search
REKLAMA
Ranking

POKAŻ SWOJE DRUGIE OBLICZE. Debiuty reżyserskie aktorów

Mariusz Czernic

13 kwietnia 2017

REKLAMA

3. Los człowieka (1959), reż. Siergiej Bondarczuk

aka Судьба человека (Sudba Czełowieka) / Fate of a Man / The Destiny of a Man

Jeden z najważniejszych filmów radzieckiej nowej fali. Jedna z tych ambitnych produkcji, które – uwolnione z okowów stalinowskiego socrealizmu – zachwycały nie tylko w krajach komunistycznych, lecz także po zachodniej stronie żelaznej kurtyny. Takie filmy jak Lecą żurawie (1957) Michaiła Kałatozowa, Ballada o żołnierzu (1959) Grigorija Czuchraja i Los człowieka (1959) Siergieja Bondarczuka w podobnym duchu opowiadały o wojnie, która wówczas nie była jeszcze tak odległym wspomnieniem, jakim jest teraz. Te filmy połączyło kilka czynników (temat, kraj, czasy wojny), ale inaczej rozłożono akcenty. W pierwszym zobrazowano nieznośną tęsknotę i koszmar oczekiwania na najgorsze. W drugim przedstawiono utraconą młodość oraz kiełkujące uczucie, które z powodu wojennej zawieruchy nie może doczekać się spełnienia. Z kolei w debiucie Bondarczuka, będącym ekranizacją opowiadania Michaiła Szołochowa, mamy historię człowieka skazanego na życie. Śmierć ociera się o niego, zabierając po drodze towarzyszy. Zmuszony jest iść przez życie dalej – wycieńczony psychicznie i fizycznie.

Siergiej Bondarczuk to znany aktor, odtwórca roli słynnego literata Tarasa Szewczenki (1951), a także szekspirowski Otello (1956) z adaptacji Siergieja Jutkiewicza. Jako reżyser odniósł międzynarodowy sukces, adaptując klasykę literatury rosyjskiej – Wojnę i pokój Lwa Tołstoja. Jego czteroczęściowa adaptacja, ukończona w 1966, zdobyła Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny w 1969. Ale już w debiutanckim dziele pokazał się jako zdolny filmowiec biegle posługujący się językiem kina, czyli kamerą, montażem i aktorami. Służą mu one do wywołania emocji, przede wszystkim wzruszeń.

Krytykowany za pompatyczność i natrętną symbolikę reżyser stworzył przejmujący i gorzki dramat o jasnym przekazie: „Co by nie było, żyć trzeba”. Film, który doskonale łączy monumentalizm kina batalistycznego z kameralną produkcją o życiu jednostki, wybranej z tłumu, pokonującej liczne przeciwności losu i próbującej zrozumieć meandry świata, w którym przyszło jej żyć. Los człowieka to nie tylko wyjątkowo udany debiut reżyserski, ale i wybitne osiągnięcie aktorskie Bondarczuka. Reżyserując samego siebie, stworzył poruszającą, bardzo wymowną kreację człowieka zmęczonego, który ma mocną głowę do alkoholu i zwykłą ludzką wrażliwość. Jest to również pierwszy radziecki film traktujący poważnie temat sowieckich jeńców wojennych w niemieckich obozach pracy.

4. Dwa oblicza zemsty (1961), reż. Marlon Brando

aka One-Eyed Jacks

Fakt, że Burt Lancaster, John Wayne i Kirk Douglas zdecydowali się wyreżyserować western, nie powinien dziwić. Przecież temu gatunkowi wiele poświęcili czasu i energii, występując w szeregu lepszych i gorszych produkcji o Dzikim Zachodzie. Ale Marlon Brando nie był z tym gatunkiem związany – z filmów lat pięćdziesiątych najbliższy westernom jest Viva Zapata (1952), ale jednak ze względu na scenariusz Johna Steinbecka i reżyserię Elii Kazana jest to kino innego rodzaju. Zanim One-Eyed Jacks trafił do kin, napotkał liczne problemy – Brando doprowadził do zwolnienia dwóch scenarzystów, Sama Peckinpaha i Caldera Willinghama, a także reżysera Stanleya Kubricka. Razem z Guyem Trosperem dokończył tę historię, luźno inspirując się powieścią The Authentic Death of Hendry Jones Charlesa Neidera, która jest przetworzeniem motywów z biografii Billy’ego Kida. Fakt, że aktor nie specjalizował się w tym gatunku, podziałał na jego korzyść. Powstało dzieło wyróżniające się na tle ówczesnej produkcji amerykańskiej, docenione jednak dopiero po latach – tuż po premierze film otrzymał mieszane recenzje krytyków.

Brando nakręcił ponoć aż pięć godzin materiału. Logiczne jest, że należało to skrócić – przecież nawet Ben-Hur (1959) nie trwał aż tyle. Do kin trafiła wersja trwająca sto czterdzieści jeden minut – jak na western wciąż dużo, ale całe szczęście, że nie próbowano bardziej pociąć tego filmu. Skróty nie pozbawiły filmu spójności, akcja toczy się swobodnym rytmem, a konflikt pomiędzy dwoma antagonistami jest wyrazisty i trzyma w niepewności. O czym właściwie jest ten film? O miłości, zemście, szukaniu własnego miejsca, czyli o tym samym, co znaczna większość westernów. Siła tkwi w sposobie przekazu, aktorstwie, nastroju budowanym między innymi przez scenerię (zapadłe dziury, pustkowia, ale także rzadko w tym gatunku spotykany nadmorski krajobraz). Typowa dla męskiego kina drapieżność objawia się w scenie biczowania głównego bohatera, ale zostaje wymieszana z melodramatycznym wątkiem miłosnym, który wprowadza sporą dawkę liryzmu. Paradoksem jest, że kobieta miała być tu tylko narzędziem zemsty, przynętą, a okazała się obiektem uczuć bohatera.

Jedyną nominację do Oscara otrzymał operator Charles Lang. W sumie tego fachmana wyróżniono aż osiemnastoma nominacjami, tylko raz honorując jego pracę pozłacaną statuetką. Oprócz Marlona Brando kapitalny występ zaliczyli mistrzowie drugiego planu: Karl Malden i Ben Johnson. W rolach przepełnionych niepokojącą dwuznacznością wypadali szczególnie przekonująco. Gdy odgrywali postacie, u których prostoduszność sąsiaduje z prostactwem i drapieżnością. Tak jak tutaj, gdzie prawie każdy mężczyzna to człowiek prosty, ulegający pokusom. Postać Maldena dla garści złota zostawił kumpla na pastwę losu. Gdy ustatkował się, założył rodzinę i zdobył posadę szeryfa dopadła go przeszłość, którą miał nadzieję ukryć za odznaką stróża prawa. Pewnych win nie da się zmyć kilkoma dobrymi uczynkami. Film jest posępny i refleksyjny, ale najbardziej dobijający jest fakt, że dobrze zapowiadającą się karierę Piny Pellicer, aktorki meksykańskiej, przerwała samobójcza śmierć w 1964 (miała zaledwie trzydzieści lat). Za rolę w filmie Marlona Brando otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki na festiwalu w San Sebastián.

Mariusz Czernic

Mariusz Czernic

Z wykształcenia inżynier po Politechnice Lubelskiej. Założyciel bloga Panorama Kina (panorama-kina.blogspot.com), gdzie stara się popularyzować stare, zapomniane kino. Miłośnik czarnych kryminałów, westernów, dramatów historycznych i samurajskich, gotyckich horrorów oraz włoskiego i francuskiego kina gatunkowego. Od 2016 „poławiacz filmowych pereł” dla film.org.pl. Współpracuje z ekipą TBTS (theblogthatscreamed.pl) i Savage Sinema (savagesinema.pl). Dawniej pisał dla magazynów internetowych Magivanga (magivanga.com) i Kinomisja (pulpzine.pl). Współtworzył fundamenty pod Westernową Bazę Danych (westerny.herokuapp.com). Współautor książek „1000 filmów, które tworzą historię kina” (2020) i „Europejskie kino gatunków 4” (2023).

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA