Najlepsze PLAKATY 2019 roku
Sny wędrownych ptaków
Ten kolumbijski dramat doczekał się kilku niezwykle ładnych plakatów, w tym paru stworzonych specjalnie na potrzeby festiwalu w Cannes. Postanowiłem wyróżnić jednak ten będący w moim przekonaniu jedną z najlepszych grafik roku, czyli złocisto-czerwony i naznaczony śmiercią plakat, który powstał w agencji P+A. Przepiękny i przerażający zarazem, mówi sam za siebie.
Los tiburones (The Sharks)
I jeszcze jeden reprezentant pomysłowego minimalizmu na liście. Nie oglądałem tego filmu z Urugwaju, ale gdybym miał zgadywać fabułę na podstawie rzeczonej pracy, to napisałbym, że w grę wchodzi seks oraz zagrożenie – sądząc po jaskrawym tytule ubarwiającym całość, być może faktycznie naturalne. Abstrahując jednak od przekazu informacji, jest to bardzo urocza grafika, która łechcąc zmysł estetyczny, daje też do myślenia.
To my
Co jak co, ale kampanię reklamową ten film miał zacną i plakaty wpisują się w ten udany marketing. Kompozycja, użycie barw, pewna szczerość przekazu, a nawet fikuśny tytuł samego filmu – wszystko to składa się na produkt przemyślany, intrygujący i po prostu elegancki. Jego dobrym uzupełnieniem jest też grafika Caelin White, przypominająca test Rorschacha.
Ukryte życie
Arcydzieło (?) Terrence’a Malicka również może poszczycić się dwoma dobrymi plakatami. Pierwszy, przeznaczony do regularnej dystrybucji, oparty jest na emocjonalnym wydźwięku dwóch splątanych w uścisku postaci, które przypuszczalnie żegnają się ze sobą. To tylko wycinek, bo nawet nie cały kadr filmu, ale mówi więcej niż tysiąc słów. Druga grafika, autorstwa Tony’ego Stelli, powstała już specjalnie dla pokazów na festiwalu w Toronto i przedstawia dokładnie tą samą sytuację, lecz w formie pociągniętego szybkim pędzlem malunku, który przywołuje na myśl dawne grafiki robione dla kina lat 40. czy 50. Poezja.
X-Men: Mroczna Phoenix
Ostatnie perturbacje mutantów nie zostały zbyt dobrze przyjęte, ale o plakatach do tego filmu można rozpisywać się jedynie w samych superlatywach. Już podstawowy zestaw kinowy ucieka od banalnych zestawień dużej liczby bohaterów na rzecz prostoty, niedopowiedzenia oraz zgrabnej zabawy kolorystyką.
Jeszcze ciekawiej prezentują się kolejne projekty w ciemno-złotej tonacji, przedstawiające wprost Phoenix powstającą z popiołów. Pośród nich prawdziwa wisienka na torcie, czyli plakat z Japonii, zrobiony na modłę malunku ozdabiającego starożytną wazę lub sufit, porażającego przywiązaniem do detali – jakże wspaniała alternatywa dla wypaczających filmy koszmarków, do których ten kraj przyzwyczaja nas na co dzień.
Bonus:
fałszywe plakaty z Pewnego razu… w Hollywood
Na deser plakaty nie tyle reklamujące film, co pojawiające się w nim. Inspirowana grafikami z lat 60. i 70. ubiegłego stulecia seria nieistniejących produkcji z Rickiem „Fuckin’” Daltonem to niezwykle przyjemny smaczek oraz ładny hołd dla prawdziwych klasyków i zarazem prawdziwy dowód na siłę ręcznie malowanych reklam kina. Za ich stworzenie odpowiada firma BLT Communications, a jednym z autorów jest Steven Chorney, który stworzył również oficjalny plakat dziewiątego filmu Quentina Tarantino (poniżej), a w przeszłości grafiki do takich przebojów jak Super Mario Bros., Labirynt czy ostatnio Deadpool 2. Poza nim Tarantino sięgnął także po inne legendy rysowanego fachu: Renato Casaro (Conan Barbarzyńca) i Martina Duhovica.