NAJGŁUPSZE sceny w SONY’S SPIDER-MAN Universe (i filmach o Spider-Manie)
Niektóre produkcje z tego uniwersum z powodzeniem mogłyby w całości być przykładem jednej wielkiej najgłupszej sceny, niemniej starałem się wybrać najbardziej jaskrawe przykłady niekonsekwencji i braku logiki. Wspomniałem również o filmach stricte nienależących do Sony’s Spider-Man Universe, ale pośrednio z nim związanych. W Bonusie znalazły się dwa smaczki ze starych filmów Sama Raimiego, które wyznaczają właściwy i jednak wciąż trudno osiągalny poziom żenady dla wszystkich produkcji, które zostały nakręcone po Spider-Manie 3.
Wrażliwość Venoma na ogień, „Venom”, 2018. reż. Ruben Fleischer
Generalnie Venom jest po prostu głupim, niedopracowanym filmem, zrobionym za szybko i jakby z draftu scenariusza, a nie jego wersji dopracowanej. Odbiło się to na finałowym starciu z niejakim Riotem, który miał być mrożącym krew w żyłach antagonistą, a został kolejną wydmuszką. Venom nie miał szans go pokonać, a jednak to zrobił. Mało tego, kiedy Riot uciekał rakietą, a Venom doprowadził do jej spektakularnej eksplozji, zostało wyraźnie pokazane, że ogień jest śmiertelnym wrogiem pasożyta. Ognista fala uderzeniowa spaliła również Venoma, a już pozbawiony przyjaciela Eddie Brock topi się i jest po wszystkim. Nagle jednak okazuje się, że wypływa na powierzchnię. Dookoła świat płonie. Scena się kończy, a Venom wcześniej się z nim pożegnał, bo wiedział, że ogień go niszczy. Potem jednak widzimy jak gdyby nigdy nic Eddiego siedzącego na progu domu i rozmawiającego z Anne. Nic się nie stało, a może coś się stało, ale jak, gdzie i po co? Bezsensowna dziura albo bardzo zakamuflowane wytłumaczenie w narracji.
Amazonia, głupi Antagonista i Ben Parker, „Madame Web”, 2024, reż. S.J. Clarkson
Film będący kopalnią idiotyzmów. Jeden jest wręcz emblematyczny i wzorcowy dla całej reszty, w tym postępowania głównej bohaterki. A więc główny antagonista ma pewien motywacyjny problem. Ezekiela Simsa nawiedzają w snach trzy młode kobiety przebrane w kostiumy Spider-Woman, które ostatecznie go zabiją. Kierowany więc snami, tropi je, by zabić, zanim będą mogły zrobić mu to samo. Bardzo logiczne, ale owe kobiety nie zostały jeszcze superbohaterkami. Sims więc musi zapolować na trzy nastolatki, których nigdy nie widział w prawdziwym życiu. A teraz przykład bardziej konkretny. Zachowanie Bena Parkera sami oceńcie. Amazonia jest bardziej ambitnym pod względem głupoty przykładem. Madame Web postanawia wyjechać do Peru, żeby odkryć swoje korzenie. Jest w filmie kilka ujęć pokazujących jej status podróży, trochę jak w Indianie Jonesie, tyle że nielogicznie i mniej jasno – samolot, samochód przejeżdżający obok starego znaku – a potem Cassandra spaceruje po dżungli bez przewodnika. Po jakimś czasie podnosi fotografię, którą zrobiła jej mama, a teren, na który aktualnie patrzy, jest dokładnie taki sam, jak na zdjęciu. Kompletna bzdura.
Podrywy nastolatków, „Spider-Man: Daleko od domu”, 2019, reż. Jon Watts
Produkcja jest kopalnią idiotycznych scen rodem z tanich filmów typu teen movie. Problem w tym, że Spider-Man jest superbohaterem. W komiksach, zgadza się, był młodzikiem, ale w swoim zachowaniu nie popadał w takie absurdy. Może to kwestia samego przeniesienia idei jego młodości wespół z superbohaterstwem na ruchomy obraz i grę aktorów. Może dlatego podobna tematyka wypada inaczej stylistycznie i odnosi się wrażenie, że to wszystko jest jakieś takie tanie, maksymalnie pretensjonalne, chociażby sceny rozmów z MJ, albo traktowanie Pająka przez Nicka Fury’ego, a nawet rozkaz ściągania spodni wydany przez atrakcyjną blondynkę, gdy w tej sytuacji do pomieszczenia wszedł Brad Davis. Ciężko te sceny oglądać bez uczucia zażenowania, a może po prostu my, dorośli, już zapomnieliśmy, że właśnie tak się zachowywaliśmy, gdy próbowaliśmy w młodości wzbudzić czyjeś zainteresowanie, a nie wiedzieliśmy jeszcze, jak to się robi?
Zabawa z portalami, „Spider-Man: Bez drogi do domu”, 2021, reż. Jon Watts
Zaczyna się od rozmowy MJ i Neda. Ned oddaje się marzeniom, że chciałby zobaczyć Spider-Mana. Próbuje coś rysować w powietrzu, jakby portal, i iskrzy. MJ namawia go, żeby się bardziej postarał i Ned daje radę otworzyć portal. Przybywa Peter Parker, ale nie Tom Holland, lecz ten poprzedni: Andrew Garfield. Problem w tym, że najpierw próbuje być sztucznie zaskoczony, a potem chodzi po suficie, żeby usunąć pajęczyny. O co chodzi? To jakiś happening? Pojawienie się Tobeya Maguire’a nie polepsza sytuacji.
