NIEDOCENIONE FILMY z lat 90. Warto dać im szansę!
Ostatnia dekada ubiegłego wieku była znacząca dla światowej kinematografii. Do głosu doszło pokolenie niezależnych twórców, mniejsze studia produkujące i dystrybuujące filmy artystyczne zaczęły stanowić poważną konkurencję i alternatywę dla wysokobudżetowych produkcji. Te ostatnie nie straciły jednak prawa bytu, a wręcz przeciwnie – możliwości technologiczne, takie jak komputerowe efekty specjalne i cyfrowa manipulacja nad materiałem z filmowej taśmy, sprawiły, że blockbustery stały się jeszcze większe i jeszcze bardziej realistyczne. Ameryka otworzyła się na azjatycką kulturę anime, część Europy odetchnęła po długiej, czerwonej zimie. Kino na dobre rozgościło się w domach za pomocą zdobywających coraz większą popularność kaset VHS, które wkrótce miały zostać zastąpione przez format DVD, a filmy na stałe zaczęły przenikać do codzienności, stając się jej integralnym elementem. W tej szalonej dekadzie powstało kilka tysięcy filmów. Najbardziej znanych nie trzeba przedstawiać, jednak warto przyjrzeć się kilku tytułom, które niezależnie od tego, czy były wtedy popularne, czy nie – dzisiaj przykryła warstwa kurzu.
Ostatnie uwiedzenie
Po udanym debiucie Zabij mnie jeszcze raz i fenomenalnym Red Rock West John Dahl zdawał się mieć zagwarantowaną pozycję wśród najciekawszych twórców pierwszej połowy lat 90. Klasę potwierdził trzecim filmem, czyli Ostatnim uwiedzeniem, które bez cienia wątpliwości można nazwać jednym z najlepszych i najbardziej niedocenionych obrazów dekady. Film nie doczekał się kinowej premiery i trafił od razu do TV. Dlaczego tak się stało, jest dla mnie całkowitą tajemnicą. Uwiedzenie to kryminał mocno zakorzeniony w klimacie filmu noir. Mamy tutaj postać seksownej i inteligentnej femme fatale, mamy faceta, który pada ofiarą jej uroku, mamy zbrodnie, przekręty i machinacje, jazzującą ścieżkę dźwiękową i scenariusz ociekający seksem i przemocą. Dahl pilnuje, by nie popaść w kicz, a Linda Fiorentino daje najlepszy popis aktorski w swojej karierze, przywodząc na myśl Lauren Bacall. Jej rola warta jest każdej nagrody i nominacji – i rzeczywiście, aktorka otrzymała sporo wyróżnień za swoją kreację. Oscar byłby w zasięgu ręki, gdyby nie niefortunna decyzja dystrybutora… w czasach, gdy filmy próbują być coraz nowocześniejsze, oszołamiające, warto przypomnieć sobie ten kryminał, nawiązujący do klasycznych standardów, pełen elegancji i szyku. Ponadto film zdaje egzamin nie tylko za pierwszym razem, a to za sprawą scenariusza, w którym każda scena jest potrzebna i logicznie łączy się z całością.
Kikujiro
Podobne wpisy
Takeshi Kitano należy do czołówki światowych twórców, a sławę jako reżyser zdobył właśnie w latach dziewięćdziesiątych za sprawą Sonatine i Hana-bi – poetyckich filmów na granicy dramatu i sensacji, niepodobnych do niczego innego i niemożliwych do podrobienia. Po paśmie sukcesów zdecydował się na nieco lżejszy, komediowy scenariusz i zaprezentował światu Kikujiro. Film jest komedią opartą na dwóch całkowicie różnych postaciach: podstarzałym hazardziście, którego ulubioną czynnością jest unikanie odpowiedzialności, oraz młodym, ciekawym życia chłopcu. Ten pierwszy w wyniku zrządzenia losu musi przez kilka dni zajmować się tym drugim. Nie będzie niespodzianką fakt, że wspólna podróż, przygody i spędzony czas zbliżą do siebie dwóch „panów” i każdy z nich nauczy się czegoś wartościowego od drugiego. Kitano nie odkrywa koła na nowo, za to wypełnia swoją opowieść wspaniałą atmosferą japońskich plenerów, slapstickowymi żartami, pogodą ducha i medytacją nad czasem i miejscem człowieka w świecie. Jest kilka okazji do uśmiechu, parę momentów refleksji oraz kilka „dziwactw”, które uwydatniają różnice kulturowe między Japonią a Europą. Całościowo Kikujiro to film, który pozwala spędzić fantastyczne dwie godziny, i okazja do poznania Kitano od innej, równie ciekawej strony.
Schronienie
Miejski obłęd, zmęczenie cywilizacją, depresja, a może zwyczajne szaleństwo? Todd Haynes nie podaje jednoznacznej odpowiedzi, co przytrafiło się bohaterce jego filmu. Przed sukcesami Daleko od nieba i I’m Not There. Gdzie indziej jestem uważny obserwator amerykańskiego społeczeństwa zaprezentował światu dziwny, odrealniony, niemal surrealistyczny thriller, w którym Julianne Moore po raz pierwszy ma okazję zaprezentować w całości swój niebywały talent. Paranoiczna atmosfera filmu wydaje się całkowicie nieuzasadniona – Haynes wypełnia film szerokimi planami, ujęciami wielkiego miasta, umieszcza swoich bohaterów w ogromnych, przestrzennych wnętrzach, pełnych światła. A jednak, bohaterka Schronienia w tej rzeczywistości nie potrafi normalnie funkcjonować. Film trzyma w napięciu do samego końca i wywołuje wielogodzinną refleksję. Ekologiczna apokalipsa wydaje się dziś dużo bardziej aktualna niż w momencie premiery filmu.