Brałem pod uwagę Australię, nie bójcie się. Nie można tej produkcji pominąć zarówno w portfolio Hugh Jackmana, jak i Nicole Kidman. To, co jednak bardziej ujęło mnie w Labiryncie, to bezradność, z jaką musiał zmagać się główny bohater, a zarazem i aktor – bezradność przekutą w końcu w niekontrolowaną agresję, sadyzm, na jaki mało kto mógłby się zdobyć. Tak przynajmniej nam się wydaje. Sądzę, że Dovera trudniej odegrać niż silną, charyzmatyczną postać Drovera z Australii (cóż za zbieżność nazwisk). Podobną bezradność czy też kończące się superbohaterstwo Jackman perfekcyjnie oddał w Loganie. Postać Kellera Dovera wykazała jednak o wiele większą desperację i to bardzo dyskusyjną pod względem moralnym. Takich kontrowersji w Loganie niestety zabrakło.
Postaci Julesa absolutnie nie należy naśladować. Quentin Tarantino w żadnym wypadku nas do tego nie namawia. Raczej snuje refleksję za pomocą postępowania Julesa o różnicy między prawem a sprawiedliwością. Otóż sprawiedliwie mogą postępować nawet najbardziej zatwardziali zwolennicy łamania prawa. Samuel L. Jackson zaś filuternie, a zarazem charyzmatycznie prezentuje widzowi przestępczą rzeczywistość, aby może ten zorientował się w końcu, że im więcej praw oraz powinności wobec nich, tym więcej znajdzie się złoczyńców, rzecz jasna pewnie nie tak dowcipnych jak Jules czy jego partner Vincent Vega. A co z Nickiem Furym? Jest sobie gdzieś w tle MCU. Trudno nawiązać z nim jakąś relację emocjonalną, bo go za mało w fabule. A może dobrym pomysłem byłoby oddać mu jeden film do dyspozycji?
Tobey to aktor o zimnym spojrzeniu, z charakterystycznym, nieco młodzieńczym głosem. Od czasu, gdy byłem w kinie na Spider-Manie, tak właśnie go określam, jedno zdanie i doskonale już wiem, o kogo chodzi. Te dwie cechy idealnie wykorzystał w roli kapitana Cahilla. Doświadczenie wojny w oczach, młodość w głosie i w ogóle jakaś taka niespójność jestestwa, które dojrzewało przez cały film. Po roli Człowieka-Pająka, do której mam nieskrywany sentyment, jak i do wizji superbohaterstwa zaprezentowanej przez Sama Raimiego, a jeszcze przed znakomitą kreacją Nicka Carrawaya, pojawił się w portfolio Maguire’a kapitan Sam, żeby przygotować go do zimnej oceny rzeczywistości, którą gdyby posiadał Gatsby, przeżyłby w swoim wyimaginowanym świecie.
Hulka grało wielu aktorów. Ruffalo okazał się jednak najmniej przerysowany. Było to dla mnie spore zdziwienie, gdyż nie sądziłem, że Mark tak dobrze osadzi się w kinie superbohaterskim. Nadawał się do romansów, melodramatów, a nawet filmów sensacyjnych, ale jako członek Avengersów? Należy więc tym bardziej docenić go za kreację Hulka. Nie powinno się jej jednak przeceniać. Dużo w niej zasłaniającego aktora CGI, dlatego nie jest to jego najlepsza rola. Od takowej minęło jakieś dziesięć lat. Narodziła się gdzieś w cieniu Leonarda DiCaprio, niemal na drugim planie. Pełna jest niepewności, wstrzemięźliwości, czasem skrywanego lęku, stąpania po kadrach filmu jak po trzęsawisku, aż wreszcie… następuje wybuch…
Z Sokolim Okiem jest trochę jak z Czarną Wdową – mało w nim nadnaturalnych zdolności, a więcej kunsztu tajnego agenta MI6. Avengersi mogliby się bez niego obyć, przynajmniej do ostatniej części i walki o Kamień duszy. Byłby przystępniejszą postacią, gdyby wyposażono go w poczucie humoru, a tak jest nieco mroczny. Jeremy Renner z jego grubo ciosanymi rysami twarzy nadaje się za to na rolę zakapiora, trapera czy poszukiwacza przygód w jakiejś niegościnnej okolicy. I tak Cory Lambert z Wind River to postać rozdarta między naturą a cywilizacją, a z tego podziału rodzi się samotny człowiek, który nigdzie nie ma swojego miejsca. Natura obarcza go obowiązkami, które neguje cywilizacja i odwrotnie. Gdyby Rennerowi dać jeszcze zawsze trafiający do celu łuk, zamieniłby się w Hawkeye’a, tyle że z większą egzystencjalną samodzielnością.