONA. Wybór czytelników
3. Terminator
Technothriller. To właśnie określenie gatunkowej hybrydy dźwięczy mi w głowie za każdym razem, gdy pomyślę o pierwszym Terminatorze. W sposób idealny, wzorcowy łączy on bowiem lęk przed sugestią postępu technologicznego, a dokładnie zagrożenia płynącego z rozwoju sztucznej inteligencji, z zasadami na poły dreszczowca, na poły mrocznego kryminału, obliczonego na wywołanie w widzu szoku i trwogi. Wydarzenia ukazane są w filmie dosadnie, realistycznie i chłodno, niczym maszyna wykonująca zlecenie zabójstwa Sary Connor. Gdzieś tam, bardzo delikatnie, przemycane są biblijne nawiązania, nadające tej sensacyjnej historii symbolicznego znaczenia. Żywię silne przekonanie, że do żadnego z kolejnych filmów serii łata technothrillera tak dobrze już nie pasuje, bo żaden tak mocno, bezpretensjonalnie nie opowiada już swojej historii. Tutaj nie ma ani krzty nadęcia, ani jednej fałszywej nuty. Fabuła jest prostsza, ale przez to skutecznie trafiająca w punkt. Realizacja jest z kolei uboższa (niektóre efekty strasznie się postarzały), jednak może dlatego pierwszy Terminator wydaje się o wiele bardziej szczery od pozostałych filmów. I kultowy. [Jakub Piwoński, fragment rankingu]
2. Obcy – decydujące starcie
Jak jawi się w moich oczach ten film po tylu latach od premiery, na tle współczesnych produkcji? Otóż – niemal na każdym polu wygrywa z ogromną większością dzisiejszych pozycji science fiction. I nie będę tu wspominał o perfekcyjnym, spójnym scenariuszu czy niebywałej widowiskowości scen batalistycznych, bo tak chyba można już mówić o akcji, jaka rozgrywa się w tym filmie. Aliens to film, o jakim dziś możemy praktycznie tylko pomarzyć – bez wire-dancingu, bez efektów komputerowych, bez wariackiego montażu. W tym filmie nie znajdziemy grama łopatologicznej politycznej poprawności, bełkotu pseudopsychologicznego czy logicznych dziur w fabule – tych wszystkich “rodzynek” jakimi jesteśmy raczeni we współczesnym kinie. Rzecz jasna – film nie jest zupełnie bez wad: a to blue-box widać wyraźnie w kilku scenach, a to kuleje fizyka świata przedstawionego na ekranie (jakże silne ręce miała Ripley w finale), jednak to wszystko to tylko detale, nie wpływające w żaden sposób na odbiór filmu. Do dziś pamiętam, kiedy po raz pierwszy obejrzałem Aliens w kinie, do dziś pamiętam uczucie niezwykłego podekscytowania, napięcia i niebywałych emocji. Po dziś dzień pamiętam ryk wściekłości Królowej tracącej swoje dzieci (a może to był płacz matki?) i namacalną niemal wściekłość Ripley walczącej o przetrwanie swojego dziecka. Dziś już takich filmów nie robią, dziś nie powstają takie proste, klasyczne w swej konstrukcji dzieła, dostarczające prawdziwych, głębokich emocji. Dziś już nikt nie robi takich filmów, jak Obcy – decydujące starcie. [Dariusz Żak, fragment recenzji]
1. Terminator 2: Dzień sądu
Nie, w tym wypadku nie da się napisać, że w pojedynku Terminator vs. Terminator 2 zwycięzca mógł być tylko jeden. Bo nie mógł. Konkurencją dla perfekcyjnej w każdym celu dwójki jest kultowa część pierwsza, która pomimo swych realizacyjnych ograniczeń do dziś poraża klimatem technologicznego zagrożenia. Nie mówiąc już o tym, że stanowi przecież wzór. Ale jeśli już miałbym wskazywać, kto z tej dwójki jest lepszy, to wybieram Dzień sądu. Powód jest jest dość prozaiczny, zadecydowały niuanse. Mam wrażenie, że Cameron za sprawą większego budżetu zdołał w tym wypadku zademonstrować pełnię swoich możliwości, pełnię swoich fascynacji. Widmo nadchodzącej apokalipsy technologicznej jest tu jeszcze mocniej odczuwalne. Ale kapitalne efekty specjalne, dynamiczne sceny akcji, kultowe kwestie to jedno – siłą tego projektu są też zniuansowane postacie i ich relacje. Samotna matka, która walczy tak o przyszłość świata, jak i przyszłość swego syna. Chłopak, który za sprawą braku ojcowskiej więzi zaczyna nawiązywać kontakt z ochraniającą go zimną maszyną. I w końcu cyborg, syntetyczny twór, który pokracznie uczy się człowieczeństwa. A naprzeciw nim byt nieokreślony, zmiennokształtny, dostosowujący się do otoczenia, manipulujący nim, uosabiający zło doskonałe. Pokażcie mi ciekawsze towarzystwo do przeżycia końca świata. [Jakub Piwoński]