NIEKOŃCZĄCA SIĘ OPOWIEŚĆ. Niemijający urok
Tworzenie Fantazji
Mimo tego, że wizualna strona Niekończącej się opowieści w dzisiejszych czasach zaczęła delikatnie trącić myszką, ciężko odmówić filmowi pewnego niemijającego uroku. Zapewne spora w tym zasługa nostalgii, niemniej należy podkreślić, że w momencie premiery filmu wielkie widowiska fantastyczne dopiero zaczynały szturmować kina. Oczywiście, ich historia sięgała dużo głębiej (wystarczy wspomnieć chociażby o monumentalnych Nibelungach Fritza Langa czy amerykańskich widowiskach powstałych w latach sześćdziesiątych), zdaje się jednak, że za pewien moment graniczny w ich rozwoju można uznać premierę Imperium kontratakuje (1980). Debiut filmu Kershnera wyznaczył pewne trendy. Fantastyczne światy stały się wypadkową powstałą na przecięciu wielu dziedzin sztuki/techniki. Za ich kreacją nie stali jedynie scenografowie oraz kostiumolodzy, ale i specjaliści od grafiki komputerowej, twórcy marionetek oraz efektów mechanicznych. To właśnie w ten nurt kina wpisują się produkcje powstałe w latach osiemdziesiątych – Legenda Ridleya Scotta, Diuna Davida Lyncha czy Niekończąca się opowieść Petersena.
Mimo tego, że budżety Imperium oraz Niekończącej się opowieści były porównywalne, historia Bastiana postarzała się dużo gwałtowniej, aniżeli druga odsłona gwiezdnej sagi. Nie zmienia to jednak faktu, że w oprawę wizualną filmu Petersena włożono ogromnych rozmiarów wysiłek. Chęć posiadania całkowitej kontroli nad rejestrowanym materiałem doprowadziła do tego, że kraina Fantazji została wzniesiona w jednym największych europejskich studiów filmowych. Jedynie sceny z udziałem Bastiana (chłopiec czytający książkę na szkolnym strychu) zostały nagrane poza granicami Europy, w Kanadzie. Wewnątrz atelier kręcono chociażby ujęcia, w trakcie których Atreyu przemierza Bagna Smutku, stanowiące przeszkodę w dotarciu do wszechwiedzącej Morii. Specjalnie na potrzeby tych scen do studia przywieziono tony błota, torfu oraz hektolitry wody, które pozwoliły na odpowiednie połączenie składników i stworzenie imitacji prawdziwych mokradeł. Najważniejszy moment drogi przez bagna – utonięcie konia Atreyu, Artaxa – powstał dzięki wspólnej pracy profesjonalnego trenera koni, robotyków oraz scenografów. W trakcie zanurzania się w błocie koń stał na specjalnej, pneumatycznej platformie, która stopniowo opuszczała go coraz niżej (trener pracował ze zwierzęciem dwa tygodnie, aby to nie usiłowało uciec w trakcie obniżania się platformy). Przy jednym z dubli o mało nie doszło do tragedii. Awaria systemu pneumatycznego doprowadziła to wciągnięcia pod wodę Noaha Hathawaya, czyli filmowego Atreyu. Mimo tego, że droga przez Bagna Smutku to zaledwie kilka scen w skali całego filmu, zdjęcia tego fragmentu trwały przez ponad cztery tygodnie i pochłonęły ponad 120 tysięcy dolarów.
Awaria bagiennej platformy nie była jedynym wypadkiem na planie. Hathaway nie miał szczęścia do maszyn wykonanych przez specjalistów od mechaniki. Kolejny wypadek miał miejsce w trakcie sceny, w której Atreyu staje oko w oko z ogromnym wilkiem Gmorkiem. Obdarzone umiejętnością ludzkiej mowy zwierzę było w rzeczywistości robotem przytwierdzonym do ruchomej konstrukcji, pozwalającej na ruchy w przód i w tył. To właśnie dzięki temu mechanizmowi Gmork może wyskoczyć z jaskini i rzucić się na rozmawiającego z nim Atreyu. Petersen, nie żałujący ekipie dubli, kilkukrotnie powtarzał również scenę z Gmorkiem. W trakcie jednej z powtórek robot wymknął się spod kontroli i bezwładnie upadł na leżącego na ziemi Hathawaya. Dzięki szybkiej reakcji ekipy skończyło się jedynie na obtarciach. Po tym wydarzeniu reżyser postanowił zaniechać kolejnych prób i wybrać którąś z nakręconych wersji materiału.
Ze względu na bezpieczeństwo, Noah Hathaway nie brał udziału we wszystkich scenach, w których możemy śledzić poczynania Atreyu. Kaskaderem, który zastępował go przy szczególnie groźnych ujęciach był, ówcześnie 26-letni, Bobby Porter, mający na swoim koncie kaskaderskie wyczyny na planach takich filmów jak E.T. czy Terminator 2: Dzień sądu. Poczynania Portera możemy śledzić w scenie, w której Nicość dogania bohatera i powoduje rozpadanie się znajdującego się dookoła świata. Aby nie dać porwać się huraganowemu wiatru, Atreyu łapie się gałęzi drzewa. Z perspektywy widza postać znajduje się w pozycji horyzontalnej. W istocie, Porter wraz ze scenografią znajdują się na platformie, która początkowo ustawiona jest równolegle do podłoża studia, a na końcu ujęcia (dzięki pneumatyce) zostaje przekrzywiona o kąt 90 stopni. Kamera podąża za ruchem platformy, dlatego widz nie odnosi wrażenia zmiany kąta. W rzeczywistości, Porter wisi zatem nad ziemią, a rozpadające się elementy scenografii (głównie styropianowe kamienie) spadają na niego, skutecznie utrudniając utrzymanie suchej gałęzi. Petersen i w tym przypadku nie darował sobie dubla (choć był on związany z odbudowaniem zniszczonej przez przekrzywienie platformy scenografii).
Podobne wpisy
Wspominany przed momentem Gmork to jeden z wielu niezwykłych mieszkańców Fantazji. W świecie powołanym do życia przez ekipę znajduje się ich cała masa – część z nich odgrywana jest przez ucharakteryzowanych aktorów (chociażby Nocny Goblin oraz kapelusznik Teeny Weeny), część to roboty pełną gębą (smok Falkor, służący do transportu nietoperz), część łączy natomiast te dwa porządki (Pożeracz Skał). Za działaniem robotów stał cały sztab ludzi. Dla przykładu, aby powołać do życia Falkora przy specjalnych, połączonych ze smokiem kablami, stanowiskach pracowało nieustannie po kilkanaście osób, które musiały zsynchronizować ruchy poszczególnych części jego ciała. Za pomocą pilotów sterowane były mięśnie mimiczne takich bohaterów jak Gmork czy Pożeracz Skał, który w filmie pojawia się dzięki przygotowaniu dwóch niezależnych modeli. Pierwszy z nich, wykonany ze sztywniejszych materiałów, pozwalał na jego przemieszczanie. Wewnątrz kostiumu, wyposażonego w dodatkowe podzespoły elektroniczne pozwalające chociażby na ruch gałek ocznych, znajdował się specjalista od efektów specjalnych – Colin Arthur. Specjalnie do zbliżeń twarzy stworzono również drugi model Pożeracza Skał. Wykonany z bardziej plastycznych materiałów i zaopatrzony w większą ilość elektronicznych czujników, nie przemieszczał się, stanowiąc tym samym bazę dla bardziej emocjonalnych ujęć z udziałem giganta.
W kontekście oryginalnych rozwiązań warto wspomnieć również o cichym antybohaterze tej opowieści, Nicości. Efekt odrealnionego nieba, zwiastującego nadejście katastrofy, nie został osiągnięty dzięki mocy obliczeniowej procesorów, lecz dzięki pomysłowości ekipy. Każde ujęcie, w którym obserwujemy złowieszcze chmury, przedstawia w istocie nakręcone poprzez taflę pleksiglasu akwarium, w którym z czystą wodą wymieszano odpowiednie barwniki. Jedyne sceny, w trakcie których wiodącą rolę wiodły efekty komputerowe, to lot Atreyu oraz Bastiana na Falkorze (pod nakręcony na bluescreenie materiał podłożono zdjęcia zarejestrowane przez samolot lub ujęcia Nicości nakręcone w akwarium) i wszelkie wyładowania (od piorunów, na laserowych promieniach wydobywających się z oczów Sfinksów kończąc). Dużą niespodzianką nie jest fakt, że to właśnie te fragmenty Niekończącej się opowieści zestarzały się najbardziej.
Wspomnień czar
Mimo tego, że po lekturze książki Michaela Endego zdałem sobie sprawę, że filmowa wersja Petersena jest rzeczą o wiele bardziej jednowymiarową i prostą, nie zmienia to dla mnie pewnego faktu – Niekończąca się opowieść wciąż doskonale sprawdza się jako klasyczna baśń, która przetrwała próbę czasu. Historia Bastiana i Atreyu wciąż budzi we mnie dzieciaka, który niegdyś w trakcie seansu składał Lego i podjadał Kinder Niespodziankę, a to czasem o wiele cenniejsze, aniżeli błądzenie po filozoficznych meandrach eksplorowanych w oryginale Endego.
Jest jeszcze jedna rzecz, która ciągnie mnie do tego typu produkcji. Miło spojrzeć na zdjęcia z planu i zobaczyć na nich coś takiego:
A nie coś takiego: