search
REKLAMA
Ranking

NIE TYLKO JAMES BOND. Najlepsze filmowe personalia

Jacek Lubiński

29 marca 2018

REKLAMA

„Bond. James Bond” – to powitanie znają wszyscy. Te dane osobowe to dziś jeden z klasycznych cytatów filmowych i czyste złoto w kwestii prezentacji postaci. I nie dziwota, bo słysząc je, wiemy wszystko, co chcielibyśmy wiedzieć. Nie tylko jednak agent Jej Królewskiej Mości może poszczycić się tak prostym i zarazem dosadnym imieniem i nazwiskiem. Poniżej trochę innych przykładów kinowych tożsamości, które samym tylko swoim brzmieniem potrafią wpędzić Kowalskiego w kompleksy. Formularze komentarzy wypełniajcie własnymi informacjami.

 

Frank Bullitt

Bullitt

Profesja: policjant.

Ot, ile potrafi zdziałać zmiana jednej tylko literki i sklonowanie innej. Skojarzenie pozostaje – szczególnie że nasz bohater na co dzień również używa pocisków (ang. bullet), a przy tym jest tak samo ostry, szybki i zabójczy co one. To twarde nazwisko doskonale uzupełnia swojski „Franek”, który sugeruje dobrego chłopa postępującego zgodnie z nobliwymi wartościami. I zarazem takiego, z którym nie warto jednak zadzierać.

Alternatywny zawód: właściciel międzynarodowej firmy kurierskiej (już widzę te slogany: „We can bull it for you where no one else could before”).

 

Frank Dux

Krwawy sport

Profesja: żołnierz i mistrz ninjutsu.

Jeszcze jeden Frank, co tylko potwierdza filmową uniwersalność tego imienia (Franciszek Dolas był trzeci w kolejce, ale zanim przyszła jego kolej, to znowu narobił bigosu). Również i ten miękką fają nie jest, czemu w sukurs przychodzi krótkie, acz sugestywne nazwisko. Dux brzmi dumnie, mięsiście, muskularnie, czyli dokładnie tak, jak wygląda Ja Wam Dam w tej roli. I o ile może budzić pewne skojarzenia z marką gumek, to w momentach największego stresu bynajmniej nie pęka jak one. I nigdy nie przepuszcza żadnego przeciwnika.

Alternatywny zawód: gwiazdor porno (idę o zakład, że i tak jakiś istnieje).

 

Gordon Gekko

Wall Street

Profesja: makler giełdowy.

Te egzotyczne personalia przywodzą na myśl jakiś rodzaj trudnego do ubicia gada. To dobry trop, bo Gordo jest twardym zawodnikiem z grubą skórą, lubującym się w dodatku w ciepłych miejscach o odpowiednim statusie – do tych powierzchni przylega na dobre i na złe. Pozornie niegroźny, ma oczy dookoła głowy i potrafi zaatakować w mgnieniu oka, śmiertelnie kąsając swą ofiarę. Podatny na blask – nie słońca jednak, a złota. Przy czym nie posiada ogona ani kręgosłupa moralnego. Oto cały Gekko(n).

Alternatywny zawód: producent filmowy (w sumie też obraca cudzymi akcjami).

 

Han Solo

saga Gwiezdne wojny

Profesja: kosmiczny przemytnik (i dorywczo członek Rebelii).

Osobnik z twarzą Harrisona Forda to przykład bardzo prostego przekazu danych – ot, jestem sobie Han (dobrze, że nie ham) i pracuję sam (nie licząc chodzącego dywanu za pomocnika). W miarę oryginalne oraz łatwe do zapamiętania i zapisania – co potwierdzają wszystkie istoty w galaktyce, którym Han wisi kredyty. I chociaż niebudzące jakiegoś wielkiego szacunku, to pozwalające powstrzymać się od głupich dowcipów względem właściciela. Tak po prostu.

Alternatywny zawód: gwiazdor porno – i to taki klasy B (rozbijający się po tytułach pokroju Dziewczyny z potańcówki 8 i Sam na sam w domu 6).

 

John Matrix

Commando

Profesja: były komandos służb specjalnych.

Dżon Matriks – czyż to nie brzmi iście wybuchowo? Potężnie? Kozacko? Imponująco? A po roku 1999 także modnie? Dokładnie tak jest. Z Dżonem się więc nie dyskutuje, nie pertraktuje i nie zaczyna innych rzeczy poza przyjacielską partią szachów. Bo Dżon już samym swoim nazwiskiem robi z jesieni dupę średniowiecza (czy coś w ten deseń). Dżon to, i owszem, swój chłop. Ale Dżon Matriks to już chłop większy niż życie, niż Dąb Bartek, niż hymn narodowy Jugosławii. To siła, z którą trzeba się liczyć i już.

Alternatywny zawód: producent prezerwatyw („Ribbed for your pleasure”).

 

Lincoln Hawk

Więcej niż wszystko (aka Ponad szczytem)

Profesja: kierowca ciężarówki i hobbystyczny armwrestler.

Mokry sen każdego amerykańskiego patrioty to mieć właśnie takie personalia. Można wszak wozić się lincolnem, ale cóż nam z tego przyjdzie, jeśli nazywamy się O’Connor, Jones lub Brzęczyszczykiewicz? Co innego Hawk! A Lincoln Hawk to już w ogóle taka moc, że nawet bez ćwiczeń można wziąć udział w konkursie na strongmana i dostać własne mieszkanie z urzędu. A teraz wyobraźmy sobie, że nazywamy się Lincoln Hawk i wozimy się potężnym TIR-em… Jak pisałem – mokry sen…

Alternatywny zawód: piłkarz czołowej drużyny serii A (kapitan Hawk – get it?), a z czasem także trener drużyny narodowej Italii.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA