search
REKLAMA
Zestawienie

NIE TYLKO “DZIEŃ ŚWIRA”. Najlepsze filmy Marka Koterskiego

Tekst gościnny

3 czerwca 2018

REKLAMA

Autorem tekstu jest Aleksander Gałąska.

Marek Koterski to reżyser wyjątek. Jego twórczość jest wyjątkowo trafna, a ponadto, co ważniejsze, szczera. Nic w tym dziwnego, w końcu niewielu filmowców wyczucie ludzkiej osobowości i zdolność do bezlitosnego komentarza rozwinięte ma do takiego stopnia. Tym bardziej imponująca jest odwaga reżysera, który niejednokrotnie wplata w filmy wątki autobiograficzne. 3 czerwca Marek Koterski obchodzi 76. urodziny i wygląda na to, że nie wybiera się na emeryturę. Niedawno pojawiła się informacja, że pracuje nad nowym filmem zatytułowanym Siedem uczuć. Co więc warto obejrzeć, aby zapoznać się z jego twórczością?

Dom wariatów (1984)

Debiut kinowy reżysera. Film, w którym szaleństwo codzienności staje się udziałem każdej osoby. Bohaterowie związani są okowami rutyny, kultywują zwyczaje na przekór otoczeniu. W tym filmie dom jest miejscem niezręcznym i toksycznym. Ojciec, jak co noc, suszy skarpety, brutalnie napastując piec kaflowy, a matka toczy z nim bój o kufel. Okazjonalne utarczki wydają się wpisywać w rytm dobowy domowników. Jestem przekonany, że to film o niemocy w starciu ze światem ugrzecznionym, otoczeniem skłonnym do pasywno-agresywnych zachowań. Tym, co mnie za każdym razem zadziwia, jest głębia postaci. Pod płaszczem neutralnych pytań o herbatę, żartobliwych przytyków dotyczących papierosów czy porównań z bratem kryją się zaszłości. Problemy rodziny przypominają irytującą drzazgę, która od lat nie chce wyjść. Opleceni siecią pozorów bohaterowie skrzętnie ukrywają swoją naturę zarówno przed sobą nawzajem, jak i widzem. I jest naturalnie, tak jak w życiu. Ostatecznie przecież często wychodzi na to, że coś nam się tylko wydawało.

Baby są jakieś inne (2011)

Kadr z filmu "Baby są jakieś inne"

Nie ma nic bardziej intymnego niż podróż samochodem nocą. W myśl takiego stwierdzenia Koterski zbudował atmosferę w swoim jak dotąd ostatnim filmie. Dwójka inteligentów cytująca Czesława Miłosza i Gombrowicza sięga po szerokie konteksty kulturowe na potrzeby komentowania stereotypów. Komentowania w sposób wulgarny i nierzadko skrajnie mizoginistyczny. Czy uważam, że to źle? Wszystko zależy od odczytania zamysłu. Film z powodu swojego tonu i pozornej niechęci wobec płci pięknej oberwał ze wszystkich stron. Ale to ostatecznie kino drogi. Drogi, na której końcu wszystko może się zmienić, nawet kobieta. Wszak to ona zmienną jest.

Dzień świra (2002)

Kadr z filmu "Dzień świra"

Magnum opus Marka Koterskiego. Kto jeszcze nie widział, ten gapa. Film ten zakorzenił się w popkulturze do tego stopnia, że wręcz potykamy się o niego w życiu codziennym. Słysząc “Dżizas, kurwa, ja pierdolę!” czy prawdę objawioną o idiotyzmie decydowania o życiu za młodu, gdy jest się kretynem, obcujemy właśnie z Dniem świra. Film nie bez kozery zaskarbił sobie taką popularność. Koterski udowodnił w nim, że potrafi wyłuskać z ludzi ich najgorsze cechy. Jego żyłka dokumentalisty przejawia się w tym błyskotliwym portrecie współczesnych mu rodaków. Nikt tak jak on nie wyczuł dotychczas nastrojów społecznych Polaków. Obserwując samego siebie przez pryzmat sfrustrowanego inteligentna załatwionego przez innych na dzień cały, widz musi ulec refleksjom. Polska przedstawiona w świecie Adasia Miauczyńskiego, polonisty z zawodu, poety z zamiłowania, nie jest miejscem do życia. Przerysowane wydarzenia i irytujące cechy ludzi, z którymi protagonista obcuje, budują rzeczywistość absurdalną. Adaś jest myślicielem, ale jego przemyślenia nigdy nie wykraczają poza sferę przykrego banału. Metafory i odniesienia przypominają tu raczej zimny kubeł wody wylewany na zaskoczonego odbiorcę. To sprawia, że spośród wszystkich filmów Koterskiego ten wydaje się najbardziej przystępny. Po seansie zawsze zostaję z pytaniem o gatunek dzieła. Czy to jeszcze czarna komedia czy już dokument w krzywym zwierciadle? Na pewno nie film, który można pominąć.

REKLAMA