NAJLEPSZE FILMY z 2021 roku, które NIE TRAFIŁY do polskich kin
Niestety nie wszystkie znakomite tytuły trafiają na ekrany kin w Polsce. Zwłaszcza w dobie pandemii zdarza się, że dystrybutorzy po uwzględnieniu kosztów promocji i wielkości potencjalnej widowni dochodzą do wniosku, że wstawienie filmu do kinowego repertuaru zwyczajnie im się nie opłaca. W innych przypadkach zaś w ogóle nie są zainteresowani wykupieniem licencji, przez co dana produkcja jest dostępna dla widzów wyłącznie w okienkowym obiegu festiwalowym. Poniższa lista zawiera właśnie wspomniane wyżej filmy, czyli te, które ominęły szeroką dystrybucję kinową, a jednocześnie są na tyle dobre, że zasługują na waszą uwagę. Ranking sporządziłem na bazie obejrzanych przez siebie utworów, które miały za granicą premierę w zeszłym roku. Pominąłem także te, które zadebiutują u nas w nadchodzących miesiącach (np. Drive My Car lub Red Rocket). Nie przedłużając – przechodzimy do listy!
10. Sexual Drive (reż. Kôta Yoshida)
Listę zamyka niepoprawna komedia z Japonii, w której reżyser i scenarzysta Kôta Yoshida łączy tematykę jedzenia z erotyką. Podobne zestawienie nie jest nowe, ponieważ afrodyzjaki często wykorzystuje się w kinie, by podkreślić rosnące napięcie pomiędzy bohaterami (pozostając w klimatach japońskich – choćby w ramen westernie Tampopo z 1985 roku), ale tutaj potrawy stają się osiami, wokół których krążą fabuły trzech nowel. Łączy je także tajemnicza postać Kurity (Tateto Serizawa), pojawiającego się w każdej z nich mężczyzny zafiksowanego na punkcie seksu. Na ekranie nie dochodzi do zbliżeń, jednak są szczegółowo (często nawet zbyt szczegółowo) opisywane przez bohatera. A wszystko to na tle przygotowań i spożywania tradycyjnych japońskich dań, takich jak nattō, mapo tofu i ramen, jakim poprzez pełne zbliżeń kadry nadaje się seksualny podtekst. Palce lizać!
9. Judasz i Czarny Mesjasz (reż. Shaka King)
Zeszłoroczny zdobywca dwóch Oscarów (za najlepszą piosenkę i najlepszą rolę drugoplanową dla Daniela Kaluuyi) nie doczekał się premiery kinowej w Polsce. Zapewne duży wpływ na to miała pandemia – w tamtym okresie kina były zamknięte, a większość z nas przebywała na co dzień w domach. Trudno się temu dziwić także przez to, że film opowiada o konflikcie w Polsce niekoniecznie znanym, żeby nie powiedzieć – całkowicie nieznanym. Jest to bowiem historia Freda Hamptona (znakomity Daniel Kaluuya), przewodniczącego Partii Czarnych Panter w Illinois, infiltrowanego, a ostatecznie zdradzonego przez pracownika FBI, Williama O’Neala (Lakeith Stanfield). Choć od początku wiadomo, dokąd to zmierza, obserwowanie zakulisowych działań obu grup fascynuje i trzyma w napięciu. Charyzmatyczny lider Panter (nie bójmy się tego powiedzieć – ten film należy do Kaluuyi) stopniowo wywiera wpływ także na postawę O’Neala, zmuszając go do konfrontacji z własnymi poglądami i samym sobą.
8. Śmierć niewinności i grzech nieistnienia (reż. George Peter Barbari)
Kameralny dramat debiutującego George’a Petera Barbariego opowiada o grupie nastolatków, którzy dziarskimi krokami zmierzają w stronę oddalonego od ich miejsca zamieszkania hotelu w jednym, określonym celu: by stracić dziewictwo z umówioną wcześniej prostytutką. Choć podczas wyprawy starają się zachować hardą postawę i na każdym kroku przepychają się słownie, w głębi duszy są podobnymi do siebie, zagubionymi chłopakami, uginającymi się pod presją oczekiwań społeczeństwa oraz własnymi problemami. W oglądaniu ich drogi nie ma wiele z przyjemności – nieudolnie przykrywana zdrożnymi uwagami ponura atmosfera udziela się także nam i szybko zaczynamy żałować bohaterów. Tym bardziej, że co jakiś czas dźwięk diegetyczny cichnie, dając szansę wypowiedzieć się kolejnym postaciom za pomocą monologów z offu opisujących nam swoją wewnętrzną sytuację i czekającą na nich przyszłość. Tragiczna ironia pozorów.
7. Lekcje języka (reż. Natalie Morales)
Chyba nie muszę mówić o tym, jak wielkie piętno pandemia odcisnęła na relacjach międzyludzkich, prawda? Powstało na ten temat wystarczająco dużo artykułów naukowych, bym mógł jedynie o temacie napomknąć. I z pewnością łatwo by to było przerobić na wzniosłą narrację, starającą się jeszcze bardziej dobić już i tak zmęczonych obecną sytuacją jej mimowolnych uczestników (ba!, taki film już przecież istnieje i nazywa się Songbird. Rozdzieleni). Tym bardziej odświeżające jest to, że Lekcje języka podchodzą do kwestii pandemii bez kija w pewnej części ciała, a co więcej – nawet o niej nie wspominają. To film pandemiczny, który choć nie boi się opowiadania o dramatach życia codziennego – poświęca się im zresztą znaczną część ładunku emocjonalnego – to przede wszystkim napełnia nas przyjemnym ciepłem, płynącym z kiełkującej pomiędzy Cariño (świetna Natalie Morales, także reżyserka i scenarzystka) a Adamem (równie świetny Mark Duplass, także scenarzysta) przyjaźni. Zbudowana z kolejnych rozmów w języku hiszpańskim historia przypomina, że więzi możemy pielęgnować także pomimo dzielących nas setek kilometrów. Zabawna i słodka rzecz.
6. Aloners (reż. Hong Seong-eun)
Naholojok (나홀로족) to koreańskie określenie na samotników, celowo izolujących się od rodziny i znajomych, ograniczających codzienne kontakty międzyludzkie do zawodowych. Do wspomnianej grupy zdecydowanie należy główna bohaterka filmu, Jina (Gong Seung-yeon), w pracy perfekcjonistka, na co dzień zaś chłodna i wycofana – żeby nie powiedzieć, po prostu nieprzyjemna – w której śmierć sąsiada wzbudza początkowo irytację z powodu hałasów związanych z wprowadzeniem się nowego lokatora. To wydarzenie, a także postawa przyszłego mieszkańca poziomu mieszkaniowego oraz koleżanki z pracy, jaka zostaje jej przydzielona do nauki, stopniowo zmuszają bohaterkę do zrewidowania swoich wyborów i celów życiowych. Kobieta zauważa, że mniej lub bardziej nieumyślnie rani innych (czasami naprawdę głęboko) milczeniem, a jej pozbawiona emocji powłoka zaczyna pękać. W pasywnym podejściu Jiny łatwo znaleźć odbicia własnych słabości, a fakt, że choć całość płynie spokojnym tempem, to nie brakuje w niej wątków, sprawia, że film utrzymuje naszą uwagę od początku do końca.