PLAKATY-SPOILERY, które ZDRADZAJĄ FILM
To oczywiste, że rolą plakatu jest głównie informowanie widza o tym, czego może spodziewać się w filmie, a także zachęcanie do jego obejrzenia. Problem rodzi się jednak wtedy, gdy z plakatu można wyczytać zbyt wiele, psuje to bowiem najzwyczajniej seans. Spece od promocji chcieli wykonać swoją pracę za dobrze i dobierając obrazek wyróżniający, nie zwrócili uwagi, że zdradza on istotny element fabuły. Choć czasem takie działanie było najpewniej w pełni świadome. Oto przykłady.
Ostrzegam – tekst siłą rzeczy aż roi się od spoilerów.
Planeta małp
A więc on cały czas był na Ziemi…?
Podobne wpisy
Na plakacie został umieszczony ikoniczny moment kina science fiction i jeden z najważniejszych zwrotów fabularnych w historii. W pamiętnym finale Planety małp główny bohater jest zszokowany faktem, że tak naprawdę nie wylądował na obcej planecie, ale po prostu przeniósł się w czasie i cały czas przebywał na Ziemi, tylko w przyszłości. Z jednej strony można to interpretować jako epicki strzał w stopę, bo trudno o bardziej czytelny przykład zepsucia seansu widzowi jeszcze przed jego odbyciem. Z drugiej jednak wypada oddać plakaciście sprawiedliwość, gdyż zdołał utrwalić w swojej wizji to, co stanowi istotę całego widowiska. Bo jak by nie patrzeć, zniszczona Statua Wolności stała się dla kina postapokaliptycznego swoistym symbolem cywilizacyjnego upadku, niejednokrotnie wykorzystywanym w innych produkcjach.
Prometeusz
Mniejsza o statek, gdzie ten Obcy…?
Film mający z założenia stanowić prequel oryginalnej serii o Obcym wyraźnie podzielił widownię, w tym najzacieklejszych fanów. Choć sam zaliczam się do tej grupy, której obraz Ridleya Scotta nie rozczarował, a wręcz przeciwnie, to jednak musiałbym być ślepy, by nie zauważyć mankamentu tkwiącego w jednym z plakatów promocyjnych tego dzieła. Widzimy na nim to, czego widzieć nie powinniśmy. W finale widowiska tytułowy statek w sposób spektakularny się rozbija. Ja wiem, że wszelkie wybuchy potrafią uatrakcyjniać plakat, ale akurat tutaj ta zasada działa na niekorzyść marketingowców. Dobrze, że nie był to główny projekt.
Uwolnić orkę
Willy będzie wolny, na szczęście…
Znany i lubiany film familijny z lat dziewięćdziesiątych opowiada o przyjaźni młodego chłopca z orką o imieniu Willy. Gdy na jaw wychodzą niecne zamiary właściciela oceanarium względem orki, chłopiec obiera sobie za cel uwolnienie ssaka z opresji. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że plakat widowiska raz, że zdradza, w jaki sposób do owego uwolnienia dochodzi, dwa, kompletnie psuje napięcie towarzyszące kulminacyjnej scenie. Ale trzeba jednak oddać specom od promocji jedno – wybierając akurat tę scenę na wizytówkę projektu, sporo ryzykowali, jednak z perspektywy czasu okazała się ona dla filmu na tyle charakterystyczna, że dziś, wspominając Uwolnić orkę, ma się przed oczami właśnie ten emocjonujący fragment.
Ocalony
A gdzie reszta współtowarzyszy broni…?
Oparte na faktach widowisko z 2013 roku przenosi nas do ogarniętego wojną Afganistanu. Czterej amerykańscy komandosi starają się odeprzeć atak znacznie liczniejszej grupy talibów. Czy im się powiedzie? Patrząc na tytuł filmu, zarówno ten polski, jak i przede wszystkim ten oryginalny (Lone survivor tłumaczymy jako “jedyny ocalały”), oraz plakat, na którym uwypuklona zostaje tylko jedna postać, nie należy mieć wątpliwości co do tego, jak potoczy się fabuła. A ja nie jestem do końca przekonany, czy zdradzanie widowni tej wolty już na wstępie (i siłą rzeczy wycięcie z promocji filmu nazwisk Bena Fostera czy Taylora Kitscha) było dobrym pomysłem. No ale co ja tam wiem.
Rocky IV
Mam wrażenie, że Rocky tym razem wygra…
To oczywiste, że pojedynek Rocky’ego w czwartej odsłonie jego przygód miał podtekst polityczny. U schyłku zimnej wojny ringowe starcie Amerykanina z Rosjaninem można było odbierać jako siłowanie się dwóch mocarstw o prym na świecie. Równie oczywisty musiał być także wynik tego pojedynku. Amerykanie postawili na swojaka, w symboliczny sposób ucierając nosa Rosji. Ja wiem, że fabuła filmów o Rockym była często do bólu przewidywalna, ale w sytuacji, gdy końcowy gong może ogłosić albo wygraną naszego bohatera, albo remis, albo też pełną poświęcenia przegraną, stosunkowo słabe jest zdradzanie widzom już na plakacie, że znowu będą mieli do czynienia z happy-endem. Bo jak inaczej interpretować opatulonego w narodową flagę bohatera w triumfującej pozie?