NAJCIEKAWSZE EKRANIZACJE KOMIKSÓW DLA DOROSŁYCH. To nie jest Kaczor Donald

Filip Pęziński
Sin City – Miasto Grzechu
W 2005 roku Robertowi Rodriguezowi w końcu udało się przenieść na ekran kultowy, autorski komiks Franka Millera. „Udało się” nie jest tutaj przypadkowe, bo teksański reżyser, aby przekonać do swojej wizji twórcę oryginału, za własne pieniądze zekranizował krótką nowelkę, którą nie tylko przekonał Millera, ale która też otworzyła gotowy film.
Sin City – Miasto Grzechu to film niezwykle wiernie, niemal kadr po kadrze, ekranizujący pierwowzór. Dostajemy zatem pełny przemocy, nagości, czarnego humoru, zwariowanych rozwiązań, niepowtarzalnych postaci i pięknych kobiet kryminał skąpany w stylistyce noir. Charakterystyczne, czarno-białe rysunki Millera również znalazły swoje odzwierciedlenie w iście rewolucyjnej stronie wizualnej. Przepyszna rozrywka i najlepszy film Rodrigueza. Szkoda tylko, że sequel nadaje się tylko do śmietnika.
Watchmen – Strażnicy
Zack Snyder w zbiorowej świadomości zaistniał jako twórca 300, powstałej właśnie na fali Sin City, kolejnej (tym razem względnie) wiernej ekranizacji komiksu Franka Millera. Warner Bros. widocznie było zadowolone z pracy Snydera, bo dało mu zielone światło na kolejną ekranizację komiksu. Tym razem jednak dzieła o wiele większej wadze – Strażnicy Alana Moore’a często nazywani są najlepszym komiksem w historii gatunku. Dość powiedzieć, że dzieło Brytyjczyka znalazło się na liście 100 najlepszych powieści od 1923 roku wg tygodnika „Time”. To nie tylko znakomite rozliczenie z formułą superbohaterską, ale dzieło pytające o wartość życia, rozliczające się z amerykańską historią i przedstawiające przerażający portret zachodniej cywilizacji.
Powstał film dosyć wierny historii emerytowanych superbohaterów zawartej w dwunastu zeszytach oryginału, ale niestety bardzo, co oczywiste, okrojony, ze zmienionym na gorsze zakończeniem i mocno odchodzącej od komiksu stylistyce na rzecz efektownego (efekciarskiego?) widowiska. Koniec końców film jednak pozostaje wciąż tworem bardzo dobrym. Mocnym i aspirującym do arcydzieła dzięki oryginałowi, w treści, znakomicie zagranym i z przynajmniej kilkoma wizualnymi perłami.
Kick-Ass i Kingsman
Scenarzysta komiksowy Mark Miller i filmowy reżyser Matthew Vaughn wypracowali na początku tej dekady ciekawą formułę współpracy – ten pierwszy tworzy komiksy, drugi natychmiastowo je ekranizuje. W ten sposób powstały dwa stylistycznie do siebie podobne komiksy stanowiące kolejno pastisze komiksu superbohaterskiego i historii szpiegowskich – Kick-Ass i Kingsman. Tajne Służby. Oba pełne humoru, obrazoburczych rozwiązań, przekleństw, krwi i seksu.
Te lekkie, zabawne, ale też niezapadające specjalnie w pamięć komiksy Matthew Vaughn zamienia w istne perły kina postmodernistycznego. Jeszcze lepszy humor, zwariowane rozwiązania wizualne, szybki montaż, rewelacyjna obsada i sprawny melanż komedii z elementami nieco bardziej poważnymi. Oba filmy doczekały się sequeli, które są albo niedoceniane (Kick-Ass 2) lub zdecydowanie przeceniane (Kingsman: Złoty Krąg).
Deadpool
Podobne wpisy
Przypadek nieco przewrotny, bo – chociaż nie każdy o tym wie czy pamięta – początkowe przygody Deadpoola mocno różniły się od ich obecnej formy. Owszem, Wade Wilson zawsze był przegiętym, odrzucającym realizm i łamiącym czwartą ścianę komediantem, ale w jego początkach na próżno szukać treści stricte skierowanych do dorosłego widza – jak przesadna przemoc, nagość czy podwórkowy język. Postać jednak przez lata ewoluowała i koniec końców film z 2016 roku okazał się stylistycznie wierny komiksowi.
Dostaliśmy zatem zwariowaną, łamiącą wszelkie reguły komedię, w której żart goni żart, a żaden nie stara się nawet aspirować do wyszukanego. To także świetne kino akcji i brawurowy popis pasji wcielającego się w rolę tytułową Ryana Reynoldsa. W czasach, kiedy formuła kina superbohaterskiego bywa nużąca, Deadpool w piękny sposób przełamuje ją żartem o masturbacji. Sequel już w kinach. Miejmy nadzieję, że twórcy nie zwalniają tempa.