PREDATOR. Łowca doskonały

Predator 2
Podobne wpisy
O ile tonację pierwszego Predatora można określić jako „z lekkim przymrużeniem oka”, tak jego sequel zdecydowanie wymaga mocno zaciśniętych powiek. Jego twórcy chyba zupełnie nie zrozumieli, co tak dobrze zagrało w pierwowzorze. Predator 2 to głośny, niedorzeczny i brzydki film. Nigdy za nim nie przepadałem, ale na potrzeby tego artykułu trochę go sobie odświeżyłem i momentami nie dowierzałem w to, ile tu jest złego (pomimo pewnych zalet). Ale po kolei – akcja ma znowu miejsce w dżungli, tyle że tym razem miejskiej. Niezły pomysł, bo metropolia, jaką jest Los Angeles, to świetne miejsce na polowanie dla kosmicznego zabójcy. Skakanie po dachach to dobry sposób na przemieszczanie się, zwierzyny łownej jest pod dostatkiem, a i kryjówek tam od groma. Choć już od pierwszej sceny wiemy, że stwór śledzi bohaterów, to nie od razu zostaje on pokazany w pełnej krasie. Napięcie nie jest tak umiejętnie budowane jak w pierwszej części, ale udaje się oddać stopniowo narastające zagrożenie ze strony Predatora.
O ile zaś wcześniej oglądaliśmy interesujące tropienie powstańców i emocjonującą walkę z nimi, tak tym razem zostajemy wrzuceni w sam środek niedorzecznego konfliktu policji z gangami narkotykowymi. Już pierwsza strzelanina pokazuje nam, z jakim filmem mamy do czynienia – kiedy obszarpane, drące mordę ćpuny w podkoszulkach, strzelając chaotycznie na wszystkie strony, masakrują oddziały wyszkolonych funkcjonariuszy, ja mówię: „pas”. Ileż w tym wszystkim zgiełku i zamieszania! Kolumbijczycy wrzeszczą jak opętani, policjanci przekrzykują się w panice, żenująco karykaturalny dziennikarzyna wydziera się w najlepsze do kamery, wszędzie padają strzały, coś gdzieś wybucha – to dobry przykład tego, jak nie należy przedstawiać chaosu na ekranie. Cała ta akcja nie trzyma w napięciu tak, jak równanie z ziemią wioski przez Dutcha i kolegów, a tylko irytuje. Pierwsze spotkanie Predatora z bohaterem również nie wypada jak należy – nasz łowca stoi na widoku jak idiota i jest zupełnie wystawiony na ogień zamiast zachowywać ostrożność. Skoro już jesteśmy przy bohaterze – Danny Glover nie ma wdzięku swojego poprzednika (nieco obciachowy strój mu w tym nie pomaga), ale nadrabia to dużą charyzmą i praworządnością.
Policjanci, którzy towarzyszą naszemu protagoniście, to całkiem interesujące postaci (zwłaszcza Jerry grany przez Billa Paxtona), choć nie zapadają w pamięć jak żołnierze z pierwowzoru. Pozostali bohaterowie to przeważnie karykatury. Dziennikarz, przywódca gangu Jamajczyków, rządowy ważniak – wszyscy są wybitnie przeszarżowani i działający na nerwy. Tak samo można zresztą określić tonację całej produkcji. Momentami można odnieść wrażenie, że fala upału, która nawiedza miasto w filmie, była obecna także podczas jego kręcenia, a reżyser był na takim samym haju jak przedstawieni gangsterzy. Niedbałe ruchy kamery, potwornie poszarpane ujęcia, brzydkie kadry, kiczowate zbliżenia – czasem aż przykro na to patrzeć. Nawet jedyna scena seksu to jakiś żart – za każdym razem zastanawiam się, czy ta biedna kobieta przeżywa najlepszy orgazm swojego życia, czy może straszliwy atak padaczki. W tym morzu brzydoty na plus zdecydowanie wyróżnia się tytułowy łowca, który dostał parę fajnych gadżetów i ma na swoim koncie kilka bardzo satysfakcjonujących akcji. Pod koniec możemy również zobaczyć jego pobratymców, a także ścianę z trofeami, gdzie w samym centrum wisi czaszka ksenomorfa – niezwykle błyskotliwy smaczek dla fanów, który przerodził się w ogromny fenomen i mitologię dzieloną przez oba potwory.
W tym momencie naprawdę trudno powiedzieć, czy oglądamy sequel czy pastisz. To może się podobać, ale jak dla mnie za dużo tu sprzeczności w tonacji, nie mówiąc już o odejściu od klimatu filmu z 1987 roku. Efekty specjalne naturalnie wyglądają lepiej niż wcześniej, a Alan Silvestri znów porządnie się spisał (choć momentami muzyka brzmi zbyt egzotycznie jak na miasto). Szkoda, że momentami fatalny montaż utrudnia zobaczenie czegokolwiek. W ostatecznym rozrachunku Predator 2 to rozczarowanie. Nie jest to fatalny film, gdyż ma kilka świetnych elementów, ale od bycia dobrym powstrzymuje go przynajmniej drugie tyle okropnych. Mam wrażenie, że ani reżyser, ani producenci nie do końca wiedzieli, co chcą osiągnąć, i dlatego wyszło jak wyszło, a na kolejną część serii (nie uwzględniam tutaj crossovera z Obcym) musieliśmy czekać aż 20 lat.