Od Matyldy do Jackie. 5 NAJLEPSZYCH RÓL NATALIE PORTMAN
Kariera aktorska Natalie Portman trwa już dwadzieścia cztery lata. Imponujący wynik, szczególnie biorąc pod uwagę, że sama aktorka jest jeszcze przed czterdziestką. W trakcie tego niemalże ćwierćwiecza oglądaliśmy ją w blockbusterach i filmach niezależnych. W adaptacjach komiksów, dramatach, filmach science fiction i komediach. Portman nie boi się wyzwań i choć nie zawsze jej występ jest najjaśniejszą stroną filmu, to wielokrotnie potrafiła nas zachwycić. Poniżej wybór jej pięciu ról, które najbardziej przypadły mi do gustu.
Leon zawodowiec (1994)
Pierwsza rola Portman nie bez powodu stała się dla niej przepustką do kariery. Mając zaledwie trzynaście lat, wykazała się wyjątkową aktorską dojrzałością – wykreowała na ekranie fascynującą postać Matyldy, targanej lękiem, smutkiem i żądzą zemsty sąsiadki tytułowego bohatera. Po śmierci ukochanego brata dziewczynka szuka ukojenia w towarzystwie Leona, bezustannie walcząc z burzą własnych emocji i zacieśniając z nim przyjacielską więź. Portman i Jean Reno tworzą niezapomniany, ikoniczny wręcz duet, a młoda aktorka ani na krok nie ustępuje jemu i starszym, doświadczonym kolegom. Przy jej ostatniej scenie – będącej jednocześnie zakończeniem filmu – trudno się nie wzruszyć. Piękny początek aktorskiej drogi i dowód na olbrzymi potencjał drzemiący w aktorce.
Powrót do Garden State (2004)
Debiut reżyserski Zacha Braffa już kilkakrotnie i przy różnych okazjach doczekał się moich pochwał na łamach tego portalu, zatem tym razem pozostaje mi od razu przejść do meritum. Portman występuje w roli Sam, ekscentrycznej dziewczyny spotkanej przez głównego bohatera w tytułowym Garden State. To właśnie ta znajomość staje się dla niego katalizatorem zmian i popycha ku działaniom, na które nie mógł zdobyć się wcześniej, co czyni Sam najważniejszą osobę spotkaną na jego drodze. Portman znakomicie portretuje wyjątkową specyfikę swojej bohaterki, udanie łącząc nutkę pozytywnego szaleństwa z wielką wrażliwością i dobrodusznością. Ilekroć oglądałbym film Braffa, zawsze równie mocno wierzę, że Sam jest dla niego tą idealną partnerką – pełną zrozumienia, uroku osobistego i uśmiechu, który może odgonić nawet najczarniejsze chmury.
Bliżej (2004)
Dla Portman rola w Bliżej jest z całą pewnością szczególnie ważna, bo to za nią zdobyła pierwszy Złoty Glob w swojej karierze. 23-letnia wówczas aktorka wcieliła się w rolę Alice, młodej dziewczyny uwikłanej w trudne relacje z pozostałą trójką głównych bohaterów. Alice stroni od mówienia prawdy na swój temat i wielokrotnie zwyczajnie chowa się pod maską utkaną z kłamstw. Przy tym trudno jej odsłonić swoje uczucia, jest zagubiona i skrzywdzona. Aktorka skutecznie portretuje wszystkie te warstwy emocji targających jej bohaterką, która zresztą stoi w centrum czworokąta zaprezentowanego w filmie Mike’a Nicholsa. To ona przyciąga najwięcej uwagi, a ujęcie Alice maszerującej przez ulicę stanowi klamrę filmu. Od niej wszystko się zaczęło i na niej się kończy.
Czarny łabędź (2011)
Rola, która przyniosła Portman jedynego do tej pory Oscara. To zasłużona nagroda – aktorka oczywiście błyszczy na ekranie, ale warto docenić też trudy, jakie przeszła na sali treningowej, przygotowując się do roli baletnicy. Sama Nina to postać wymagająca ogromnego zaangażowania – nie wątpię, że aby przekonująco ukazać na ekranie obezwładniającą paranoję i powolne zapadanie się w mroki własnego umysłu, procent tych emocji należy odczuć na sobie. Nie wiem, co dokładnie czuła Portman, schodząc każdego dnia z planu, ale biorąc pod uwagę fakt, że nawet z perspektywy widza nietrudno zatopić się w mroczny świat jej bohaterki, zaryzykuję stwierdzenie, że nie były to przyjemne doznania.
Jackie (2016)
Rola w Jackie była trudna z dwóch powodów. Po pierwsze, odgrywanie na ekranie prawdziwej postaci zawsze wiąże się z nieuniknionymi porównaniami do oryginału, szczególnie jeśli ten ma jakieś wyjątkowo charakterystyczne cechy (w tym przypadku głównie głos). Po drugie, w Jackie kamera jest niemalże bezustannie skupiona na Portman. Obejmuje ją z każdej perspektywy, podchodzi pod samą twarz, rejestruje najmniejsze drgnięcie mięśni i każdą łzę spływającą z oczu. Kreując ten intymny portret kobiety pogrążonej w żałobie po mężu, Portman nie mogła pozwolić sobie na ani jedną fałszywą nutę. Udało jej się – nie tylko weszła w skórę Jackie Kennedy, nie stając się jej karykaturą, lecz także doskonale oddała wagę ciężaru, jaki spadł na nią po śmierci JFK. Jest filarem, na którym opiera się cały film.
Honorową wzmiankę kieruję w stronę roli z V jak Vendetta, gdzie Portman w pięknym stylu udowodniła swój talent do występów dramatycznych (scena w deszczu to gwarantowane ciarki), a ponadto udowodniła, że nie jest jej obce poświęcenie się na potrzeby roli – w tym przypadku ścięcie włosów. Na uwagę zasługuje również występ w Anihilacji – pomimo dziwów pokazywanych na ekranie przez Alexa Garlanda, z seansu najbardziej zapamiętałem właśnie świetną rolę Portman.
Zgadzacie się z tymi wyborami? A może dodalibyście jeszcze jakieś role? Zapraszam do dyskusji.