search
REKLAMA
Zestawienie

NAJGORSZE DECYZJE OBSADOWE. Zły casting boli przez cały film

Katarzyna Kebernik

23 grudnia 2018

REKLAMA

Jai Courtney jako Kyle Reese i Jason Clarke jako John Connor w Terminatorze: Genisys (reż. A. Taylor, 2015)

terminator genisys genesis jai courtney

Cały ten Terminator to po prostu pomyłka, nie tylko castingowa. Nie jest łatwo mierzyć się z legendą oryginału, ale decyzje obsadowe twórców świadczą o wyjątkowym lenistwie, braku wyczucia i pójściu po linii najmniejszego oporu. Transfer Michaela Biehna w Jaia Courtneya to nie jest dobra zmiana. Podobnie John Connor ze wszystkich swoich wcieleń wypada najsłabiej właśnie w interpretacji Jasona Clarke’a. Sporo kontrowersji budził także angaż Emilii Clarke do roli Sary Connor. Wiadomo, że nie miała najmniejszych szans przyćmić niezapomnianej Lindy Hamilton, nikt tego zresztą nie oczekiwał. Clarke poradziła sobie jednak – w moim odczuciu – przyzwoicie: choć nie tak dobrze, jak jej koleżanka z planu Gry o tron, Lena Headey, która zagrała tę samą bohaterkę w serialu Terminator: Kroniki Sary Connor.

Ashton Kutcher jako Steve Jobs (reż. J. M. Stern, 2013)

To prawda – porównując zdjęcia młodego Steve’a Jobsa z ucharakteryzowanym na niego Kutcherem, można pomylić jednego z drugim. Fizyczne podobieństwo do odgrywanej postaci to jednak zbyt mało, by stworzyć przekonującą rolę. Ashton Kutcher to jeden z tych aktorów, którym nigdy nie udało się wydostać z szufladki zatytułowanej „ciacho z niezbyt ambitnego filmu”. Pomimo prób poszerzania swojego emploi o bardziej wymagające kreacje (vide Efekt motyla) kojarzymy go przede wszystkim jako ładnego chłopaka o pustym spojrzeniu i eksa Demi Moore. Steve Jobs, założyciel Apple i jeden z liderów Doliny Krzemowej, to z kolei postać niebywale skomplikowana. Dla jednych geniusz i wizjoner, dla innych – tyran, cham, a nawet potwór. By stworzyć wiarygodną sylwetkę tak trudnej osoby, trzeba dysponować wielkim aktorskim talentem. Dość rzec, że Kutcher takowego nie posiada.

Colin Farrell jako Aleksander (reż. O. Stone, 2004)

aleksander olivier stone aleksander macedonski alexander the great

Colin to nie jest zły aktor, wręcz przeciwnie. Należy jednak do tego grona wykonawców, którzy powinni trzymać się z dala od kina kostiumowego i wszelkich produkcji historycznych. Dlaczego? Farrell to na wskroś współczesny chłopak. Niezastąpiony w rolach policjantów, wiecznych chłopców lub bad boyów; w ciuszkach sprzed kilku epok wygląda jednak niepoważnie i nieprzekonująco. Nie tylko za sprawą osławionej blond peruczki – budzącej skojarzenia raczej z fryzurą cioci niż z superprodukcją za grube miliony dolarów. Do tego dochodzi jeszcze niepewna gra aktorska czy raczej jej brak – Colin sprawia wrażenie, jakby sam nie wiedział, co ma ze sobą zrobić i po co. Potrzeba ogromnej dozy dobrej woli, by uwierzyć, że za tym smętnym, rozmemłanym facetem ktokolwiek wyruszyłby na podbój perskiego imperium. No i jeszcze ta niestarzejąca się Angelina w roli matki – zdążyła odchować syna i zobaczyć, jak zdobywa świat, a charakteryzatorzy nie znaleźli czasu, by dorobić jej zmarszczek czy chociażby siwych włosów.

Laurence Olivier jako Otello (reż. S. Burge, 1965)

othello 1965

Whitewashing w starym kinie potrafił dawać efekt niezamierzenie komiczny. Tak stało się choćby w przypadku adaptacji szekspirowskiej sztuki, w której to rolę ciemnego Maura dostał błękitnooki sir Laurence Olivier. Powinniśmy czuć, że patrzymy na ludzką tragedię, ale pomazanego czarną pastą do butów Otella nie da się oglądać bez banana na twarzy. Olivier w tej roli budzi skojarzenia raczej ze szkolnym teatrzykiem, ewentualnie z odcinkiem Świata według Kiepskich, a nie z ekranizacją nieśmiertelnego dzieła o ludzkich namiętnościach i zazdrości. Wiele innych starych filmów trudno dziś oglądać właśnie ze względu na pokraczną charakteryzację – niedostatek aktorów wywodzących się z mniejszości etnicznych (albo niechęć powierzania im ważnych ról) prowadził do kuriozalnych decyzji obsadowych. Świetnym tego przykładem jest choćby Zdobywca z 1956 roku, w którym to słynnego mongolskiego najeźdźcę, Czyngis-chana, zagrał amerykański aż do bólu John Wayne…

czyngis chan zdobywca 1956

Jakie jeszcze role moglibyście określić mianem obsadowych pomyłek? A może któraś z opisanych przeze mnie kreacji była waszym zdaniem udana? Piszcie w komentarzach.

Katarzyna Kebernik

Katarzyna Kebernik

Publikuje w "KINIE", Filmwebie, serwisie Film w Szkole i (oczywiście) na film.org.pl. Edukatorka filmowa w Zespole Edukacji Ferment Kolektiv. Lauretka II nagrody w Konkursie im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków filmowych oraz zwyciężczyni konkursu Krytyk Pisze Festiwalu Kamera Akcja.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA