search
REKLAMA
Zestawienie

OKROPNE sceny, których nie sposób zapomnieć. Ustawiają odbiór filmu

Jedna scena potrafi czasem ustawić w głowie odbiór całego filmu.

Odys Korczyński

10 grudnia 2024

REKLAMA

Część z wymienionych w tym zestawieniu filmów przez tę jedną scenę została w mojej pamięci schowana do szufladki z napisem „nie wracać, jeśli nie będzie to konieczne”. Jest to dowód, że jedna scena potrafi ustawić w głowie odbiór całego filmu. Niekoniecznie chodzi o jego ocenę, lecz stopień przyjemności z oglądania. Może być zatem film znakomity artystycznie, lecz tak subiektywnie nieprzyjemny, że jeden seans wystarczy, a i tak będzie się ową produkcję pamiętało, aż nie zawiedzie ze starości pamięć. Czy będzie tak przez jedną scenę – to zależy od konkretnego filmu. Może być ona jedna, może być ich kilka, mogą być brutalne lub w inny sposób powodujące emocje, których w realnym życiu za wszelką cenę unikamy oraz chronimy przed nimi bliskich. Im większy zatem poziom realizmu takich scen, tym trudniejsze w naszej percepcji rozdzielenie fikcji od realności, ergo doświadczenie emocjonalne mniej przyjemne, a bardziej lękowe. Jak zawsze czekam na wasze typy.

Zabijanie koati, „Cannibal Holokaust”, 1980, reż. Ruggero Deodato

Zastanawiałem się, czy nie wybrać jednak żółwia, którego łapy poruszały się jeszcze długo po odcięciu głowy. Zdecydowałem się jednak na koati, bo prócz obrazu do widza dochodzi jeszcze dźwięk. Zgrywają się one w makabryczną scenę. Małe zwierzę długo się broni, jakby chciało odsunąć nóż, przytrzymuje go, nie dopuszcza do swojego ciała, ale w końcu przegrywa. Jego ciało zostaje żywcem rozcięte, a śmierć wcale tak szybko nie przychodzi. Nie ludzie, nie żółw, nie małpa, i nie świnia – śmierci u Deodato jest dużo. Ta jedna scena zdecydowała, że zawsze będę pamiętał o Cannibal Holokaust.

Głowa, „Egzorcysta”, 1973, reż. William Friedkin

Była okropna, gdy po raz pierwszy ją obejrzałem, a byłem wtedy dzieckiem. Potem, gdy już oswoiłem się z horrorami, sprawiała tylko nieprzyjemne wrażenie. Chodzi o obracającą się o 180 stopni głowę opętanej Regan. Zwraca uwagę nie tyle sama głowa, ile ten nieprzyjemny chrzęst. Dwie sceny z Regan w tym stanie zapadają w pamięci – pierwsza, gdy w towarzystwie przerażonej matki dziewczynka dźga sobie krzyżem krocze, a potem siedząc na łóżku, obraca głowę w stronę Chris, i druga, gdy Regan egzorcyzmują dwaj księża Merrin i Karras. Tym razem obracająca się głowa pokazana jest z bliska.

Kąpiel z dzieckiem, „Daisy Diamond”, 2007, reż. Simon Staho

Jest wiele strasznych scen w tym filmie, lecz ta potrafi rozbić widza na drobne kawałki. Anna jak zwykle kąpie dziecko. Tym razem jednak kładąc je na tafli wody i lekko zanurzając, myśli bardziej o swojej tragicznej zawodowej i finansowej sytuacji. Patrzy na dziecko i uświadamia sobie, że to ono stoi jej na drodze. Przyciska więc małe ciało, żeby poszło na dno wanny i tak trzyma. Kamera wtedy cały czas pokazuje jej twarz, a w głowie widza dzieje się tragedia. Scena trwa nieznośnie długo. Chciałoby się już odepchnąć operatora, żeby pokazał coś innego, a on z uporem maniaka pokazuje twarz matki. Anna chce być pewna, że dziecko przestanie walczyć.

Pudełko, „Siedem”, 1995, reż. David Fincher

Moc tej sceny nie polega na krwi i wnętrznościach, lecz na emocjach i uświadomieniu sobie sytuacji, w jakiej został postawiony David przez Johna Doe. Jakkolwiek by ten finał rozpatrywać, morderca wygrał, nawet jeśli sprawiedliwość dumnie zatriumfuje, on wygrał, bo w pudełku jest głowa Tracy. Zabójstwo Johna Doe dokonane przez Davida jest koniecznością. Jest również czymś więcej niż tylko siódmym morderstwem, symbolizującym gniew. Zabijając Johna Doe, David Mills wypełnia plan zabójcy, czyniąc go zwycięzcą po śmierci. Zabójstwo Johna Doe sprowadza Davida do poziomu zabójcy, co pokazuje, że nikt, nawet najbardziej dobra osoba, nie jest ponad grzechem i zbrodnią.

Rozpadające się twarze, „Poszukiwacze zaginionej arki”, 1981, reż. Steven Spielberg

To było dość wczesne dzieciństwo, gdy obejrzałem Poszukiwaczy. Film, który w moim pojęciu miał być przygodówką, na której będę się cieszył, a okazał się horrorem, na którym się mocno przestraszyłem. Chodzi o finałową scenę, gdy naziści dobierają się do arki. Nie dość, że wtedy na ekranie zobaczyłem duchy, to jeszcze te rozpadające się twarze aż do gołej czaszki. Było to okropne doświadczenie. A tak obiektywnie, z perspektywy lat, wciąż scena ta miła nie jest, aczkolwiek dzisiaj może śmieszyć małą płynnością sekwencji schodzenia kolejnych warstw z twarzy ofiar. Uważana jest również za jedną z bardziej znanych w całej produkcji.

Głowa konia, „Ojciec chrzestny”, 1972, reż. Francis Ford Coppola

Scena ta zasłużyła sobie na miano jednej z najsłynniejszych w historii kina, a że przy okazji jest okropna, zapamiętałem ją do końca życia. Według kodeksu Don Vito umieszczenie odciętej głowy konia w łóżku miało być wyrafinowanym ostrzeżeniem dla osób, które nie chciały podporządkować się woli rodziny Corleone. Takie ostrzeżenie dostał producent filmowy Jack Woltz, który odmówił zatrudnienia Johnny’ego Fontane przy nowym filmie. Woltz był miłośnikiem wyścigów końskich, więc musiało go przerazić, gdy następnego dnia po odmowie znalazł w swoim łóżku zakrwawiony łeb jednego ze swoich ukochanych koni wyścigowych. W amerykańskim kinie wtedy jeszcze kwestia praw zwierząt nie była uregulowana, więc zgodnie z pomysłem Coppoli, głowa konia była prawdziwa.

Wyjście ze studni, „The Ring”, 1998, reż. Hideo Nakata

Przyszło mi teraz przez myśl, że sporo się mówi o hiszpańskiej inkwizycji, lecz nikt nigdy nie spodziewa się jej przyjścia. Ten motyw wymyślony przez grupę Monty Pythona ma zastosowanie i w tej sławnej scenie z The Ring. Wychodząca ze studni postać skrada się w kierunku przerażonego Takayamy, ale jest w telewizorze, na taśmie. Można się jej bać, lecz jest to strach ograniczony racjonalnie. Problem pojawia się, gdy od wewnętrznej strony telewizora naciska na ekran i z niego nagle wychodzi. Nikt się tego nie spodziewał, a jednak się tego irracjonalnie obawiał. Na dodatek te jej włosy przykrywające twarz, na którą bardzo boimy się spojrzeć.

Rozstanie w lesie, „A.I. Sztuczna inteligencja”, 2001, reż. Steven Spielberg

Siłą tej sceny są nasze rodzicielskie emocje, a na nich Spielberg zawsze potrafił zręcznie grać. Tak więc android David okazał się zbyt oddany swojej dziecięcej roli syna, który chce być kochany przez matkę, więc stał się niebezpieczny dla innych dzieci. Nie widział szerszego kontekstu własnego postępowania, gdyż był jeszcze tylko robotem, uwiązanym przez twórców do wykonywania programu. Inteligencja mogła się w nim dopiero zrodzić, ale nikt z ludzi wokół nie mógł ryzykować, żeby na to dojrzewanie zaczekać. Tak więc któregoś dnia matka, którą ta bardzo kochał, zabrała go na spacer do lasu i tam zostawiła. David zorientował się, że takie są jej plany i zaczął błagać. A u widzów z kolei emocje zaczęły buzować, bo w Davidzie nie widzieli robota, lecz zwykłe dziecko, które siłą pozbawia się rodziców.

Skalpowanie, „Bone Tomahawk”, 2015, reż. S. Craig Zahler

Zapewne z kultury popularnej wielu z was doskonale wie, na czym polegało skalpowanie. Samo w sobie było ono przerażające, jednak w Bone Tomahawk Zahler zdecydował się pokazać jego wersję gore. Tak więc zamknięty w klatce szeryf Franklin Hunt był świadkiem, jak zdzierano jego koledze skórę z włosami z głowy, a potem wsadzono ten kawałek ciała w usta, a następnie wbito w nie drewniany palik. Już samo to jest straszne. Następnie odwrócono mężczyznę głową w dół, żeby krew spłynęła mu do mózgu i był jak najdłużej przytomny i zaczęto wbijać siekierę w krocze. On wszystko czuł, krzyczał, aż w końcu przepołowiono jego ciało jak tuszę świni w rzeźni.

Gwałt, „Nieodwracalne”, 2002, reż. Gaspar Noé

Była jeszcze druga scena pamiętna – zmiażdżenie twarzy, o ile pamiętam, gaśnicą. Nieodwracalne słynie jednak ze sceny gwałtu. Trwa ona ponad trzy minuty. Jest sfilmowana jednym ujęciem. Do tego należy dodać napaść, szarpanie przed gwałtem oraz bicie i kopanie po twarzy i plecach po gwałcie, co daje prawie 13 i pół minuty. Trudno to znieść. Wiem, że wymagało to od aktorów niezwykłego poświęcenia, lecz ze względu na złowrogi charakter tej sceny, rzadko do niej wracam nawet w tekstach, bo to nie jest ten fragment z żadnego filmu, który należałoby w taki sposób promować. Dla tego zestawienia zrobiłem wyjątek i to na ostatnim miejscu.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.moto7.net/ https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor