NAJLEPSZE KOMEDIE LAT 80. Wyniki głosowania
10. Czy leci z nami pilot?
Pierwsza parodia trio ZAZ, pierwsza komedia Lesliego Nielsena, klimat wielkiej zgrywy, który udziela się wszystkim na ekranie. Mówię poważnie, nie nazywajcie mnie Shirley. [Jarosław Jackiewicz]
Pierwsza (choć niektórzy spierają, się czy nie należałoby za pierwszą uznać Kino z Kentucky Fried Theater) z cyklu niezwykle udanych parodii trójki utalentowanych twórców – Davida Zuckera, Jima Abrahamsa oraz Jerry’ego Zuckera (w skrócie ZAZ). Postawili sobie oni za cel stworzyć film napakowany po brzegi odniesieniami do innych znanych ówcześnie produkcji. Do tego dodali mnóstwo błyskotliwych dialogów i zatrudnili aktorów, którzy wcielili się w swoje role idealnie, biorąc poprawkę, iż wszystko w Czy leci z nami pilot? to jedna wielka zgrywa. [Piotr Żymełka, fragment artykułu]
9. Sens życia według Monty Pythona
„Dlaczego tu jesteśmy? O co w tym wszystkim chodzi”? Na te i wiele innych pytań odpowiedzi szuka grupa Monty Python w swoim ostatnim wspólnym filmie. W przeciwieństwie do dwóch poprzednich produkcji, Świętego Graala oraz Żywotu Briana, komicy powracają do pięknej tradycji Latającego Cyrku. Krótkie, luźno powiązane ze sobą skecze traktują o różnorodnej mozaice życia ludzkiego. Są satyrą na naiwnie poszukiwanie prawdziwego sensu życia, udowadniając poprzez żart, że wszystko jest jedynie nonsensem. Nic tylko śmiać się przez łzy. W najbardziej ambitnym dziele komików nadal mamy styczność ze starym, dobrym, absurdalnym humorem, zaś wiele gagów i żartów stanęło na piedestale dokonań Pythonów. Piękno poczęcia ukazane za pomocą pieśni o świętej spermie. Narodziny oraz maszyna lekarska robiąca PING. Praktyczne zajęcia wychowania seksualnego oraz zabójczy mus z łososia. Te i inne sceny wychodzą przed szereg komedii lat 80., przypominając o królującym 10 lat wcześniej humorze brytyjskiej grupy komików. [Maja Budka]
8. Kosmiczne jaja
Mistrz parodii Mel Brooks bierze na tapet najsłynniejszą sagę kosmiczną i wychodzi z tego obronną ręką. Chodzą słuchy, że miał błogosławieństwo samego George’a Lucasa, któremu ponoć Kosmiczne jaja bardzo się spodobały. Mnóstwo nawiązań do Gwiezdnych wojen i kilku innych filmów (słynna scena z narodzinami Obcego) i duża dawka absurdalnego humoru. [Justyna Wilczek]
Może i ta parodia Gwiezdnych wojen nie jest najambitniejszą czy najinteligentniejszą pozycją na tej liście, jednak poprzez swoją absurdalność potrafi wywołać na twarzy szeroki uśmiech. [Wojciech Wieczorek]
Stawkę otwierają Kosmiczne jaja. Reżyser Mel Brooks znany jest z bardzo udanych parodii filmowych, chociażby z takich jak Robin Hood – Faceci w rajtuzach czy Dracula – wampiry bez zębów. Kosmiczne jaja to bardzo udana parodia, wiele scen to klasyki filmu komediowego, zwłaszcza genialne momenty parodii Obcego i Planety małp. Ponadczasowy, choć dziś niestety dość zapomniany Rick Moranis. [Piotr Plewa]
7. Miś
Komedia ukazująca Polskę w szponach PRL-u w dość krzywym zwierciadle. To zarazem nie tyle popis komediowego pióra Stanisława Barei i grupy aktorskich talentów polskiego kina, co pocztówka z przeszłości. Ojciec na muzycznym przedstawieniu w teatrze pokazuje synkowi baleron, a milicja na granicy odlicza każdy kilogram obywatela niczym bagaż. [KM]
6. W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju
Najlepsza komedia świąteczna EVER! Bije Kevina na głowę + Chevy Chase w najlepszej formie. [Łukasz Deoniziak]
