Po drugiej stronie kamery. Najciekawsze filmy wyreżyserowane przez aktorów
W karierze niejednego aktora przychodzi taki moment, gdy postanawia nakręcić własny film. Oto zestawienie najciekawszych produkcji, które zostały wyreżyserowane przez ekranowych gwiazdorów. Niektóre z nich weszły do grona kinowych klasyków.
Kino historyczne Mela Gibsona
Mel Gibson jest wyjątkowo płodnym twórcą produkcji historycznych (a mówiąc ściślej: martyrologicznych peanów). Jednym z najsłynniejszych filmów, które wyreżyserował, jest oczywiście Braveheart. Waleczne serce – obraz poświęcony szkockiemu powstaniu pod przywództwem Williama Wallace’a. Pomimo kilku nieścisłości historycznych produkcja dość dobrze oddawała klimat XIII-wiecznej Brytanii. Zresztą historia stanowiła dla Gibsona jedynie tło do opowiedzenia legendy o niebywałym męstwie i bohaterstwie jednego człowieka. Bo – jak trafnie zauważył Sebastian Pyka w tekście Braveheart, czyli szkockość uwznioślona – nie jest to “wiarygodna kronika, a legenda, w której fakty i mity przeplatają się ze sobą”.
W reżyserskim dorobku Gibsona znalazły się również ciekawe filmowe eksperymenty – pozycje historyczne, w których bohaterowie posługują się oryginalnymi językami sprzed stuleci. Mowa o Pasji, poświęconej męczeństwu Jezusa oraz Apocalypto, którego akcja osadzona jest w XVI-wiecznym Meksyku. Mesjasz komunikujący się ze światem w języku aramejskim oraz Majowe konwersujący w yucatec to ciekawy zabieg, mający dodać większego realizmu. Mimo to w tych filmach również nie obyło się bez historycznych fałszów i absurdów. W Pasji Jezus i Poncjusz Piłat prowadzą swobodny dialog, chociaż każdy z nich mówi w innym języku. Tymczasem nie wiadomo, czy Chrystus znał mowę namiestnika Judei (czyli łacinę), ani czy ten drugi posługiwał się aramejskim (chociaż mógł poznać podstawy tego języka). Obaj znali za to prawdopodobnie grekę i w tym języku powinni porozumiewać się ze sobą u Gibsona. Znacznie więcej nieprawidłowości znajdziemy w Apocalypto. Najważniejszą z nich jest kwestia składania krwawych ofiar bóstwom – praktyki te były powszechne nie u Majów, lecz u Azteków. Nie ma również dowodów na to, aby odbywały się regularne “polowania” na mieszkańców wiosek, w celu złożenia ich w ofierze.
Podobne wpisy
Na szczególną uwagę zasługuje najnowsze dzieło Gibsona Przełęcz ocalonych. Jest to oparta na faktach historia Desmonda Dossa – amerykańskiego sanitariusza z czasów II wojny światowej, który jadąc na front postanowił pozostać wierny swoim religijnym przekonaniom. Odmówił noszenia broni i zabijania, co nie przeszkodziło mu jednak zostać bohaterem wojennym.
Iwo Jima z dwóch perspektyw
Bitwa o wyspę Iwo Jima była jednym z najważniejszych starć wojny na Pacyfiku (zaciętość Japończyków broniących Iwo Jimy oraz Okinawy miała utwierdzić Amerykanów w słuszności decyzji o zrzuceniu bomb atomowych). Ewentualna wygrana aliantów otwierała im bezpośrednią drogę do desantu na teren Cesarstwa. Clint Eastwood postanowił przedstawić tę historię z różnych perspektyw.
W 2006 roku odbyły się premiery jego dwóch filmów: Listów z Iwo Jimy oraz Sztandaru chwały. Pierwsza z tych pozycji przedstawiała straceńcze losy japońskich oddziałów, przygotowujących się do odparcia amerykańskiej ofensywy. Scenariusz został po części oparty na listach dowódcy obrony wyspy, gen. Tadamichi Kuribaiashiego, do jego rodziny. Eastwood podszedł do tematu bardzo profesjonalnie, odczarowując utarte mity o japońskich żołnierzach. Obrońcy Iwo Jimy nie stanowią tutaj monolitu. Na ekranie widzimy wiele osobowości – są wśród nich zarówno fanatyczni dowódcy, którzy wolą popełnić samobójstwo niż się poddać, jak i zwykli szeregowi, pragnący wrócić za wszelką cenę do swoich rodzin. Niektórzy nie mają żadnego doświadczenia w walkach, trafili tu prosto z poborów. Zupełnie do nich nie trafiają patetyczne hasła militarystów, prawiących o honorowej śmierci i walce do ostatniego żołnierza. Jakże inny jest to obraz od powszechnie dziś znanego wizerunku japońskich żołdaków.
Sztandar chwały przedstawiał tę samą bitwę z punktu widzenia atakujących. Po serii dramatycznych starć przychodzi kulminacyjny moment: żołnierze zatykają amerykańską flagę na szczycie góry Suribachi. Wydarzenie to, uwiecznione na zdjęciu przez fotografa Joego Rosenthala, stało się później jednym z najbardziej rozpoznawalnych obrazów II wojny światowej. Sztandar chwały odwoływał się zatem do wzniosłej symboliki, trafiając w ten sposób do patriotycznych uczuć amerykańskiej widowni.
W pętli czasu
Prezenter pogody Phil Connors ma przygotować relację ze święta zwiastującego nadejście wiosny – tzw. Dnia Świstaka. Po realizacji materiału stwierdza, że był to zdecydowanie najgorszy dzień w jego życiu. Jak na ironię, wpada w pętlę czasu i przeżywa 2 lutego jeszcze kilkadziesiąt razy.
Reżyserem tej przewrotnej komedii był Harold Ramis – amerykański aktor znany głównie z roli w filmie Pogromcy duchów. Jego dzieło okazało się strzałem w dziesiątkę. Dzień świstaka uchodzi obecnie za pozycję kultową. Publicyści i fani wciąż zastanawiają się, ile razy powtarzał się feralny dzień Phila. Według portalu Filmweb główny bohater spędził w pętli czasowej ponad miesiąc, a dokładnie 34 dni. Znacznie wyższe szacunki podaje natomiast Simon Gallagher, redaktor naczelny serwisu What Culture. Po przeprowadzeniu szczegółowej analizy stwierdził, że dzień Phila trwał aż 33 lata.
Na koniec mała ciekawostka. W ubiegłym roku brytyjska stacja Sky Comedy postanowiła uczcić 2 lutego, wypełniając filmem Ramisa całą ramówkę zaplanowaną na ten dzień. Obraz został wówczas wyświetlony 13 razy z rzędu. Emisja trwała w przybliżeniu 22 godziny (film trwa 101 minut).
CZYTAJ DALEJ (dramat wojenny Angeliny Jolie, western Kevina Costnera)