POD LUPĄ I MIKROSKOPEM. Maleńcy bohaterowie na wielkim ekranie
Ant-Man z Osą właśnie dzielą i rządzą w kinach. Ale nie oni pierwsi byli sympatycznymi mikrusami widzianymi na wielkim ekranie. Poniżej zbiór najważniejszych filmów z ludzkimi bohaterami, których moglibyśmy trzymać w szufladzie i raz w miesiącu karmić kostką cukru oraz poić wodą w naparstku.
Człowiek, który się nieprawdopodobnie zmniejsza
Klasyka science fiction, adaptacja książki Richarda Mathesona o nieco krótszym tytule. Zwykły człowiek za pomocą niezwykłego wydarzenia w trakcie wakacji zaczyna maleć – jak się potem okazuje, wskutek napromieniowania. Początkowo jedynie jego ubrania wydają się ciut przyduże. Wkrótce jednak Scott zaczyna mieć problemy także z dostaniem się na kanapę czy krzesło. I na tym bynajmniej nie koniec jego problemów, które rosną w miarę, jak on sam maleje. Swego czasu ogromny przebój – i to pomimo faktu, że końcówka jest dość gorzka i nieoczywista, zwłaszcza dla widowni późnych lat 50., w których powstał. Znakomite efekty praktyczne sprawiają, że właściwie nic a nic się nie zestarzał.
Fantastyczna podróż / Interkosmos
W gruncie rzeczy obie te produkcje prawią o tym samym – zmniejszeniu naukowców do rozmiarów ludzkich krwinek i wraz z mikroskopijnym pojazdem wpuszczeniu ich do organizmu innej osoby. Różnice są jednak znaczne. W Fantastycznej podróży – będącej podstawą dla późniejszej książki Isaaca Asimova – jest to uzasadniony i jak najbardziej poważny zabieg, przeprowadzony celem uratowania życia (a w szerszej perspektywie także wygrania kolejnej bitwy zimnej wojny z ZSRR). Interkosmos to z kolei komedia przygodowa pełną gębą, a momentami wręcz parodia poprzednika. Tutaj wszystko jest dziełem przypadku, wliczając w to samo wszczepienie filigranowego ochotnika w… tyłek innego mężczyzny. Oba filmy są jednak wyborną zabawą, doskonałą formalnie, niegłupią i ze świetnie dobraną obsadą.
Hook
Mała perełka w morzu olbrzymów. Magiczna kraina Piotrusia Pana także pod sterami Stevena Spielberga nie mogła wszak obejść się bez postaci psotnego Dzwoneczka, w którego tu wciela się przeurocza Julia Roberts. Jej wielki uśmiech w rozmiarze miniaturowym; krótka, chłopięca czupryna i fikuśne skrzydełka wraz z niewielką pomocą speców od efektów specjalnych sprawiają, że trudno myśleć o tym filmie w oderwaniu od małej wróżki, która łatwo kradnie tu dla siebie kilka scen.
Indianin w kredensie
Podobne wpisy
Franka Oza ekranizacja znanej i lubianej powieści dla dzieci autorstwa Lynne Reid Banks. Tytuł mówi tu właściwie wszystko – dziewięcioletni bohater znajduje pewnego dnia w swoim kredensie małego, żywego Irokeza o imieniu Mały Niedźwiedź. To rezultat magii, dzięki której nie tylko Indianin dosłownie wyjdzie z szafy… Sympatyczne kino młodzieżowe, które miało tego pecha, że do kin weszło w tym samym roku co legendarne Toy Story, i przez to przepadło finansowo. Filmy te mają ze sobą trochę wspólnego (choćby sam fakt „zabawek” z duszą), niemniej, mimo wszystko, bardziej namacalny wydaje się właśnie Indianin… W swej książkowej wersji doczekał się on zresztą aż czterech kontynuacji, więc może kiedyś podzieli jeszcze los wspomnianego hitu Pixara.