search
REKLAMA
Ranking

NIEUDANE FILMY ZASŁUGUJĄCE NA KONTYNUACJĘ. Zagraj to jeszcze raz, Sam, byle lepiej

Piotr Bieroń

25 stycznia 2018

REKLAMA

Atomic Blonde

„Atomowa blondynka” okazała się sporym zaskoczeniem. Zwiastuny sugerowały czyste gatunkowo kino akcji, kładące duży nacisk na efektowne pojedynki wręcz. Tych ostatnich w filmie Davida Leitcha nie brakuje, ale obraz próbuje być czymś więcej, pełnoprawnym thrillerem szpiegowskim. Słowo “próbuje” jest tu niestety kluczowe, bo intryga, w którą scenarzyści starają się nas wciągnąć i zaangażować, zwyczajnie… nie angażuje. Nudzi. Na dokładkę w pewnym momencie staje się tak zagmatwana, że trudno stwierdzić, „kto z kim i dlaczego”. A dla filmu, który opiera się na zagadce kryminalnej tak mocno jak Atomic Blonde, coś podobnego jest po prostu zabójcze.

Chciałbym jednak zobaczyć kontynuację tego filmu z dwóch powodów. Pierwszym jest główna bohaterka, Lorraine Broughton. Lorraine przypomina trochę innego bohatera kina akcji – Johna Wicka. Ma prostą motywację, niewiele o niej wiemy, ale roztacza wokół siebie szczególny rodzaj charyzmy, który sprawia, że ciężko oderwać od niej wzrok. Ponadto fascynuje swoją skutecznością w rozprawianiu się z kolejnymi zastępami przeciwników dowolnym przedmiotem, który akurat wpadnie jej w ręce. Oglądanie jej wyczynów sprawia niemałą satysfakcję, a Charlize Theron w tej roli sprawdza się w stu procentach.

Drugi powód to styl, w jakim Atomic Blonde została nakręcona. Czego by nie mówić o fabule filmu, jego strona wizualna jest niezwykle wyrazista. Ostre neonowe oświetlenie, silnie nasycone barwy nadają przygodom Lorraine charakterystycznego wizualnego stylu. Kontynuację utrzymaną w takiej właśnie stylizacji, ale z lepiej skonstruowaną i bardziej angażującą intrygą, obejrzałbym z niekłamaną przyjemnością.

À propos Johna Wicka, jakiś czas temu media obiegła informacja o potencjalnym crossoverze z udziałem jego i Lorraine, co również mogłoby być całkiem interesujące.

Godzilla

Przyznaję, że w przypadku dzieła Garetha Edwardsa naginam zasady tego zestawienia. Nie uważam bowiem Godzilli za zły film, wręcz przeciwnie – za całkiem udany. Dużo rzeczy zwyczajnie wyszło. Realizacyjnie film bez zarzutu. Strona wizualna jest znakomita, aranżacja scen z udziałem potworów pomysłowa. Klimatycznych, ociekających mroczną atmosferą scen, takich jak nocny pojedynek potworów w pozbawionym prądu mieście albo pierwsze pojawienie się tytułowego potwora, jest mnóstwo. Film ma jedną, ale bardzo dużą skazę, która mocno rzuca się cieniem na całość obrazu. Tą skazą są postacie.

Do pracy nad filmem zaproszono świetnych aktorów – Bryan Cranston, Juliette Binoche, Sally Hawkins, David Strathairn, Ken Watanabe to świetni aktorzy. Żadnemu z nich nie dano nic ciekawego do zagrania. Wyjątek stanowią Cranston i Binoche, ale im z kolei nie dano dużo czasu ekranowego. Największy problem stanowi grający główną rolę Aaron Taylor-Johnson. Jest tak absolutnie nijaki, tak wyprany z charyzmy, że nie sposób przejąć się losem jego postaci. Głównego bohatera! Czy o kimś zapomniałem? A, jest też Elizabeth Olsen, ale ona nie ma tu co grać, tak jak reszta obsady.
Czepianie się braku interesujących ludzkich bohaterów być może jest z mojej strony przesadą, wszak w filmie o Godzilli najważniejszy jest sam potwór, efektowna destrukcja i pojedynki z innymi przerośniętymi stworzeniami. Szkopuł w tym, że ludzka perspektywa zdaje się być dla Edwardsa najważniejsza. Większość scen akcji jest sfilmowana z perspektywy ludzkich bohaterów, twórcy w wielu scenach starają się podkreślić rozmiary tragedii, jaką dla zwykłych ludzi stanowi pojawienie się tytułowego potwora, przetaczającego się przez kraj z siłą tajfunu. Problem w tym, że bez interesujących postaci ludzkich to wszystko traci na znaczeniu, bo bez nich nie ma odpowiedniej podbudowy emocjonalnej, aby się tym wszystkim naprawdę przejąć. Koniec końców, Godzillę A.D. 2014 dobrze się ogląda, film udowadnia, że w historii radioaktywnego monstrum wciąż tkwi potencjał na znakomite, klimatyczne kino. Twórcy przyszłych kontynuacji muszą jednak pamiętać o interesującym ludzkim tle, bo bez tego cała ta rozwałka zwyczajnie traci sens.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA