NAJLEPSZE KOMEDIE LAT 80. Wyniki głosowania
30. Wolny dzień Ferrisa Buellera
Tym razem Hughes zaproponował nam znacznie bardziej zwariowaną, miejscami iście epicką historię, która odstawia nieco na bok typowo uczniowskie rozterki i wychodzi jej to tylko na zdrowie. Oczywiście znów mamy do czynienia z bardzo trafnym – acz mocniej podkoloryzowanym względem wcześniejszych filmów – ujęciem szkolnego środowiska, które czerpie dużo z życiowych doświadczeń Hughesa (dość powiedzieć, że Bueller istnieje naprawdę, ale na imię ma… Bert; także Cameron powstał na wzór kolegi z dzieciństwa, a Sloane Tanen to przytyk do córki ówczesnego szefa studia Paramount, Neda Tanena). Raz jeszcze nie brak także scen dramatyczniejszych, wręcz gorzkich w swej prawdzie, stanowiących istotne punkty kulminacyjne – jak choćby świetne rozliczenie się z życiem i zabytkowym autem. [Jacek Lubiński, fragment filmografii Johna Hughesa]
29. Rybka zwana Wandą
Powiedzmy sobie szczerze, Kevin Kline ukradł ten film, każdą scenę, każdy dialog, każdą sytuację. Oscar jak najbardziej zasłużony. Ale Rybka zwana Wandą to również wspaniałe przemieszanie brytyjskiej i amerykańskiej wrażliwości oraz poczucia humoru, zabarwione tak genialnymi scenami jak ta, w której John Cleese podnieca Jamie Lee Curtis językiem rosyjskim. Cudo. [Darek Kuźma]
28. C. K. Dezerterzy
Polski specjalista od filmów umiejscowionych w dawnych latach stworzył wiele genialnych filmów. Ten jest zwariowaną komedią o zwykłych żołnierzach, którzy postanawiają zdezerterować z armii, aby nie nadstawiać karku za niezbyt lubianego cesarza Austro-Węgier. Właściwie nie czuć tego, że film jest długi – dzieje się tak za sprawą nie tylko dobrej reżyserii, scenariusza oraz dbałości o realia epoki, ale też jest to zasługą wielu wybitnych polskich aktorów, by wspomnieć grającego pierwsze skrzypce Marka Kondrata w roli przebiegłego Kani. [Jan T. Cieślak]
27. Po godzinach
Po godzinach ma nietypową, zaskakującą konstrukcję fabularną: dominuje logika snu. Reżyser zrywa z jakimkolwiek prawdopodobieństwem. Takiej kreacji sprzyja również Soho – dzielnica, która w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych zamieszkiwana była przez nowojorskich artystów, stała się centrum awangardowej sztuki plastycznej. Nie zwala z nóg i nie ma takiej energii jak Wściekły byk czy Taksówkarz, natomiast wprowadza w dość specyficzny nastrój, któremu przyjemnie przez dziewięćdziesiąt minut się poddać. [Maciej Niedźwiedzki, fragment recenzji]
26. Spokojnie, to tylko awaria
Sukces Czy leci z nami pilot? sprawił, że dwa lata później na ekranach kin zagościł sequel i mimo że za reżyserię nie odpowiadało trio ZAZ, a Ken Finkleman, obraz udał się znakomicie. Można spokojnie stwierdzić, że jest lepszy od pierwowzoru. Historia, która jest niemal identyczna, została przeniesiona tym razem na grunt „kosmiczny”, a za inspirację posłużyły takie filmy jak Odyseja kosmiczna: 2001 czy Gwiezdne wojny. Obsada ponownie stanęła na wysokości zadania, absurd osiągnął szczyt, a sceny rozgrywające się w tle wydarzeń na pierwszym planie sprawiały, że człowiek mógł się popluć ze śmiechu! Mimo że nieco wtórne, to w ogólnym rozrachunku wychodzi z tego obronną ręką. Ulubiona scena: moment, w którym zabrakło kawy! [Szymon Pajdak]
25. Fletch
Przygody obdarzonego ironicznym poczuciem humoru detektywa śledczego. Kolejne udane połączenie komedii i sensacji i najlepsza rola w dorobku Chevy’ego Chase’a. Ostatnio widziałam ponownie i muszę przyznać, że dalej fantastycznie się ogląda. [Justyna Wilczek]
