Publicystyka filmowa
OSTATNIE ROLE WIELKICH AKTORÓW. Zejście ze sceny
OSTATNIE ROLE WIELKICH AKTORÓW. Zejście ze sceny to refleksyjna podróż przez zakończenia karier, które mogłyby zdefiniować legendy kina.
Największe ikony kina mają ten problem, że jeśli ich kariery nie zakończy nagle niespodziewana śmierć lub przekreślający dalsze występy wypadek, to sami muszą wybrać moment, w którym najlepiej odpuścić sobie kolejne role, aby nie splamić swojego wizerunku, nie zostać przypadkiem zapamiętanym z groteskowego udziału w byle gównie (choć oczywiście nie jest to regułą). Wiedziało o tym wiele diw starego Hollywood. Także nie pojawiający się w filmach już od ponad dekady Gene Hackman znał swój umiar. Nie wszyscy jednak decydują się na emeryturę, nie każdy ma też szczęście do swoich finałowych wyborów zawodowych. Co też pokazuje poniższa lista.
Burt Lancaster
Jeden z największych gwiazdorów Hollywood lat 50. i 60. nie mógł wybrać sobie chyba lepszego zwieńczenia kariery, niż niesamowicie ciepła, wręcz dostojna rola w pięknym Polu marzeń z Kevinem Costnerem. Zagrał tam na poły mistyczną postać doktora Archibalda Grahama, który w jednej ze scen dosłownie objawia się we mgle (i nie, nie zabija – wręcz przeciwnie).
Mimo dość krótkiego czasu ekranowego Lancaster staje się kluczowym dla fabuły bohaterem i z łatwością zapada w pamięć dzięki swojej niezaprzeczalnej charyzmie i autorytetowi. Wspaniała, wyciszona kreacja, po której Lancaster pojawił się jeszcze w kilku telewizyjnych produkcjach, zanim zmarł na atak serca w 1994 roku.
Cary Grant
Grant był jednym z tych wielkich (wręcz naj największych), którzy szybko mieli dość zmieniającego się jak w kalejdoskopie przemysłu filmowego. Na emeryturę chciał się wybrać już w 1953 roku, ale ostatecznie dał się jeszcze namówić Alfredowi Hitchcockowi na główną rolę w Złodzieju w hotelu.
Ponieważ film okazał się sukcesem, Grant postanowił zostać na dłużej w kinie. Potem jego pożegnaniem z X muzą miała być Szarada z Audrey Hepburn, grając w której czuł się już zdecydowanie za stary. Ostatecznie spoczął na laurach w 1966 roku, a jego ostatnim występem była komedia Idź, nie biegnij – remake produkcji Wesoły sublokator z lat 40. Jego emerytura okazała się sporą niespodzianką dla widzów i kolegów, którzy nie raz jeszcze próbowali bezskutecznie ściągnąć go z powrotem. Co ciekawe, mimo rezygnacji z aktorstwa, Grant do końca pozostawał aktywny za kulisami, zasiadając w różnych zarządach i dzielnie wspierając biznes aż do swojej śmierci w 1986 roku.
Elizabeth Taylor
Zmarła w roku 2011 mega gwiazda swoją karierę zakończyła blisko dwie dekady wcześniej, wcielając się w kapryśną teściową Freda w kinowej wersji popularnego serialu animowanego Flintstonowie (w późniejszym sequelu jej rolę przejęła niezniszczalna Joan Collins). Na wielkim ekranie była to jej ostatnia rola, którą poniekąd zakpiła ze swojego wizerunku. Nie był to jednak ostatni występ. Ten nadszedł już na początku nowego wieku, kiedy to zdecydowała pokazać się u boku Shirley MacLaine, Debbie Reynolds oraz wspomnianej Collins w telewizyjnej produkcji Wieczny blask gwiazd (org. These Old Broads jest nieco bardziej dosadne i jednocześnie dwuznaczne, bo dosłownie oznacza Te stare pindy, ale też broads to w żargonie filmowym rodzaj oświetlenia).
Gregory Peck
Znany między innymi z oryginalnego Przylądka strachu legendarny aktor za swoją ostatnią rolę obrał epizod w… remake’u tegoż filmu z 1991 roku. Była to bardziej kurtuazyjna decyzja, niż faktyczna, wymagająca zaangażowania kreacja (choć w tym samym roku Peck wystąpił również u Normana Jewisona w Pieniądzach innych ludzi).
W tym specyficznym powrocie do przeszłości uczestniczył wraz z Robertem Mitchumem i Martinem Balsamem, dla którego także była to jedna z ostatnich ról. Co ciekawe, Peck, mimo bycia najstarszym w ekipie, przeżył obu swoich kolegów, odchodząc ostatecznie w 2003 roku (Balsam zmarł w 1996, Mitchum rok później).
James Stewart
Ulubiony everyman Ameryki opuścił nas w roku 1997, sześć lat wcześniej podkładając głos do animacji Myszy i koty na Dzikim Zachodzie – sequelu Amerykańskiej opowieści. Była to jego ostatnia przygoda z kinem. Jego finałowym fizycznym występem był natomiast Zielony horyzont z 1980 roku – japoński dramat egzystencjalny z przyrodą w tle, gdzie Stewart wcielił się w starca z pokaźną brodą.
Występ to o tyle kuriozalny, że nie ma tam tak naprawdę fabuły i aktor wygląda, jakby po prostu zabłądził na plan. Nie jest to dalekie od prawdy, gdyż Stewart zgodził się ponoć na zagranie paru scen będąc… na wakacjach w Kenii i do końca nie dowiedział się, w czym tak naprawdę przyszło mu grać. Za jego autentyczny występ aktorski należy zatem uznać mówiący wszystko tytuł The Magic of Lassie z 1978 roku, choć w latach 80. pokazał się jeszcze parę razy na małym ekranie – między innymi w popularnej mini-serii Północ-Południe.
Marilyn Monroe
Mityczna seksbomba lat 50. zmarła w tajemniczych okolicznościach w 1962 roku, w teorii z powodu przedawkowania środków nasennych. Nie dokończyła zatem kręcić komedii George’a Cukora Something’s Got to Give, w której partnerować miał jej Dean Martin. Z taśm, które przetrwały zachowało się niespełna czterdzieści minut materiału wykorzystanego potem w licznych dokumentach – słynnego ze względu na odważne sceny basenowe Marilyn, którą, jeśli wierzyć plotkom, studio i tak miało ponoć zwolnić ze względów budżetowych.
Ponieważ jednak w Hollywood nic nie ginie, szczątki tego projektu posłużyły za podstawę produkcji Przesuń się, kochanie z Doris Day i Jamesem Garnerem. Natomiast ostatnim pełnoprawnym filmem z Monroe pozostają oczywiście Skłóceni z życiem – skromne epitafium nie tylko dla niej, ale także partnerujących jej tam Clarka Gable’a i Montgomery’ego Clifta. Ten pierwszy zmarł jeszcze przed premierą, natomiast Clift odszedł przedwcześnie w 1966 roku, pojawiając się wcześniej już tylko w trzech innych filmach.
Marlon Brando
Powszechnie uznawany za największego aktora wszechczasów, Brando miał zakończyć karierę w sposób podobny do Stewarta – udzielając głosu animowanej postaci Pani Sour (!!) w ostatecznie nigdy nie zrealizowanym Big Bug Man z 2004 roku (ponoć jedynego dnia pracy, na krótko przed śmiercią pojawił się na nagraniach faktycznie przebrany za kobietę).
W pełni aktorskim ostatnim projektem pozostaje natomiast sensacyjna Rozgrywka Franka Oza, gdzie na planie spotkały się także inni wielcy swoich pokoleń: Robert De Niro i Edward Norton. O filmie tym krążą prawdziwe legendy, wedle których Brando nie tylko olbrzymią wagą dorównał swojej niechlubnej reputacji, gwiazdorząc do samego końca. Co by jednak nie pisać, jego udział podnosi nieco rangę całego projektu, którego smutny finał stanowi zgrabne zwieńczenie ery Marlona.
Raul Julia
Śmierć Julii pod koniec 1994 roku była mocno nieoczekiwana, czego nie można powiedzieć o jego, jak się okazało, ostatnim występie. Uliczny wojownik, czyli przebojowa, szumnie zapowiadana swego czasu ekranizacja gry komputerowej, to tandetne widowisko, które okazało się klapą, a po latach doczekało się rangi grzesznej przyjemności. Raul w swojej karykaturalnej, przeszarżowanej aż do przesady roli generała Bisona doskonale się jednak wpasował w te ramy, kradnąc wszystkie sceny główniej gwieździe produkcji, Jean-Claude Van Damme’owi. Na swój sposób jest to również wymowne podsumowanie całej kariery Julii – aktora o niesamowitym talencie i charyzmie, uwielbianego przez widownię i kolegów po fachu, jednak nie mającego niemal kompletnie szczęścia do wybieranych projektów, z których większość nie zapisała się w historii niczym szczególnym.
River Phoenix
Kuriozalny przypadek mrocznego scenariusza, który napisało samo życie. Zmarły w wieku zaledwie 23 lat z powodu przedawkowania narkotyków Phoenix był aktorskim fenomenem przełomu lat 80. i 90. W pogoni za sukcesem Petera Bogdanovica z 1993 roku okazało się jego finalnym występem. A mimo to resume Rivera zamyka pozycja młodsza o… dwie dekady.
Thriller Dark Blood przerwano dokładnie w dniu śmierci aktora, który był jego główną gwiazdą. Zrealizowano tylko (lub aż) około osiemdziesięciu procent materiału, który po latach zbierania dodatkowych finansów postanowiono dokończyć. Co ciekawe (i dziwne) bez ingerencji komputerów, za to z dograną narracją reżysera w kluczowych scenach. Opinie, co do zasadności takiego zabiegu, jak i ostatecznej jakości dzieła są podzielone. Grający w nim również Jonathan Pryce wspomina cały okres zdjęć jako najgorszy w karierze. Riverowi z pewnością przedłużył on jednak choć trochę życie.
Telly Savalas
Niezapomniany detektyw Kojak – którego łysy Telly grał aż do początku lat 90. – pożegnał się z kinem w iście wybuchowy, ale też i nieoczywisty sposób. Jego ostatnią rolą okazał się bad guy o ksywie – uwaga, uwaga! – Most Evil Man (dosłownie Najbardziej Zły Człowiek) w żenującej zgrywie Ognisty Wydmuch (org. Backfire!), premiera której odbyła się już po śmierci aktora w 1994 roku.
Mimo zaskakująco mocnej obsady – wśród której znalazły się takie nazwiska jak wspomniany już wcześniej Robert Mitchum, Kathy Ireland, Shelley Winters i Mary McCormack – film dosłownie spalił na panewce i spotkał się z tak miażdżącym odzewem, że postanowiono pogrzebać go wraz z Savalasem (już nie dosłownie).
Bonus:
Na szczególną uwagę zasługuje jeszcze Upiorna opowieść z 1981 roku – horror, na planie którego po raz ostatni zmierzyli się z aktorstwem Fred Astaire (zmarł siedem lat później), Melvyn Douglas (odszedł tuż przed premierą) i Douglas Fairbanks Junior (umarł w roku 2000, pojawiając się po drodze jeszcze tylko w telewizyjnym dramacie Strong Medicine).
korekta: Kornelia Farynowska
