search
REKLAMA
Ranking

PRAWDA CZASU, PRAWDA EKRANU. Filmy na faktach

Jacek Lubiński

25 sierpnia 2017

REKLAMA

Ponoć najlepsze scenariusze pisze życie. Często sięgają więc po nie filmowcy. Obecnie niemal co drugi film posiada już we wstępie dopisek „based on/inspired by a true story”, co jednak niekoniecznie przekłada się na historyczną prawdę (zresztą czasem, jak w Fargo, jest to jedynie wabik na widza). Jak zatem ocenić poszczególne dzieła wyrosłe z rzeczywistych wydarzeń? Jak wybrać te najlepsze? Na podstawie zgodności z faktami, wydźwięku całej opowieści czy też ogólnej jakości samego filmu? Poniżej kilka wybranych przykładów, które znakomicie łączą wszystkie te cechy, składając się w taki czy inny sposób na dobre kino. Oczywiście nie wyczerpują one tematu, zatem komentarze można wypełnić własnymi danymi.

Big Short

Będę szczery – nie mam bladego pojęcia, jak dokładnie film Adama McKaya oddaje to, co stało się w 2005 roku na amerykańskim rynku bankowym, dwa lata później kończąc się finansowym kryzysem, który pogrzebał połowę spółek na Wall Street. Ale już choćby fakt, że twórcy przeprowadzają mnie przez współczesną, poniekąd dalej przemilczaną historię kawałek po kawałku, zgrabnie dawkując poszczególne informacje, zasługuje na wyróżnienie. Choć liczba danych oraz ich waga potrafi przytłoczyć, forma opowieści jest wystarczająco atrakcyjna i wciągająca, żeby z seansu czerpać autentyczną przyjemność. Duża w tym zresztą zasługa solidnej stawki aktorskiej i naprawdę dobrego scenariusza, który trafnie otrzymał Oscara. Całość w dodatku zmusza do przemyśleń, nawet jeśli problem zza wielkiej wody wydaje się w nadwiślańskim kraju tak odległy. Być może same wnioski wypływające z fabuły nie są niczym nowym, ale nie zmienia to faktu, że Big Short jest nie tylko jednym z najlepszych filmów „gadanych”, ale bodaj najlepszym w finansowym temacie.

Eksperyment

Nie do końca na faktach, gdyż Oliver Hirschbiegel oparł swój film przede wszystkim o książkę Mario Giordano pod tytułem Black Box, która wzięła na tapet słynny stanfordzki eksperyment więzienny z 1971 roku. Ten nie skończył się co prawda równie krwawo jak w filmie z początku XXI wieku, gdyż został przerwany na prośbę osób trzecich. Mimo to bardzo dużo zaprezentowanych w fabule wydarzeń potoczyło się w ten sam bądź bardzo podobny sposób, co daje do myślenia, co by było, gdyby w rzeczywistości również zdecydowano się go kontynuować lub utracono by nad nim kontrolę. Pod tym względem dzieło Hirschbiegela, nawet jeśli odrobinę przejaskrawione/przedramatyzowane, nie pozostawia żadnych złudzeń. Zresztą dosłownie parę lat po premierze w jednym z amerykańskich więzień dla terrorystów doszło do jeszcze gorszych wydarzeń…

Lot 93

Dokument sfabularyzowany – tak w skrócie można nazwać film Paula Greengrassa z 2006 roku. Reżyser z pomocą profesjonalnej ekipy i aktorów wiernie odtworzył ostatnie chwile życia pasażerów tytułowego lotu – org. United 93 – który feralnego 11 września 2001 roku miał być jednym z samolotów, w imię Allaha zadających krwawy cios Ameryce. Jego celem był Waszyngton, lecz dzięki determinacji pasażerów maszyna rozbiła się na polach Pensylwanii, zabijając “tylko” wszystkich uczestników lotu. Nie wszystkie rzeczy, które zdarzyły się w międzyczasie na pokładzie, są w pełni znane, wliczając w to dokładny cel terrorystów. W pewnych kwestiach można jedynie dywagować, zatem filmowcy zmuszeni byli zapełnić jakoś białe plamy własnymi interpretacjami. Tych jednak nie sposób odróżnić od informacji i nagrań, które publicznie udostępniono po tragedii. Zresztą całą prawdę znają w tym wypadku jedynie ofiary katastrofy. Reszta to po prostu bardzo dobre, trzymające na krawędzi fotela (i wiary w sukces) kino.

Ostatnia rodzina

Kolejny specyficzny mariaż rzeczywistości z dziesiątą muzą. Film po części biograficzny, ale też będący bardziej kinowym zapiskiem pewnej ery, próbą przybliżenia publiczności słynnej, lecz przecież tylko jednej z wielu rodzin polskich. Twórcy dość wybiórczo, ale niezwykle zgrabnie i, co ważne, spójnie, z głową ukazują trzydziestoletni okres życia Beksińskich – Zdzisława, Tomasza oraz będącej swoistą ostoją familii Zofii. To prawdziwy konflikt charakterów, koncert ekscentryczności postaci, w który wkrada się zmieniająca się za oknem codzienność. Zamiast kronikarskiego przywiązania do detali mamy emocjonującą fabułę, politykę całkowicie zastępuje prywatność sytuacji, a aktorskie interpretacje stawiane są ponad dokumentalny autentyzm. Stąd film Jana P. Matuszyńskiego wywołał nieco kontrowersji wśród osób bardziej zaznajomionych z tematem. Najwięcej zarzucano przede wszystkim wcielającemu się w Tomka Dawidowi Ogrodnikowi, który na ekranie szarżuje czasem aż nadto. Ale nie umniejsza to nic ani pamięci Beksińskich, ani jakości filmu, będącego szczerym i często bolesnym portretem najważniejszej komórki społecznej, w której każdy może odnaleźć jakąś cząstkę siebie.

Pasja

Kontrowersyjne odtworzenie przez Mela Gibsona ostatnich godzin życia Jezusa Chrystusa. Kontrowersyjne nie tylko przez wzgląd na religijne, a więc niekoniecznie wiarygodne dla każdego widza korzenie historii czy posługiwanie się przez aktorów archaicznymi językami, co, przede wszystkim, zapodaną w iście naturalistycznym stylu przemocą. Ale też i o to chodziło – o pokazanie autentycznego cierpienia, jakiego w imię grzechów ludzkości doświadczył Syn Boży, z całym towarzyszącym temu wydarzeniu „dobrodziejstwem inwentarza”. Zresztą nie tylko lejąca się na podłogę posoka i okaleczony Jim Caviezel porażają autentyzmem oraz surowością formy. Z tego filmu, z każdego jego kadru i ujęcia wręcz bije swoista prawda tamtych czasów. Nawet sam papież przyznał ponoć po jego obejrzeniu, że „tak właśnie było”. Amen.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA