search
REKLAMA
Ranking

PRAWDA CZASU, PRAWDA EKRANU. Filmy na faktach

Jacek Lubiński

25 sierpnia 2017

REKLAMA

Pierwszy krok w kosmos

Niezwykły fresk o – jak zdradza polski tytuł – początkach podboju kosmosu. Od pierwszych prób złamania bariery dźwięku, a na programie załogowych lotów Mercury kończąc, obserwujemy amerykański sen o przekraczaniu granic, podboju nieba, testowaniu ludzkiej wytrzymałości. To tylko część kosmicznego wyścigu z Rosją, ale jakże ekscytująca, jak wspaniale zrealizowana, jak kapitalnie zagrana przez całą plejadę gwiazd (wtedy jeszcze tak młodych!). Rzecz jasna scenariusz oparto tutaj w pierwszej kolejności o książkę Toma Wolfe’a o tym samym tytule, zatem wiele faktów filmowcy nagięli, inne odpowiednio udramatyzowali, powiększając ich historyczne znaczenie, o pominięciu istotnych detali lub czysto fikcyjnych wstawkach nie wspominając (co nie przeszkadzało jednak nadzorującym całość autentycznym bohaterom). Cóż jednak z tego, skoro rezultatem jedyne w swoim rodzaju widowisko, w które po prostu chce się wierzyć. I wierzy się.

Szklana pułapka

No dobra, trochę mnie poniosło. Ale film jest tak kozacki, że zawsze warto go przypomnieć – i to jest fakt.

Sztanga i cash

Tym razem nie jest to bynajmniej żart, choć przecież film Michaela Baya na dowcipach, często mocno topornych, się przecież opiera. Parę minut spędzonych wśród książek i wujka Google szybko przekonuje jednak, jak mało tym razem niesławny wśród krytyków twórca ubarwił, jak niewiele – w porównaniu do swoich typowych produkcji – dodał tutaj od siebie. Ba! Gdy poczyta się o autentycznych wydarzeniach z lat 90., okazuje się, że Bay z wielu rzeczy musiał po prostu zrezygnować, gdyż były zbyt abstrakcyjne nawet dla jego stylu, za mało wiarygodne nawet jak na swoisty, wypełniony kolorami film akcji. Gotowe dzieło i tak pada zresztą regularnie ofiarą ataków o przeszarżowanie atrakcjami i przerost formy nad treścią, podczas gdy twórcy w niezwykle zgrabny sposób balansują na granicy groteski i koszmaru, który naprawdę zdarzył się „tu i teraz”. A przy okazji pięknie wbijają szpilę amerykańskiemu społeczeństwu i całej tej pogoni za amerykańskim snem.

Titanic

I owszem, cały kręgosłup tego filmu to kolejna hollywoodzka bajeczka na dobranoc – tym razem o biednym księciu i pięknej księżniczce, którzy udają się w rejs życia. Sęk w tym, że jest ona jedynie dodatkiem do głównej atrakcji dzieła Jamesa Camerona – a tą jest oczywiście tytułowy statek-legenda, wzbudzający ekscytację jeszcze za swojego „życia”. Cameron dzięki wieloletnim badaniom podmorskim niezwykle wiernie odtworzył jego ostatnie godziny, sam moment katastrofy oddając przypuszczalnie na tyle dokładnie, na ile jest to możliwe w świecie filmu niebędącego dokumentem. Co więcej, słynny twórca wydatnie przyczynił się do odkrycia nieznanych wcześniej faktów feralnego rejsu i rozwiania licznych niejasności, które mu towarzyszyły przez te wszystkie lata. No i niejako przy okazji nakręcił też… parę dokumentów poświęconych nie tylko Titanicowi, ale i podmorskiemu światu. Po prostu 300% normy.

Wszyscy ludzie prezydenta

Chyba nadal perfekcyjny przykład tak zwanego filmu dziennikarskiego, względnie kina politycznego. Powolne odkrywanie rządowych przekrętów, które za sprawą dwóch reporterów „The Washington Post” zaowocowało w latach 70. aferą Watergate, to produkcja bezustannie trzymająca w napięciu, której czas jedynie służy. Ponownie mamy tu do czynienia z przekładem prawdziwej historii na książkę, a następnie na film (który obejmuje jedynie część książkowego materiału), ale w tym ostatnim aż czuć świeży jeszcze druk wspomnianej gazety; pot ślęczących przed maszynami do pisania i notatkami spisanymi na serwetkach młodych dziennikarzy; z wolna odkrywającą się skalę wydarzeń oraz świadomość towarzyszących im reperkusji. To film, który w najdrobniejszych szczegółach pokazuje przede wszystkim to, czym jest dziennikarstwo śledcze. W drugiej kolejności zmusza natomiast – również obecnie – do zastanowienia się nad tym, czego Carl Bernstein, Bob Woodward i ich koledzy ujawnić nie zdołali, co wciąż pozostaje za wieloma zamkniętymi drzwiami lub, co gorsza, spokojnie krąży w kuluarach z pomocą cichego przyzwolenia i zmowy milczenia…

Zodiak

Nawet nie zamierzam analizować dogłębnie potencjalnych różnic między filmem a okrutną rzeczywistością, na oddanie przebiegu której pokusił się David Fincher. Tym bardziej że wciąż, po ponad 40 latach od ostatnich ataków mordercy podającego się za tytułowego Zodiaka, bardzo dużo jest niewiadomych. Dość napisać, że w większości miast, na terenach których Zodiak działał, śledztwa nadal pozostają otwarte. Sam film – powstały w oparciu o książkę uczestniczącego w tych wydarzeniach Roberta Graysmitha, który spisał wszystkie fakty na zasadzie kroniki – przyczynił się w dodatku do ponownego otwarcia sprawy w San Francisco. Całej prawdy zatem być może nigdy się nie dowiemy, co stawia dzieło Finchera w tym samym rzędzie, co JFK Olivera Stone’a. W przeciwieństwie jednak do niego Zodiac z 2007 roku nie jest jedynie zręczną manipulacją dostępnymi materiałami i manifestem politycznych poglądów (z tych też powodów nie uwzględniłem filmu Stone’a w tym zestawieniu). To surowe, przygnębiające kino, będące namacalnym wręcz dowodem na bezsilność – prawa, ofiar, ich rodzin, reporterów, wszystkich zaangażowanych… i bezlitosność mijającego czasu.

korekta: Kornelia Farynowska

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA