Będę się trzymał wersji, że żaden film nie jest do końca doceniony w ramach amerykańskiego systemu nagradzania, jeśli aktor grający w nim główną rolę nie otrzyma Oscara. W tym przypadku mowa o kreacji Rizza, w którego w poruszający sposób wcielił się Dustin Hoffman. Brak nagrody dla Hoffmana sugeruje, że nikt nie zauważył tego realizmu, który zaprezentował on w zakończeniu. Jest ono spokojne, bez wartkiej akcji. Rozgrywa się w wąskim planie autobusu jadącego z Nowego Jorku do Miami. Zastanawiam się teraz, czy w tak znanym i kanonicznym filmie jak Nocny kowboj ktoś zwraca uwagę na to, co faktycznie dzieje się między bohaterami w zakończeniu, abstrahując już od formalnego niedocenienia warsztatu aktorskiego Hoffmana. Schlesingerowski labirynt znaczeń nie jest prosty do rozszyfrowania, ale zinterpretowanie zakończenia w stylu: „poprzez śmierć Joe dostąpił jakiegoś katharsis i zapewne w Miami odkupi swoje winy”, jest pójściem na intelektualną łatwiznę. Mało kto odnosi sytuację osobistą bohaterów do ich relacji w zakończeniu. Obydwaj nie mieli ojców. Joe w ogóle nie znał swojego, a Rizzo wspomina ojca jako pamiętne X na nagrobku. W ostatniej scenie w autobusie zarówno jeden, jak i drugi wchodzą w nowe role. Nieudacznik i słabeusz Rizzo staje się synem ojca opiekuńczego i dojrzałego, którego gra Joe. Za to Joe porzuca buty nocnego kowboja i sam staje się autorytetem, którego kiedyś w dzieciństwie potrzebował. Śmierć Rizza tę relację przekreśla. Joe pozostaje sam w nowym miejscu. Czy potraktuje Miami tak jak Nowy Jork? Chciałoby się powiedzieć, że nie, ale realia są takie, jakie są. Doceńmy poruszający obraz Johna Schlesingera nie tylko za kontrowersyjne sceny z udziałem Joe-żigolaka, ale także za niepozorny, wręcz zaciszny i zarazem dramatyczny sposób prezentacji umierania w autobusie. Wydaje mi się bowiem, że nazbyt zwracamy uwagę na Nocnego kowboja właśnie ze względu na ową seksualną otwartość w prezentacji męskiej sfery intymnej sprzedawanej za pieniądze.
Kto jest bardziej dziki albo, lepiej powiedzieć, moralnie nieucywilizowany? Dzika kobieta znaleziona w lesie czy ten, kto ją złapał i przetrzymuje w szopie? Kiedy ludzie chcą brutalnie kogoś ucywilizować, zwykle osiągają wręcz odwrotny skutek. Tak stało się i w tym przypadku. Brutalny pan domu zginął, jego żona również, chociaż akurat ta ofiara była niepotrzebna. Przetrwały dzieci. Przyglądając się zakończeniu, faktycznie można odnieść wrażenie, że nie ma w nim nic nieoczekiwanego. Ot, źli ludzie zapłacili odpowiednią cenę, natomiast ci dobrzy uzyskali wolność. Tytułowa Kobieta jednak zabrała ze sobą małą dziewczynkę. Kiedy przeanalizujemy, po co tak się zachowała, zakończenie filmu okaże się mądrzejsze, niż przypuszczaliśmy.
Tytuł znalazł się w tym zestawieniu głównie przez ambiwalentne opinie na jego temat, z którymi się osobiście spotkałem. F/X jest jednym z tych akcyjniaków, które wzorowo prezentują wszystko to, co najlepsze w tym typie kina w latach 80. Właściwie nikt nie miał zastrzeżeń co do fabuły, prócz zakończenia. Niektórzy moi znajomi spodziewali się chyba większego twistu. A tu tylko powstanie z grobu w kostnicy, policjant jasnowidz akurat czekający pod oknem, no i odebranie forsy z banku, także zupełnie zwyczajne, jak to bywa u specjalistów od efektów specjalnych, w masce i całej charakteryzacji imitującej innego człowieka. Żadne zaskoczenie, wręcz nuda. Sami oceńcie – czy taki finał was zadowala, czy trzeba było tu jeszcze zaplanować jakiś karkołomny zwrot akcji?