Latający Morbius, „Morbius”, 2022, reż. Daniel Espinosa
Ale dlaczego w metrze? I dlaczego akurat wtedy nadjechał pociąg, a Morbius musiał uciekać? Nie widać sensu w tej scenie, chociaż zamysł pewnie był taki, że dość koślawo latający Morbius nie będzie budził odpowiedniego zainteresowania i napięcia. Wprowadzono więc do sceny metro jako element zagrożenia. Problem w tym jednak, że nikt nie przemyślał, czy z tymi twórcami, za te pieniądze da się to zrobić technicznie poprawnie. Dostaliśmy więc chwiejącego się w powietrzu Morbiusa, który momentami staje się tak nieostry, że trudno na ekran patrzeć. Scena powinna być albo solidnie zremasterowana, albo usunięta.
Przyjaźń, „Venom 2: Carnage”, 2021, reż. Andy Serkis
Cletus Casady jest osobliwym antagonistą. Bardzo konsekwentnie buduje swój wizerunek kompletnego szaleńca, ale i geniusza, a widz w końcu ma szansę mu uwierzyć, aż do tej sceny. Jest ona jak przekłucie napęczniałego suspensem balonu, tylko nie ma w nim nic prócz konfetti. A więc kiedy już Venom ściska gardło Carnage’a, temu zbiera się na głębokie wyznania. Odsłania się. Celnie jeszcze przez chwilę buduje napięcie, żeby w końcu się całkiem otworzyć. Wtedy wyznaje swoją główną motywację do działania, kierującą go do popełnienia tych wszystkich zbrodni, a nawet zabicia Venoma. Cletus Casady chciał, żeby Venom się z nim przyjaźnił, Venom albo/i Eddie Brock. A Eddie odpowiedział, że nie będzie. Napięcie spadło na sam pysk.
Występy Spider-Mana, „Spider-Man: Daleko od domu”, 2019, reż. Jon Watts
Trudno wytłumaczyć, czemu miała służyć ta scena. Twórcy pewnie chcieli przedstawić jakieś tło życiowe Petera Parkera. I ogólnie pomysł był dobry. Imprezy charytatywne, działalność prospołeczna, akcje dla bezdomnych. Problem w tym, że treść tej sceny i to, co opowiadała May Parker zarówno przed zebranymi, jak i za kurtyną jest tak naiwna i wysilona, jak tylko można to sobie wyobrazić. Spider-Man jest maskotką, ale niepotrzebnie podchodzi do mikrofonu i jeszcze pogarsza sytuację, widz aż ma się ochotę schować.
Prezent dla Mysterio i to, kim on w ogóle jest, „Spider-Man: Daleko od domu”, 2019, reż. Jon Watts
Generalnie rozmowy Mysterio ze Spider-Manem wnoszą się na wyżyny pretensjonalności. Rozwala jednak głupota sceny, gdy Peter Parker wręcza Mysterio okulary AI. Potem okazuje się, że Mysterio był pracownikiem Stark Industries, by następnie zechcieć wyjść na swoje. W komiksach Marvela historia Quentina Becka wygląda bardzo spójnie. W filmie niestety jest tylko zlepkiem nieautentycznych scen i połączeń między nimi. Nie widać tej spójności między działaniami Mysterio a działaniami Becka. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to fikcja, ale w ramach fikcyjności również można zadbać o detale, które umożliwią stworzenie w miarę realistycznych możliwości, że Beck mógł w ramach świata przedstawionego w filmie udawać Mysterio i nikt się nie domyślił, że to hologramy.
Bonus 1: Taniec Spider-Mana, „Spider-Man 3”, 2007, reż. Sam Raimi
Przejdę do bonusów. Znalazł się on w tym zestawieniu ze względu nie na przynależność do Sony Uniwersum, ale na głosy widzów, którzy powszechnie uważają, że właśnie ta scena jest jedną z najgorszych w karierze Człowieka-Pająka. Osobiście tak jednak nie uważam. Sekwencja ma swoje uzasadnienie i klimat, niemniej skoro widzowie ją ocenili jako głupią i to w takiej liczbie głosów, nie mogę jej pominąć. Spider-Man w niej nie jest do końca sobą. Pewny siebie bawidamek, traktujący kobiety przedmiotowo – to może budzić sprzeciw. Zauważyć jednak należy, że Tobey Maguire jako mroczny Spider nareszcie wymyka się tej głupiej manierze niedojrzałego superbohatera, którą na szczyty pretensjonalności wyniósł Tom Holland.
Bonus 2: Spider-Man i pizza, „Spider-Man 2”, 2004, reż. Sam Raimi
Równie legendarna scena, co ta z trzeciej części. Tym razem Pajączek próbuje swoich sił jako dostawca pizzy, niestety wychodzi mu to średnio. Jak zwykle się spóźnia, bo musi uratować kilka ludzkich istnień. Właściciel daje mu jednak ostatnią szansę. Ma dostarczyć kilka pizz pod wskazany adres do dużej firmy. Jeśli się spóźni, pizzeria straci ważnego klienta. Okazuje się, że nawet dla Spider-Mana zrealizowanie tego zlecenia nie jest proste. Po drodze przecież trzeba uratować dwójkę dzieci przed rozjechaniem przez klasyczną amerykańską półciężarówkę do przeprowadzek. No i kilka minut po czasie pizza dociera do klienta. Jest już za późno. Spider-Man zostaje zwolniony. Tak na marginesie, nie wiedziałem, że kilka pizz ułożonych na sobie może być tak przewożona w intensywnym ruchu miejskich, zbierając wszystko, co dobre z rur wydechowych, a na dodatek bez żadnej izolacji termicznej.