To ciepła i serdeczna opowieść gwiazdkowa, dla rozruszania przepony wyposażona w potężny ładunek komediowy, którym nie sposób się znudzić. To także prześmiewcza i bardzo inteligentna satyra na naiwne wyobrażenie świąt idealnych, których nie sposób zrealizować z dalszą rodziną na karku. Do cna wyświechtany zwrot „wesołych świąt” zamienia się w bezlitosną, lecz na swój sposób pogodną kpinę ze wszystkich Griswoldów na świecie, którzy nie bacząc na ułomny czynnik ludzki, pragną przeżyć święta jak z kolorowego, prorodzinnego i często mamiącego fałszywą sielanką folderu. Albo jak z amerykańskiego filmu. [Adrian Szczypiński, fragment recenzji]
5. Blues Brothers
Film, który zawsze jest mi w stanie poprawić humor. Wspaniała ścieżka dźwiękowa (na czele z niezapomnianym Rawhide) oraz kapitalne kreacje aktorskie. [Wojciech Wieczorek]
Kolejne wielkie nazwisko – John Landis i kolejny wielki film. Oczywiście na pierwszym planie stoi tu ścieżka dźwiękowa, ale sam film jest tak genialnie abstrakcyjnie zakręcony, że musiał znaleźć się w TOP 10. [Łukasz Deoniziak]
Koncept jest tak prosty, a jak wciąga! Nie uwierzę, po prostu nie dam wiary, że ktoś słysząc choć jedną piosenkę, nie zaczął podrygiwać w jej takt, a po chwili zatapiać się w R&B świat Jacka i Elwooda. Bo jak można nie kibicować dwójce braci reaktywujących dawny zespół, żeby uratować swój sierociniec, którzy spotykają po drodze ruch nazistowski, wkurzoną byłą dziewczynę czy biorą udział w wielkim pościgu samochodowym? Kocham film, kocham piosenki. Everybody needs somebody! [Maks Pełczyński]
4. Pogromcy duchów
Tak genialnej komedii science fiction już nigdy nikt nie zrobi. Ivan Reitman za sterami i GENIALNA obsada. Wracam do tego filmu przynajmniej raz na pół roku. [Łukasz Deoniziak]
Dzisiaj tytuł Pogromcy duchów może mieć niemal wyłącznie negatywne skojarzenia, ale zanim Columbia Pictures zniszczyło tę markę siłowym, niepotrzebnym sequelem, nie było lepszej przepustki do świata horroru. Dla mnie między innymi od tego filmu rozpoczęła się wielka pasja dla kina grozy. [Jarosław Kowal]
Nie jest to film wybitny, ale też nie miał taki być. Jego celem było zapewnienie solidnej porcji rozrywki i w takim przypadku sprawdza się doskonale. Mimo upływu lat ta specyficzna mieszanka komedii i horroru, okraszona elementami science fiction, sprawia, że chce się do niej wracać regularnie. [Szymon Pajdak, fragment recenzji]
3. Naga broń: Z akt Wydziału Specjalnego
Absolutne opus magnum sławnego tercetu ZAZ i jednocześnie dobitny przykład, że slapstick i utarczki słowne najlepiej działają na widownię. Nieważne, o jaką sytuację chodzi, w Nagiej broni prawdopodobnie została obśmiana na sto sposobów przez niezrównanego Lesliego Nielsena. Fenomen serii polega na tym, że nie traci ona ani za pierwszym, ani za dziesiątym razem, niosąc ze sobą możliwość odkrycia czegoś nowego. W każdym razie w moim przypadku, gdzie za każdym razem zbierałem szczękę z podłogi. Oglądałem po wielokroć. Pamiętajcie, żeby uprawiać bezpieczny seks. [Maks Pełczyński]
A-B-S-O-L-U-T-N-Y klasyk w swoim gatunku (za którym tęskni się jeszcze bardziej, widząc współczesne „parodie”). Kochajmy Lesliego Nielsena. Kochajmy Enrico Pallazzo. [Jarosław Jackiewicz]
Gdyby tak złączyć wszystkie części tej kultowej komedii, z pewnością wielu uznałoby ją za jedną z najlepszych w historii kina. Wspaniały Leslie Nielsen – król amerykańskiej komedii. Tuż po Hot Shots! i Hot Shots 2 najlepszy film w stylu parodii filmowych. Ten film to jedna wielka kopalnia cytatów, dlatego jeżeli ktoś jeszcze nie oglądał, to polecam natychmiast obejrzeć wyczyny Franka Drebina. [Piotr Plewa]
Zespół ZAZ stworzył arcydzieło w kategorii filmowej parodii. Dzisiejsi twórcy powinni się od nich uczyć i wielka szkoda, że tego nie robią. Żarty podawane są z prędkością serii z karabinu maszynowego. Można do niego wracać, wracać i wracać. [Michał Konopka]