Film stanowi specyficzną mieszankę komedii i kina sensacyjnego charakterystyczną dla lat osiemdziesiątych. Pod względem przynależności gatunkowej Fletch przypomina Beverly Hills Cop – proporcje między humorem a bardziej dynamicznymi scenami wyglądają podobnie w obu filmach. Podczas projekcji główny bohater komentuje zza kadru wydarzenia rozgrywające się na ekranie, często w bardzo ironiczny i dowcipny sposób. Reżyserowi Michaelowi Ritchiemu udało się utrzymać tempo i dzięki temu widz nie nudzi się w ciągu trwania seansu. Wręcz przeciwnie – już od pierwszych minut filmu opanowuje go atmosfera radosnej zabawy i nie opuszcza aż do momentu pojawienia się napisów końcowych. [Piotr Żymełka, fragment artykułu]
24. Vabank
Vabank to trzymająca w napięciu komedia kryminalna w iście amerykańskim stylu. Machulski nie bał się poważnego potraktowania kina rozrywkowego. Nie ma tu żadnego pastiszowego mrugania oka do widza, wyjaśniającego „przecież ja się tylko tak bawię po amerykańsku”. Zamiast tego widzowie otrzymali wartką akcję, precyzyjny i inteligentny scenariusz, doskonałe aktorstwo i szczyptę filmowego szaleństwa, którego tak brakowało polskim twórcom. Zachwyciła także genialna muzyka Henryka Kuźniaka (Kariera Nikodema Dyzmy). [Adrian Szczypiński, fragment filmografii Juliusza Machulskiego]
23. Książę w Nowym Jorku
Wiecznie młody Eddie Murphy. Jeden z niewielu filmów nie tylko komediowych, które nie mogą się znudzić. Świetne sceny u fryzjera, akcja w Madison Square Garden, scena przyjazdu do USA, podryw w nocnym klubie (genialny Arsenio Hall). [Piotr Plewa]
22. Samoloty, pociągi i samochody
Dwóch skrajnie różnych bohaterów zmuszonych wbrew własnej woli na swoje towarzystwo… chyba gdzieś to już widziałem. Ale co z tego, gdy za scenariusz i reżyserię odpowiada John Hughes, a głównych bohaterów grają mistrzowie komedii Steve Martin i śp. John Candy? Gdyby to się nie udało, byłbym w szoku. Hughes jak zwykle serwuje masę zabawnych sytuacji i dialogów, ale także w swój charakterystyczny sposób z finezją uderza w dramatyczne tony. No, a Martin i Candy, cóż mogę rzec, dla mnie to duet równie kultowy, co Jack Lemmon i Tony Curtis z Pół żartem, pół serio Billy’ego Wildera. [Michał Konopka]
Film ten ma kilka bardzo mocnych punktów. Przede wszystkim należy oddać honor odtwórcom głównych ról. Steve Martin i John Candy stworzyli jedne z najlepszych (jeśli nie najlepsze) ról w swoich karierach, choć właściwie grają tak jak zawsze – Martin kreuje postać nieco cholerycznego i ironizującego mężczyzny, a Candy wciela się w sympatycznego grubaska, raczącego resztę ludzi swoimi zabawnymi przemyśleniami. Obaj aktorzy rozumieli się na planie bardzo dobrze i efekty tego można dojrzeć podczas seansu. Później komicy zgodnie uznali Samoloty, pociągi i samochody za ich ulubiony film. [Piotr Żymełka, fragment artykułu]
21. Akademia policyjna
Seria ta cieszyła się ogromną popularnością również w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych i została przebojem wypożyczalni kaset wideo. Z całą pewnością można stwierdzić, iż wychowało się na cyklu co najmniej jedno pokolenie. Dziś żarty nikogo już nie zaszokują, ale wciąż bawią i zapewniają całkiem niezłą rozrywkę. Polecam przypomnieć sobie dawne czasy lub (jeśli ktoś nie widział jeszcze żadnego z filmów wchodzących w skład cyklu) zapoznać się z serią o przygodach absolwentów tej szacownej instytucji – Akademii Policyjnej. [Piotr Żymełka, fragment artykułu]
Prawdopodobnie był to jeden z pierwszych filmów, jakie w życiu obejrzałem i do dziś z namaszczeniem podchodzę do wszystkich siedmiu części zdobiących moją kolekcję VHS-ów. Jedynki nigdy nie udało się doścignąć i może dobrze się stało, że seria w 1994 roku udała się na spoczynek, bo we współczesnym świecie gastro-humoru skazana byłaby na porażkę albo remake równie marny, co Słoneczny patrol. [Jarosław Kowal]