NAJLEPSZE WĄTKI serialu TEORIA WIELKIEGO PODRYWU
Siewca Śmierci
Warto zwrócić uwagę, jak Howard wypowiada słowo „hot”, kiedy rozmawia i myśli o Penny – tak na marginesie jego zdolności technicznych. Na pomysł stworzenia robota wpadł chyba w wolnym czasie, chcąc zabłysnąć przed chłopakami zafascynowanymi walkami robotów. Robot najpierw pociął opiekacz, a potem zdemolował drzwi. Następnie posłużył jako narzędzie zemsty na Barrym Kripkem i jego tendencjami do dominowania w uczelnianej kantynie. A dokładnie Sheldon żywił nadzieję, że skutecznie posłuży. Monte (Siewca Śmierci), bo tak nazwany został wynalazek Howarda, stanął do ulicznej walki z siepaczem Kripkego, lecz została z niego tylko kupa złomu. Jak widać przed Sheldonem, głównym prowodyrem starcia, jeszcze długa droga do poradzenia sobie z duchami przeszłości – chodzi o dręczących go w szkole uczniów.
Relacje Howarda z matką
Howard ogólnie słynie ze spółkowania z dmuchanymi lalkami, co samo w sobie nie jest zbyt dramatyczne, raczej żałosne, ale również z trudnych, wręcz patologicznych relacji z matką. Niewiele o niej wiemy. Zwykle bardzo krzyczy, gdy Howard zamyka się w swoim pokoju pełnym plakatów i figurek właściwie tylko żeńskich postaci z komiksów i filmów superbohaterskich. Taki typ nerdostwa o czymś świadczy. Howard uwielbia silne kobiety, nawet te, które sprawiają mu fizyczny ból. Stąd może jedno z jego bardziej śmiesznych i mrocznych jednocześnie stwierdzeń, po tym, gdy dostaje od Penny z pięści w nos: “Jestem w połowie drogi do seksu z litości”. Gdy to mówił, wyglądał strasznie – waciki w obu dziurkach od nosa i siniaki od kości jarzmowych aż po skronie i brwi.
Halloween
To był pierwszy sezon. Chłopaki się jeszcze docierali. Właśnie wracali z przegranej rozgrywki w paintballa, na dodatek z wyjątkowo nadpobudliwymi Żydami, gdy Penny zaprosiła ich na imprezę halloweenową. Z początku nie mieli ochoty przyjść, bo nie w smak im były tańce, ale kiedy usłyszeli, że to impreza przebierana, od razu zaświeciły się im oczy. Kolejne ich wejście w serialu naprawdę mogło wywołać napad śmiechu. Leonard w stroju Flasha otworzył drzwi, a tam Howard w identycznym przebraniu próbował naśladować hiperprędkość. Następnie wszedł Sheldon, również jako Flash, a na końcu w drzwiach stanął Raj, Flash numer cztery. Na tym polega rozumienie się nerdów bez słów. Dalej jest już tylko lepiej, zwłaszcza Raj, czyli Hindus w przebraniu Thora, któremu w autobusie zaklinował się młot.
Spóźniona noc poślubna
W Teorii wielkiego podrywu alergia jest scalona z ciałami geniuszy niczym włosy pod pachami ze stylem życia hippisów. Cierpiała na nią również Bernadette. Jednym z najlepszych tzw. momentów łóżkowych była scena, kiedy Howard dopiero co wrócił z kosmosu, a Bernadette stwierdziła, że muszą za wszelką cenę odbyć noc poślubną. Kichała i kaszlała jednak tak bardzo, że Howard pomyślał, że trzyma w łazience słonia morskiego. Próba seksu na jeźdźca nie wyszła przez nagły przypływ wydzieliny w drogach oddechowych i zawroty głowy po benadrylu. Klasyka, czyli misjonarz, skończyła się nagłym zaśnięciem Bernadette. Po chwili jednak ta się obudziła i stwierdziła, że seks był świetny. Potem znów zapadła w polekowy letarg, a Howard uświadomił sobie, że teraz wie, jak to jest „szybko i obrzydliwie”.
Masturbacja Howarda
Zanim przejdę do pomysłów na samogwałt u tego geniusza technologii kosmicznej, zatrzymam się na chwilę przy scenie, gdy Kripke wpuścił do gabinetu Sheldona hel. Wątek ten gościł już w tekście o największych absurdach w Teorii wielkiego podrywu, ale równocześnie jest jednym z lepszych w całym serialu. Warto jednak w tym samym odcinku zwrócić uwagę na Howarda. Jego onanistyczne wyczyny często się przewijają w Teorii. Można je z powodzeniem zebrać w jeden wątek i zrobić z niego Biblię dla samotnych masturbantów. Scena w wannie jest jednym z przykładów pomysłowości Howarda na stworzenie samemu dla siebie nastroju. Jego gościem w pianie jest oczywiście Katee Sackhoff. Wyobraźnia jednak płata nieraz figle uświadamiające znacznie więcej, niż można przypuszczać. No niestety, może i Howard zaliczyłby wannę do udanych miejsc na orgazm, gdyby nie matka. “Howard…! Co tam robisz?” “Kąpię się!” “Oby. To wspólna wanna!” “Nie przypominaj mi!”