Jest ktoś, kto nie zna Franka Drebina? Policjant „specjalnej troski” o twarzy Lesliego Nielsena rozwalał system. Liczba gagów, którą można by obdzielić kilka filmów, i absurdalne dialogi recytowane przez Nielsena z kamienną twarzą. Klasyka. [Justyna Wilczek]
2. Seksmisja
Absolutne mistrzostwo komedii i to w polskim wydaniu. Cała kopalnia cytatów, które na stałe weszły do języka polskiego. Przygody Maksa i Albercika w świecie zdominowanym przez kobiety bawią kolejne pokolenia i choć efekty specjalne trochę trącą myszką, nadal świetnie się ogląda. [Justyna Wilczek]
Jeden z dwóch królów polskiej komedii w swoim opus magnum. Kultowe dialogi, lekkość, mądra satyra na totalitaryzm, kapitalne dwie główne role. [Jarosław Jackiewicz]
Kocham absurd w komedii, a Seksmisja jest nim przepełniona. Sytuacja, w której znaleźli się się grani przez Jerzego Stuhra i Olgierda Łukaszewicza bohaterowie, i wszystko, co ich spotyka, to czyste szaleństwo w najlepszym wydaniu. Co prawda efekty i strona techniczna trącą już myszką, a aktorski drugi plan leży, ale i tak wciąż bawi i daje pierwszorzędną rozrywkę. [Michał Konopka]
Jedna z najbardziej aktualnych komedii, jakie widziałem. Ilekroć widzę tę wizję przyszłości rządzoną przez pozbawione emocji, zaślepione nienawiścią do wymarłego gatunku mężczyzn kobiety, to widzę współczesny feminizm, sięgający szczytu absurdu. Jeszcze te kilkadziesiąt lat, a Juliusz Machulski będzie mógł spokojnie chwalić się tytułem proroka. [KM]
Moje podium otwiera film Seksmisja. Dwudziestoośmioletni wówczas reżyser Juliusz Machulski po debiutanckim, świetnym i kultowym filmie Vabank (1981) po raz drugi wszedł na bardzo wysoki poziom, w 1983 roku tworząc Seksmisję. Tylko wybitni reżyserowie potrafią kolejny swój film zrobić jeszcze lepszym od poprzedniego. O Seksmisji napisano już chyba wszystko, dlatego powiem tylko, że satyra na feminizm i totalitaryzm nie mogła się nie udać. [Piotr Plewa]
Kultowy film Juliusza Machulskiego, który nie tylko ma znakomity scenariusz z całą masą kultowych tekstów, ale przede wszystkim w wyborny sposób parodiuje wojujący feminizm. Dlatego też w dalszym ciągu śmieszy, a co najważniejsze – pozostaje aktualny mimo upływu lat. [Wojciech Wieczorek]
1. Powrót do przyszłości
Powrót do przyszłości jest jak Ojciec chrzestny, niemożliwe jest napisanie na jego temat czegokolwiek, co nie zostałoby już napisane, dlatego pozostaje tylko stwierdzenie faktu. Jest to arcydzieło w swojej kategorii. Od strony technicznej, od muzyki Alana Silvestriego, kreacje Michaela J. Foxa i Christophera Lloyda, barwny drugi plan, efekty specjalne po scenariusz i reżyserię Zemeckisa, wszystko jest uderzająco fantastyczne. [Michał Konopka]
Tu chyba nie jest potrzebny żaden komentarz. Świetny scenariusz, genialne efekty specjalne, cudowny humor i świetna obsada + jedna z najlepszych ścieżek dźwiękowych. Arcydzieło kina rozrywkowego. [Łukasz Deoniziak]
Film mojego dzieciństwa. Dzieło, do którego zawsze chętnie wracam, kiedy tylko mam możliwość, ponieważ nigdy się nie nudzi i mimo upływu lat nadal oferuje sporą porcję doskonałej rozrywki. [Wojciech Wieczorek]
Numer jeden – ocena za cały cykl. Gdyby mój ulubiony film bez podziału na gatunki filmowe nie został nagrany w latach osiedziemdziesiątych, to nie byłby dzisiaj w tym rankingu. Powrót do przyszłości widziałem kilkadziesiąt razy. Szalony doktorek Emmett Brown i młokos Marty McFly wyruszają w niezapomnianą podróż do przeszłości i przyszłości… reszta to już historia. To być może nie jest komedia w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale jest to film niezwykle zabawny. [Piotr Plewa]