search
REKLAMA
Fantastyczny cykl

PODRÓŻ NA KSIĘŻYC (1902)

Jakub Piwoński

30 września 2016

REKLAMA

tripmoon-final2

Filmowa fantastyka naukowa to gatunek o długiej i bogatej tradycji. By sięgnąć jego korzeni, musimy odbyć podróż aż do początków kinematografii. Można nawet wysnuć odważną tezę, że to właśnie ukazywane na dużym ekranie pierwsze futurystyczne widowiska przyczyniły się do ukształtowania właściwej i znanej dziś sztuki filmowej. Znaczenie ulubionego przeze mnie gatunku dla rozwoju kina jest więc niebagatelne. Przyczynek do wysnucia tych wniosków dał mi Georges Méliès – pionier kina – oraz jego najsłynniejsze dzieło.

Podróż na Księżyc to niespełna trzynastominutowy film, nakręcony w  1902 roku. I jest to prawdziwa klasyka kinematografii. Każdy kinoman choć raz widział słynny kadr z księżycową twarzą „skaleczoną” pociskiem w oko. W popkulturze ugrzązł ten obraz na stałe – dekady później wykorzystany został w teledysku do Heaven for Everyone zespołu Queen. Gdy Podróż na Księżyc ogląda się dziś, zachowując przy tym współczesną perspektywę estetyczną, nie da się ukryć, że całość jawi się wyjątkowo groteskowo.  Wszak ogół elementów realizacji, na czele z pantomimicznym aktorstwem, bije po oczach prymitywizmem. Ale ja lubię na te trzynaście minut wyłączyć wszystkie moje doświadczenia kinowe i patrzeć na dzieło Mélièsa z perspektywy tamtego widza, dopiero poznającego magię ożywionego obrazu. Wówczas skłonny jestem dojrzeć w filmie potencjał bycia jednym z pierwszych kinowych widowisk.

Ale zacznijmy od początku. Pierwsze publiczne pokazy braci Lumière, zorganizowane w 1895 roku, od początku robiły furorę. Wjeżdżający na stację pociąg mógł szokować, gdyż był przykładem ożywienia fotografii, czyli materii dotychczas statycznej. Ale przy całej swojej wspaniałości i przełamywaniu barier tym prowizorycznym filmom brakowało przede wszystkim polotu i magii – elementów, które wyniosłyby je ponad ramy doskonalszej formy dokumentacyjnej.

Georges MŽlis

Jednym z widzów pokazu braci Lumière był Georges Méliès właśnie. W dziedzinie dostarczania widowni rozrywki miał już wtedy spore doświadczenie, gdyż jako zawodowy iluzjonista posiadał własny teatr, w którym zabawiał publikę swymi występami. Pozwoliło mu to zafascynować się możliwościami kinematografu, gdyż dostrzegł w nowej technologii szansę na jeszcze lepsze operowanie sceniczną iluzją. Filmy, które zaczął kręcić w swoim atelier, na początku niewiele różniły się od tego, co zaprezentowali słynni francuscy bracia. Z czasem jednak Méliès zaczął urozmaicać swoje ruchome obrazy o nowe elementy, które dziś wpisują się w tradycje sztuki filmowej i są częściami składowymi jej uniwersalnego języka. A, co wymaga podkreślenia, fantastyka naukowa dała francuskiemu wizjonerowi grunt do realizacji swoich pomysłów.

Reżyser zasłynął przede wszystkim wdrożeniem do filmu pierwszych efektów specjalnych. Co ciekawe, z ich wynalezieniem wiąże się przypadek. Gdy Méliès realizował jeden ze swych obrazów, podczas kręcenia placu jego aparat zawiesił się na około minutę. W tym czasie wiele kręconych osób i pojazdów zmieniło swoje położenie. Dało to efekt tzw. stopklatki. Po ponownym przystąpieniu do kręcenia i późniejszej projekcji wyszło na jaw, że postacie na planie zamieniły się miejscami. Wniosło to wówczas szerokie możliwości w materii tworzenia ekranowej iluzji. Znikanie i pojawianie się obiektów oraz ich kopiowanie wspomagane było innymi zabiegami ze sfery wizualnej, takimi jak kostiumy i dekoracje. Méliès jako pierwszy eksperymentował także z barwieniem kadrów.

a-trip-to-the-moon-1024x685

Całej tej magii jesteśmy w stanie doświadczyć w Podróży na Księżyc. Ale, co równie istotne, film Mélièsa zapowiada także wprowadzenie do sztuki filmowej innego fundamentalnego elementu – fabuły. Choć już Polewacz polany braci Lumière z 1895 miał znamiona fabuły, w pełnej krasie wprowadzona do filmu została nieco później, właśnie za sprawą myśli Mélièsa. Jak wypadło to przy okazji Podróży na Księżyc? Jak sam tytuł wskazuje, film opowiada o realizacji odwiecznego pragnienia człowieka: wyruszenia w przestrzeń kosmiczną. Pragnienia stanowiącego później esencję science fiction. Historia oparta została na motywach dwóch literackich klasyków gatunku: Z Ziemi na Księżyc Juliusza Verne’a oraz Pierwsi ludzie na Księżycu H. G. Wellsa. W ten sposób rozpoczęła się powszechna praktyka sięgania do tradycji literatury w celu przetworzenia i unaoczniania jej treści przy pomocy ruchomego obrazu. A fascynację Mélièsa kosmosem można było po raz pierwszy zauważyć w filmie Sen astronoma z 1898, który wygląda dziś jak przygrywka do tego, co pokazane zostało w rozwiniętej formie Podróży na Księżyc.

Fantastyczna podróż u Mélièsa staje się możliwa dzięki wystrzeleniu wielkiego pocisku, w którym mogli skryć się podróżujący naukowcy (w rolę jednego z nich wcielił się sam reżyser, który często występował w swoich filmach). Ci wcześniej zgodnie zaplanowali zarówno sposób podróży, jak i jej ostateczny cel, czyli Srebrny Glob. Na miejscu spotykają groźnych tubylców, których, jak się okazuje, można bardzo łatwo unicestwić – bo wystarczy do tego dotknięcie parasolem. Wkrótce naukowcy powracają na Ziemię w świetle chwały, wraz z jednym pasażerem na gapę… To nie jest fabuła, która może porwać widza z dzisiejszej perspektywy. Ale jest pierwszą realizacją motywu, który dla gatunku pozostanie przez lata esencjonalny. Treść zawiera ponadto wstęp, rozwinięcie i zakończenie, co już wtedy wystarczyło, by się wyróżnić i dać podwaliny do ukształtowania klasycznej, scenariuszowej konstrukcji.

maxresdefault

Przełomowość filmu była już odczuwana w dniu premiery. Méliès po sukcesie Podróży na Księżyc we Francji pojechał z filmem do USA, by tam zarobić na jego wyświetlaniu. Na miejscu spotkała go jednak niemiła niespodzianka. Tamtejszy pionier kina, Thomas A. Edison, wraz ze świtą swych techników, ukradkiem stworzył kopię filmu Mélièsa. Podróż na Księżyc była przez to pokazywana za oceanem już od kilku tygodni. Działano wówczas w myśl zasady, że co nie jest zakazane – jest dozwolone. Tym samym Méliès nigdy nie zarobił grosza na projekcji swojego dzieła w USA. To był początek końca jego kariery, której finałem było bankructwo. Méliès zaszył się wówczas w prowadzonym przez siebie sklepie z zabawkami. Dopiero po latach pewien dziennikarz przypadkowo rozpoznał słynnego reżysera i postanowił raz jeszcze przypomnieć, jak ważną jest postacią dla kinematografii. Na kanwie tej historii powstał film Hugo i jego wynalazek Martina Scorsesego, składający hołd wielkiemu twórcy.

Założenia gatunku, którego jedynym ograniczeniem w tworzeniu treści jest wyobraźnia fantasty, sprzyjały przekraczaniu granic filmowej wizji i wdrażaniu pionierskich inicjatyw. Podróż na Księżyc wywarła ogromny wpływ na kształt nie tylko późniejszych filmów science fiction, ale także całego kina. Wdrożenie na stałe fabuły do filmu oraz urozmaicenie różnymi elementami wizualnej oprawy miało niebagatelne znaczenie dla sztuki filmowej. Bez tego nie byłoby tego, co umownie nazywamy „magią kina”. W materiałach poświęconych twórcy natrafiłem na określenie: „zastał film dokumentem, a zostawił widowiskiem”. I trudno o lepsze podsumowanie jego twórczości, której Podróż na Księżyc jest znamienitym przykładem.

Tak się składa, że film dostępny jest w całości w serwisie YouTube. Zapraszam do seansu:

korekta: Kornelia Farynowska

https://www.youtube.com/watch?v=_FrdVdKlxUk

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA