Nikt nie spodziewał się seryjnego mordercy! 7 najlepszych SCEN ŚMIERCI w SLASHERACH
Slasher na fali nostalgii za latami 80. XX wieku przeżywa renesans. W samej tylko kategorii „amerykański slasher” możliwe jest znalezienie aż 575 pozycji. To naprawdę zatrważająca liczba śmierci na dużym i małym ekranie. Spośród nich wszystkich wybrałam moim zdaniem najlepsze. Część z nich jest absolutnie przesadzona, inne zachwycają poetyckością, a jeszcze inne są już kultowymi klasykami, które od razu przychodzą na myśl o danym filmie.
Terrifier (2017)
https://www.youtube.com/watch?v=-W2YfVMO_hQ&ab_channel=TheButchery
Zabójczy klaun, rodem z najgorszych koszmarów, to dość popularny wybór, jeżeli chodzi o horrory. To nie tylko zetknięcie z maniakalnym mordercą, ale również dodatkowy strach dla osób, które cierpią na koulrofobię, czyli – potocznie mówiąc – strach przez klaunami. Wśród slasherowo-horrorowych tworów z klaunem w roli głównej możliwe jest znalezienie produkcji, które są cudownie przerażające, ale także tych nudnych i wtórnych. Na szczęście film Terrifier znajduje się gdzieś pośrodku tego wszystkiego. To z jednej strony dość zabawny slasher, a z drugiej zagmatwany film z przerażającym morderczym klaunem podobnym do Pagliacciego.
Na liście znalazła się dość brutalna scena, która jednak przez swoją absurdalność łatwo może zostać przeoczona. Morderczy klaun Terrifier to zabójca z zamiłowaniem do nadmiernej brutalności, więc nie mogło zabraknąć półnagich kobiet i piłki do metalu w roli głównej. Podczas ujęcia widzimy, jak jedna z bohaterek, Dawn, dosłownie na naszych oczach zostaje przepołowiona bez najmniejszego problemu. I tak, podobne sceny można zobaczyć chociażby w Pile, jednak moim zdaniem ta z Terrifiera to idealnie połączenie dramatyzmu, flaków i czerwonej farby. Scena bez wątpienia nie jest dla osób o słabszych żołądkach, jednak jej prostota zaskakuje i zwraca uwagę.
Krzyk (1996)
Podobne wpisy
Lata 90. XX wieku wcale nie jawią się jako czas slasherów, a przynajmniej tak mogłoby się początkowo wydawać. Sądzono wówczas, że era slasherów z lat 80. minęła bezpowrotnie. Na szczęście gatunek ten na nowo został odkryty przez Wesa Cravena, który stwierdził, że blask przywrócić może mu jedynie skoncentrowanie się na horrorze postmodernistycznym. To jakże cudowne podejście zdominowało świat kina grozy na następną dekadę.
Ciekawe jest, że po początkowych zapowiedziach większość widzów była przekonana, że gwiazdą filmu jest nie kto inny jak Drew Barrymore, gdyż pozostała obsada to były przede wszystkim nowe twarze. Dlatego też 10-minutowa scena, w której postać Barrymore ginie, musiała znaleźć się na mojej liście. Trzeba pamiętać, że wszystko, co działo się potem, zaczęło się od tego właśnie ujęcia. A „podprowadzka” do momentu, w którym razem z filmowymi rodzicami odkrywamy, że aktorka wisi na podwórku wypatroszona, to prawdziwy majstersztyk. Wszyscy bowiem pamiętają, że Ghostface, zanim zabije Barrymore, torturuje ją przez telefon, wypytując o horrory, co sprawia, że ta scena jest jeszcze lepsza.
Piątek trzynastego VIII: Jason zdobywa Manhattan (1989)
Jason Voorhees nigdy nie był moim ulubionym zabójcą ze slasherów, jednak dla wielu fanów serii Piątek trzynastego to przerażający morderca w masce hokejowej, który do dzisiaj budzi strach w widzach na całym świecie.
Ósma część franczyzy nie jest zbyt udanym produktem, jednak pełno w niej scen śmierci, które mogą znaleźć się na tej liście. Mamy więc morderstwo przy pomocy włóczni, klasyczne podrzynanie gardeł, a nawet utonięcie w toksycznych odpadach. Jednak na mnie największe wrażenie zrobiła scena, w której czarnoskóry licealista postanawia stanąć w szranki z naszym zabójcą, okładając go pięściami, by potem zostać znokautowanym przy pomocy jednego celnego ciosu. Niestety siła uderzenia jest tak duża, że głowa dosłownie mu odpada i wpada do pobliskiego śmietnika. Siła tego ujęcia tkwi w tym, że jest autentycznie zabawne.
Koszmar z ulicy Wiązów (1984)
Produkcja stała się przepustką do wielkiej sławy dla Johnny’ego Deppa, dała również światu jedną z lepszych slasherowych śmierci. A trzeba pamiętać, że w świecie Wesa Cravena na każdym kroku mamy do czynienia z dziwacznymi scenami śmierci, które na stałe wpisały się w popkulturowy kontekst.
Zważywszy na to, że połowa filmu rozgrywa się w wyimaginowanych koszmarach – najbardziej szokującą i chyba najmniej „wyuzdaną” jest scena śmierci Glena. W jednej chwili widzimy, jak Freddy wciąga go razem z telewizorem głęboko do materaca, a w następnej cały pokój zalany jest krwią z łóżkowego gejzera. Czy ma to cokolwiek wspólnego z logiką? Wątpię. Czy pasuje do tonu filmu? Jak najbardziej. To też jedna z tych scen, którą potrafi rozpoznać większość z nas, nawet gdy nie jest się wielkim fanem horrorów.