search
REKLAMA
Ranking

NAJCIEKAWSZE TEEN MOVIES. Młodzi, piękni, szaleni

Karolina Dzieniszewska

15 listopada 2017

Filmorg - grafika zastępcza - logo portalu.
REKLAMA

Radio na fali

Szkoły życia mogą być różne, jednak taką, jaką dostaje Carl, trudno brać na poważnie; w ramach kary za palenie w szkole matka wysyła go na dryfujący po Morzu Północnym statek, gdzie jego wuj prowadzi piracką radiostację, pozostającą w kontrze go oficjalnego głosu Wielkiej Brytanii. Mimo że historia Rock Radia ma w sobie przyjemnie anarchistyczny posmak wierności faktom, to w pierwszej kolejności przede wszystkim jest muzycznym rozpasaniem pławiącym się w kolorowej, grzesznej kontrkulturze, w jej wielobarwności i wolnościowym dyskursie lat 60. Richard Curtis skompletował załogę marzeń (m.in. Philip Seymour Hoffman, Bill Nighy, Rhys Ifans, Kenneth Branagh, Tom Sturridge… i wiele by jeszcze wymieniać), która na ekranie robi z muzyki religię i praktycznie od pierwszej minuty czyni widza jej współwyznawcą.

Moja łódź podwodna

Oliver próbuje znaleźć swoje miejsce w świecie szkolnych układów, małżeńskich problemów swoich rodziców i powszechnej normalności. Przeżywa pierwszą miłość do równie nieprzeciętnej Jordany, i chociaż w tym filmie nie dzieje się nic nadzwyczajnego, Richard Ayoade unika lukrowanej naiwności. Moja łódź podwodna może wpisywać się w nieformalny nurt kina hipsterskiego, z dobrym soundtrackiem i ledwo uchwytną klimatycznością obrazu na czele, jednak przede wszystkim pozostaje nostalgiczną opowieścią o czarze młodości, kiedy chciałoby się zawojować świat, albo chociaż odnaleźć swoje hobby. Momentami Oliver pławi się we własnej egzaltacji i naiwnym Weltschmerzu, jednak jego niewinność, połączona z lekko ironicznym spojrzeniem reżysera, podsuwa myśl, iż może to nie dziwność bohaterów czyni z nich outsiderów, a wyobraźnia, i że być może o to chodzi w czasie dojrzewania – nie tylko o eksperymentalne kontakty ze światem i ludźmi, ale także o narcystyczne doświadczenie samego siebie.

Marzyciele

Być może to jeden z najbardziej rozpoznawalnych trójkątów miłosnych – czy właściwie emocjonalnych – współczesnej kinematografii, bowiem francuskie rodzeństwo oferuje nowo poznanemu amerykańskiemu studentowi dziwną grę w chwilowo wspólne życie. Symbioza, jak między nimi zachodzi, nie obejmuje tylko cielesności, ale wzajemne fascynacje zataczające kręgi wokół literatury, filmów, światopoglądów Film Bernarda Bertolucciego jest hołdem dla młodości rozumianej jako czas poświęcony na kreowanie oraz odkrywanie siebie za przez różne teksty kultury, a w bohaterach snobistyczna chęć „by wiedzieć” równa się ich ignorancji, do której mają przecież święte prawo. Reżyser nie ucieka w niewinność i naiwność, bo w jego wizji ten mistyczny czas jest przede wszystkim czasem wszelkich ekstremizmów.

Tamte dni, tamte noce…

Wydaje się, że Elio przeżywa swoje kolejne wakacje, dzieląc czas pomiędzy muzykę, czytanie książek i niewinne flirty z dziewczętami, kiedy powolny rytm wspólnego życia z rodzicami zakłóca przyjezdny Amerykanin, doktorant jego ojca. Sytuacja, która z początku ma charakter ignorowania intruza, stopniowo przekształca się w grę na pograniczu zmysłów. Właśnie zmysłowość staje się kluczem do powolnie snutej opowieści, zanurzonej w melancholijnym słońcu północnych Włoch, gdzie zdaje się, że lato trwa wiecznie. Nieprzypadkowo adaptacji powieści dokonał James Ivory, mistrz brytyjskiego romansu, jak nikt inny znający się na dwuznacznościach czy niuansach. W filmie Luki Guadagnino (twórcy m.in. Jestem miłością czy Nienasyconych) swobodne, żeby nie powiedzieć, iż czasami wręcz impertynenckie zagajenia przeplatają się z akademickimi dyskusjami, a cielesność okazuje się elektryzującą linią łączącą skrywane uczucia z pożądaniem.

korekta: Kornelia Farynowska

Avatar

Karolina Dzieniszewska

REKLAMA