Najwięksi ekranowi wrogowie JEAN-CLAUDE’A VAN DAMME’A

Aaron McComb (Strażnik czasu)
Podobne wpisy
Filmy Belga stały się w tym czasie nieco bardziej ambitne i inteligentne, więc i wrogowie zyskali trochę inny wizerunek. Nie byli to już tylko atleci o stalowych mięśniach i pięściach. Tym razem antagonistą jest skorumpowany polityk, senator McComb (Ron Silver), nielegalnie wykorzystujący swoją pozycję do nieuczciwego finansowania kampanii wyborczej. Czyni to za pomocą… podróży w czasie. Jean-Claude Van Damme wciela się w Maxa Walkera, policjanta ścigającego przestępców, którzy przenosząc się w przeszłość, ingerują w wydarzenia dla własnych celów. Odkrywa machlojki senatora, przez co jego ukochana ginie z rąk płatnych zabójców. Walker sam cofa się w czasie, żeby pokrzyżować szyki senatora i ocalić żonę. McComb to przykład bezwzględnego polityka, który dla własnych korzyści oraz władzy zrobi wszystko. Spotyka się nawet ze swoją wersją z przeszłości, kiedy był dopiero kandydatem na stołek, i udziela sobie samemu reprymendy, że jest za miękki. Na uwagę zasługuje fakt, że to pierwszy główny czarny charakter w filmach Van Damme’a, który nie staje z nim do walki wręcz!
Foss (Nagła śmierć)
Belg drugi raz staje przed kamerą Petera Hyamsa i staje się kimś w rodzaju Bruce’a Willisa ze Szklanej pułapki, zaś jego wróg przypomina momentami Hansa Grubera. Van Damme jest w tym filmie byłym strażakiem, który wycofał się z zawodu, obwiniając się za śmierć ratowanej osoby. Teraz zajmuje się pilnowaniem bezpieczeństwa w wielkiej hali sportowej, gdzie ma się odbyć finał rozgrywek hokejowych NHL. Wydarzenie rusza pełną parą i wydaje się, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. W loży VIP-ów zasiada wiceprezydent, zatem środki ostrożności są wzmożone. Mimo to budynek opanowują terroryści pod wodzą byłego agenta CIA Joshuy Fossa (Powers Boothe). Foss to trzeci antagonista Belga, który nie polega wyłącznie na brutalnej sile, ale również inteligencji i przebiegłości. Jest diabelsko sarkastyczny: już na wstępie, kiedy zabija kucharza, widzimy, jakie ma podejście do ludzkiego życia. Nie dajcie się zwieść jego czarnemu humorowi, bo Foss tak naprawdę nie żartuje. Jeśli nie otrzyma ogromnej kwoty pieniędzy, zacznie zabijać zakładników. Może też zdetonować ukryte w budynku ładunki wybuchowe. Przetrzymuje nie tylko ważnego polityka, ale również córkę Darrena (Van Damme). Były strażak wkracza do akcji. I będzie miał pełne ręce roboty. Trzeba oddać, że Powers Boothe barwnie gra swoją rolę i Foss w jego wykonaniu faktycznie mógłby sobie podać rękę ze słynniejszym kolegą po fachu, czyli wspomnianym Hansem Gruberem.
Stavros (Ryzykanci)
Jean-Claude Van Damme pojawia się tym razem jako agent specjalny Jack Quinn, ktoś na wzór Jamesa Bonda i Ethana Hunta, ale z fryzurą à la George Clooney. Jack chce porzucić swój fach i poświęcić się żonie, zostaje jednak nakłoniony do ostatniego zadania: usunięcia międzynarodowego terrorysty Stavrosa (Mickey Rourke). Zadanie w lunaparku kończy się fiaskiem, ginie synek Stavrosa, a on sam umyka. Wcześniej dochodzi do pierwszej konfrontacji między nim a Quinnem w szpitalu dla noworodków. Terrorysta pokazuje swoje zdolności bokserskie, a Jack nie pozostaje mu dłużny. Ratując niemowlę, niemal ginie od odłamków po eksplozji granatu, który pozostawił Stavros. Quinn zostaje osadzony w kolonii dla byłych agentów. W tym czasie terrorysta nie próżnuje i porywa żonę Jacka, aby zwabić go i dokonać zemsty za śmierć syna. Quinn, żeby uratować żonę, musi zbiec z niewoli, a następnie z pomocą handlarza bronią (Dennis Rodman) odnaleźć Stavrosa. Grający Stavrosa Mickey Rourke pokazuje formę przede wszystkim fizyczną. Nie dość, że wygląda jak biznesmen, to w dodatku może się pochwalić całkiem nienaganną muskulaturą. Stavros jest sprytnym i chłodnym rywalem do momentu ostatniego starcia w Koloseum, gdzie wykorzystuje do walki żywego tygrysa i ukryte na arenie miny. Dzięki sprawności byłego agenta i pomysłowości jego towarzysza terrorysta zostaje przechytrzony.
Edward Garrotte (Replikant)
Nasz jubilat był na potrzeby filmów kilkakrotnie duplikowany. W Podwójnym uderzeniu grał braci bliźniaków, którzy nawet walczyli między sobą w jednej ze scen. W Strażniku czasu spotkał się ze swoim wcieleniem z przeszłości, zaś w Maksimum ryzyka ponownie miał do czynienia ze swoim bliźniakiem, tylko że martwym. W Replikancie ponownie powrócił motyw podwójnej roli, jednak w tym przypadku na zasadzie rewersu. Van Damme gra rolę pozytywną i negatywną, walcząc sam ze sobą. Jego mroczny, długowłosy Garrotte to seryjny zabójca samotnych matek, zaś jako jego klon, mający doprowadzić policjanta do mordercy, przypomina opóźnionego w rozwoju chłopca. Nie jest oczywiście to rola na miarę Roberta De Niro z Przebudzeń czy Jeremy’ego Ironsa z filmu Nierozłączni, ale Belg dowodzi, że jego aktorskie aspiracje sięgają znacznie wyżej niż pozostałych herosów kina kopanego. Pomijając tricki montażowe, Van Damme nie tylko w aspekcie fizycznym nader dobrze zaprezentował rozbieżność postaci. Klon Garrotte’a jest jego jasną stroną, zaś sam zabójca swoistym panem Hyde’em tytułowego replikanta. Wystarczy obejrzeć scenę w szpitalu, gdzie Garrotte odwiedza swoją matkę, a następnie robi prawdziwą zadymę. Próbując zbiec policji, okłada Jake’a Rileya (Michael Rooker), później rzuca po ścianach usiłującymi go zatrzymać lekarzami. Ta postać wnosi do filmu element thrillera typu serial killer movie. Moim zdaniem to ostatni (póki co) sensowny i ciekawy rywal Belga z ekranu, paradoksalnie zagrany przez niego samego.