ROZCZAROWANA. Co dzieje się po „i żyli długo i szczęśliwie”
Produkcja sequelu Zaczarowanej (2007) rozpoczęła się w 2010 roku, jednak projekt na wiele lat trafił do tzw. development hell. Po piętnastu latach od premiery pierwszej części możemy wreszcie zobaczyć efekty tego ponadprzeciętnie długiego procesu produkcyjnego. Czy warto było tyle czekać na kolejną odsłonę przygód Giselle, uroczej księżniczki?
W Zaczarowanej Giselle (Amy Adams) jest żyjącą w animowanym królestwie Andalasii rudowłosą pięknością, która ma właśnie wziąć ślub z przystojnym księciem Edwardem (James Marsden). Jednak z obawy przed utratą tronu jego macocha Narissa (w oryginale głosu użyczyła jej Susan Sarandon, a w polskim dubbingu – Grażyna Barszczewska) podstępem chce pozbyć się dziewczyny i w drodze na ślub wrzuca ją do studni. Na jej drugim końcu znajduje się jednak rzeczywisty świat ludzi. Giselle zostaje magicznie przemieniona w żywą osobę i ląduje na Times Square, w samym środku Nowego Jorku. Kompletnie zagubiona błąka się po mieście, aż natrafia na Roberta (Patrick Dempsey), adwokata rozwodowego, i jego córkę Morgan (Rachel Covey). Mężczyzna pozwala jej spędzić noc w jego mieszkaniu. Giselle jest kompletnie oderwana od rzeczywistości i nieświadoma praw rządzących światem, w którym się znalazła. Jej beztroska, niewinność i entuzjastyczny optymizm w końcu zaczynają przyciągać racjonalnego Roberta, a Giselle zaczyna dojrzewać i dostrzegać zalety życia w nieoczywistym, wielowymiarowym świecie. Zdecyduje się nie wychodzić za księcia, a zamiast tego – poślubić Roberta.
Rozczarowana przedstawia życie Giselle dziesięć lat później. Wciąż jest z Robertem i wspólnie doczekali się dziecka, córeczki Sofii. Morgan (Gabriella Baldacchino) jest już buntowniczą nastolatką, która chce żyć po swojemu. Pragnieniem Giselle jest życie poza miastem, cała rodzina przeprowadza się więc na przedmieścia, do idyllicznego Monroeville. Zmiana ta niesie ze sobą jednak więcej niedogodności niż zalet – Robert jest przemęczony długimi dojazdami do pracy w mieście, ich nowy dom wymaga dużego remontu, a Morgan nie może odnaleźć się w nowej szkole. Sfrustrowana Giselle pragnie naprawić życie swojej rodziny i za pomocą magicznej różdżki wypowiada życzenie – aby ich życie było jak z bajki. „Uważaj, czego sobie życzysz, bo jeszcze się spełni” – głosi znane powiedzenie i w tym przypadku się sprawdza. Życie Giselle staje się bajką ze wszystkimi jej pozytywnymi i negatywnymi aspektami, i z czasem wymyka się spod kontroli.
Zacznę od tego, że sequel Zaczarowanej wcale nie wydaje się naturalnym ciągiem przygód byłej księżniczki-dzisiaj śmiertelniczki, a jest raczej osobnym tworem, oderwanym od pierwszej części filmem, bazującym jedynie na ramach oryginału. Chociaż jest w nim sporo akcji, film kuleje scenariuszowo, głównie w zakresie kreacji postaci. Morgan to stereotypowa, niezadowolona i sarkastyczna nastolatka, a mała Sofia praktycznie nie istnieje na ekranie i nie odgrywa żadnej roli w fabule filmu. Twórcy filmu nie poświęcają czasu także powracającemu w sequelu królowi Edwardowi i królowej Nancy (Idina Menzel). Jedną z niewielu atrakcji filmu są, rzecz jasna, oszałamiające kostiumy i scenografia. Dobrze ogląda się Amy Adams, która perfekcyjnie sprawdza się jako Giselle, a także Mayę Rudolph w nowej roli Malviny, snobistycznej, samozwańczej królowej miasteczka.
Rozczarowanej brakuje magii i pazura oryginału. W 2007 roku Disney wypuścił takie filmy jak Ratatuj, animowany hit studia czy uznany Most do Terabithii. Doskonale wiedziano już, że kultowe animacje, takie jak Kopciuszek, Śpiąca królewna czy Mała Syrenka, należą do przeszłości, a format baśniowej, księżniczkowej opowieści musi zostać odświeżony. Zanim do uniwersum Disneya zawitały takie współczesne, nowoczesne królewny jak Tiana z Księżniczki i Żaby, Roszpunka z Zaplątanych czy Merida z Meridy Walecznej, pojawiła się Giselle.
Główna bohaterka filmu Zaczarowana, będącego połączeniem klasycznej animacji i live action, zagrana przez Amy Adams stoi w rozkroku pomiędzy przeszłością a przyszłością, pomiędzy słodkim, bajkowym światem Disneya a cyniczną, realną rzeczywistością Manhattanu. W filmie nie brakuje odniesień do poprzednich animacji o księżniczkach (co w sequelu bywa aż przytłaczające), a sama Giselle jest połączeniem Królewny Śnieżki, Kopciuszka i Śpiącej Królewny. Twórcy filmu świadomi konieczności przemian w świecie disneyowskiej, klasycznej baśni, z humorem więc parodiowali naiwność księżniczek, ich niezmącony optymizm i idylliczną wizję miłości, którą się kierowały. Zaczarowana była więc filmem samoświadomym i z przesłaniem, czego sequelowi brakuje.
Za Rozczarowaną niestety nie stoi nic poza rozmachem typowej disneyowskiej produkcji. Filmowi brakuje oryginalności, bo koniec końców staje się tylko zlepkiem utartych tropów i schematów znanych nam doskonale z innych filmów wytwórni Disneya. Jednym słowem – Rozczarowana niestety rozczarowuje.