O FILMIE W FILMIE W RAMACH FILMU, czyli fabularny making of
Proces realizacji filmu to temat atrakcyjny nie tylko dla widzów złaknionych pogłębiania swej wiedzy na temat kina, lecz także dla samych twórców. Pokaźna jest lista dzieł, których fabuła kręci się wokół produkcji innych filmów, zarówno fikcyjnych, jak i tych faktycznie zapisanych w historii dziesiątej muzy. Oczywiście jest to dodatkowo okazja do wyciągnięcia na pierwszy plan perypetii osób związanych z tymi opowieściami. Przyjrzyjmy się reprezentantom obu stron, zwracając uwagę na schematy rządzące każdą z nich.
PRZEINACZAJĄC I KOLORYZUJĄC, CZYLI O POWSTAWANIU FILMÓW FAKTYCZNIE ISTNIEJĄCYCH
Nie jest żadnym zaskoczeniem, że dla filmowców podstawowym kryterium przy wyborze historii mającej być kanwą scenariusza jest albo stopień popularności historycznej postaci, albo atrakcyjność procesu powstania filmu sama w sobie. Nie znaczy to oczywiście, że przy pisaniu scenariusza nie dostosowuje się faktycznych wydarzeń tak, aby były fabularnie ciekawsze, dopisując wygodne dla całości sytuacje lub przeinaczając istniejące.
Pierwszy przykład z brzegu: Ratując pana Banksa (2013). To uroczy, świetnie zagrany film, z ujmującą dozą wrażliwości i pewnej magii emanującej z ekranu, jednak sama historia powstawania Mary Poppins znacząco różniła się od tej przedstawionej w filmie. Magii też było mniej. Wystarczy rzec, że wiele dialogów między Waltem Disneyem a P.L. Travers to wycinki z korespondencji wymienionej między tym dwojgiem, jako że w rzeczywistości wcale nie spędzali ze sobą tak dużo czasu, jak opowiada się nam w filmie, a już na pewno Disney nie przemierzył oceanu, aby spotkać się z autorką u niej w domu. Również reakcja pisarki na adaptację jej dzieła była w istocie znacząco mniej poruszająca, bo nie poczuła wzruszenia, a frustrację i gniew. Nie trzeba mówić, że niezbyt dobrze wyglądałoby to w kontekście całej historii.
Na wiele odstępstw od prawdy pozwolili sobie też twórcy Hitchcocka (2012), w którego wcielił się odziany w pogrubiający kostium Anthony Hopkins. Jak zauważył biograf reżysera – Patrick McGilligan, autor książki Alfred Hitchcock. Życie w ciemności i pełnym świetle – w filmowej historii o powstawaniu Psychozy znajdziemy cały szereg scen i wątków powstałych głównie po to, aby nadać nieco pikanterii zarówno samej produkcji, jak i relacji słynnego reżysera z żoną Almą Reville. To ich związek jest na pierwszym planie; realizacja Psychozy stanowi jego tło i jednocześnie nadaje biegu wydarzeniom, również tym fikcyjnym. W rzeczywistości małżeństwo to nie było wcale tak burzliwe, jak mówi się nam w filmie, a sytuacje podsycające ich spór nie miały w ogóle miejsca. Hitchcock nie zastawił domu, aby dokończyć realizację swojego najgłośniejszego dzieła, a Reville nie uczestniczyła w reżyserii żadnej ze scen, w przeciwieństwie do tego, co pokazano widzom w biografii.
Podobne wpisy
Warto tutaj nadmienić, że w 2012 roku powstała jeszcze jedna filmowa biografia tego twórcy, produkcja telewizyjna – Dziewczyna Hitchcocka. Tym razem w roli głównej wystąpił Toby Jones, a na tapet wzięto realizację Ptaków i obsesję reżysera na punkcie Tippi Hedren występującej w roli głównej. O ile nagięcie faktów w wersji z Hopkinsem nie wzbudziło kontrowersji, tak już przedstawienie reżysera wyłącznie jako seksualnego drapieżcy spotkało się z głosem sprzeciwu ze strony wielu. Sama Hedren utrzymywała, że nie tyle przesadzono z podkręceniem charakteru Hitchcocka, co czas trwania filmu nie pozwolił na wytłuszczenie tych dobrych momentów pomiędzy nimi. Tak czy inaczej, efekt jest ten sam.
W drugą stronę poszedł Tim Burton, tworząc Eda Wooda (1994), skupiającego się oczywiście na niesławnej twórczości tytułowego reżysera. Burton postanowił pokazać realizację filmów Wooda oczami tego właśnie kultowego twórcy, celowo omijając przykre momenty jego życia, a zostawiając z kolei to, co kierowało nim, gdy zasiadał na reżyserskim stołku – pasję, energię i radość tworzenia. Zabieg ten czyni Wooda postacią, której trudno nie kibicować podczas jego drogi, choć prowadzi ona do nakręcenia jednych z najgorszych filmów w historii. Niedługo okaże się, czy James Franco w podobny sposób potraktował w The Disaster Artist postać Tommy’ego Wiseau, dla którego realizacja kultowego The Room była przecież spełnieniem marzeń (do dziś zresztą uważa ten twór za arcydzieło). Jeśli tak, to też będzie przykład odstępstwa od prawdy, bo o Wiseau można mówić wiele, ale nie to, że na planie tryskał pozytywną energią.
Co do zachowania na planie – na wzmiankę zasługuje film, który nie tyle przeinacza fakty, co dopisuje sobie ich własną interpretację. Cień wampira (2000). Temat: realizacja Nosferatu, symfonii grozy. Teza: odtwórca tytułowej roli Max Schreck był prawdziwym wampirem. Rozwinięcie: Max Schreck zabija członków ekipy filmowej. Śmiem twierdzić, że to nie miało miejsca.
Również era kina niemego znalazła swoje odniesienie w kinie biograficznym. Chaplin (1992) z fantastyczną kreacją Roberta Downey Juniora to fascynujące spojrzenie nie tylko na postać legendarnego artysty, lecz także – a może przede wszystkim – na kulisy realizacji jego filmów. Krótkie momenty, gdy widzimy proces tworzenia takich klasyków jak Gorączka złota czy Dyktator, robią ogromne wrażenie, bo są zrealizowane na tyle dobrze, że ma się wrażenie bycia wessanym w tamten świat i tamte lata. Są też jak tchnienie świeżego powietrza w trudną w gruncie rzeczy historię, szczególnie że twórcy poszli w Chaplinie raczej w stronę skandali przewijających się przez jego życie i ich konsekwencji (ponownie – im więcej pikanterii, tym lepiej).
Wyjątkiem na tle wymienionych tutaj jest film opowiadający między innymi historię Georges’a Mélièsa, pioniera kina i – oprócz wielu innych dzieł – autora Podróży na księżyc z 1902 roku. Mowa tu o Hugo (2011) Martina Scorsesego, produkcji zrealizowanej z wielkim sercem, cudownie przybliżającej początki kina i zachowującej w zdecydowanej większości wydarzeń zgodność z historią rzeczywistą. Nie jest to normą, jak widać powyżej.
Magia pierwszych filmów jest najwyraźniej atrakcyjna sama w sobie.