PANIE NA EKRANIE. Filmowe biografie nietuzinkowych kobiet
Film biograficzny to niejednokrotnie wygodny samograj – jest aktualny temat, jest silna osobowość, jest budzące emocje zjawisko społeczne – jakikolwiek z tych czynników osobno, o kombinacjach nie wspominając, ma spore szanse powodzenia u widowni.
Dziś zestawienie filmów przedstawiających postacie kobiet, które w ten czy inny sposób znalazły swoje miejsce w historii.
Goryle we mgle (1988), reż. Michael Apted
Zaczynamy z grubej rury. Licząca sobie niemal trzydzieści lat ekranizacja historii Dian Fossey, badaczki goryli górskich, nie zestarzała się nawet o tydzień. Wrażenie robią nadal tak występujące w filmie zwierzęta (dziś z pewnością byłyby to animacje komputerowe), jak i gra odtwórczyni głównej roli, Sigourney Weaver. Ta ostatnia dostała niesamowitą szansę zrzucenia maski Ellen Ripley i pokazania bardziej wrażliwej strony, i wykorzystała ją do maksimum. Dian Fossey (1932–1985) to, obok Jane Goodall, najbardziej znana zoolog-prymatolog. Spędziła kilkanaście lat w Kongo i Rwandzie, badając życie goryli górskich i walcząc o zapewnienie ochrony ginącemu gatunkowi. Film powstał na podstawie jej pamiętników, dość wiernie, z niewielkimi tylko wyjątkami, przedstawiając życie badaczki.
Tina (1993), reż. Brian Gibson
Rola „Babci Rocka” była niewątpliwie dla Angeli Bassett sporym wyzwaniem. Film koncentruje się na wczesnych latach życia legendy muzyki, kończąc się w momencie, gdy Tina odnosi sukces jako piosenkarka solowa. Związek z Ike’em Turnerem (w tej roli rewelacyjny Laurence Fishburne) nie należał do najszczęśliwszych, i Bassett musiała udźwignąć zadanie pokazania przemiany Tiny z zahukanej, nieśmiałej dziewczyny o wielkim głosie w pewną siebie gwiazdę. Udało jej się to w pełni. Film jest ekranizacją powieści Tiny Turner Ja, Tina. Ike Turner, mąż piosenkarki, wydał własną książkę, w której twierdzi, że niektóre opisane przez Tinę zdarzenia nigdy nie miały miejsca. Prawda zapewne leży pośrodku, a film dodał jeszcze kilka szczegółów od siebie – wprowadził nieistniejącą postać Jackie, zmienił ojcostwo i rok urodzenia dziecka Tiny.
Niczego nie żałuję (2007), reż. Olivier Dahan
Edith Piaf (1915–1963), „mały Wróbelek”, mogłaby nie tylko talentem, ale i życiem obdzielić kilkanaście osób. Próba zmierzenia się z postacią tak niejednoznaczną, tak bogatą w doświadczenia, powinna była skończyć się całkowitym fiaskiem. A jednak tak nie jest. Niczego nie żałuję to jedynie skrawki życia legendarnej piosenkarki, wiele faktów, osób (w tym drugiego, dużo młodszego męża) pominięto milczeniem. Mimo to jest w tej ekranizacji magia Piaf, jej dusza. Główną rolę powierzono Marion Cotillard, niezbyt znanej szerzej w owym czasie francuskiej aktorce. Doskonała charakteryzacja jedynie pomogła Cotillard w zbudowaniu roli, byłaby bowiem zaledwie sztuczną maską, gdyby nie ocierająca się o geniusz kreacja Francuzki.
Monster (2003), reż. Patty Jenkins
Oscarowa rola pięknej Charlize Theron to opowieść o Aileen Wuornos, prostytutce skazanej na śmierć za wielokrotne zabójstwa. Wuornos to kolejna w tym zestawieniu pani, której życie, delikatnie mówiąc, nie rozpieszczało. Zgwałcona w wieku lat ośmiu, od trzynastego roku życia parająca się prostytucją, nie była bynajmniej delikatną panienką. Patty Jenkins, debiutująca w roli reżysera, nie uległa jednak tendencji do tłumaczenia motywów działania seryjnego mordercy traumą z dzieciństwa. Wuornos w jej wersji historii budzi może więcej współczucia i refleksji niż oryginał, tym niemniej film nadal pozostaje dość brutalny i wierny życiu. Theron, do roli oszpecona nie do poznania, mierzy się ze swoim zadaniem aktorskim w wyjątkowy sposób, zasługując bezdyskusyjnie na Nagrodę Akademii.