search
REKLAMA
Zestawienie

Najbardziej ZBĘDNE filmy ostatniej DEKADY. I komu to było potrzebne?

Mikołaj Lewalski

9 marca 2020

REKLAMA

S. Darko

Tak, dobrze przeczytaliście. Donnie Darko doczekał się swojego sequela. W przeciwieństwie jednak do wspomnianych wcześniej Jarheadów jest to faktyczna (i zbędna) kontynuacja pierwszej części, koncentrująca się na losach młodszej siostry Donniego. S. Darko kompletnie zatraca głębię pierwowzoru i zasługuje wyłącznie na określenie mianem niefortunnie sfilmowanego fanfika.

Ghostbusters. Pogromcy duchów (2016)

Reanimacja zakurzonej franczyzy, odcinek 420. Czy potrzebowaliśmy nowych Pogromców duchów? Nieszczególnie, magia oryginału polegała przede wszystkim na kapitalnej chemii między bezbłędnie obsadzonymi i mocno charakterystycznymi aktorami, co było efektem odpowiednich okoliczności w odpowiednim czasie. Czy potrzebowaliśmy filmu, który będzie delikatnie zmodyfikowanym remakiem pierwowzoru i zarazem polem kolejnej idiotycznej wojny płci (nie może być współpracy między obiema płciami, jeśli celujemy w women empowerment, to z mężczyzn robimy drani i idiotów)? Zdecydowanie nie. Pogromcy duchów z 2016 roku to nawet nie jest jakaś nieoglądalna szmira, to po prostu nudny i odtwórczy film, który przeszedłby bez echa, gdyby nie kontrowersje związane ze wspomnianą wojenką. Być może świeższe podejście w planowanej na ten rok odsłonie serii sprawdzi się lepiej.

Saga Zmierzch: Przed świtem: Część 1

Zapoczątkowana przez Harry’ego Pottera moda na dzielenie finałów młodzieżówek na dwie części w najgorszym wydaniu. O ile niektóre tomiska faktycznie są zbyt opasłe, by zmieścić ich historie w jednym filmie bez przesadnego okrajania czy narzucania absurdalnego tempa, o tyle w przypadku Przed świtem chodziło wyłącznie o zysk. Nieważne, że fabuły wystarczyłoby tu na nieprzesadnie dynamiczny odcinek netfliksowego serialu, a konflikt jest sztucznie i desperacko wyolbrzymiany, byleby cokolwiek się działo. To kompletne nieporozumienie; na całe szczęście nie zdecydowano się na powielenie tego manewru przy ostatniej części Greya (nie byłaby to pierwsza rzecz, którą ten erotyk dla ubogich zerżnął od błyszczących się wampirów).

Monster Trucks

Nigdy, ale to przenigdy nie zrozumiem, kto i dlaczego uznał, że nakręcenie wysokobudżetowego filmu o potworach żyjących w monster truckach to dobry pomysł. Mało tego, to miał być początek wieloczęściowej franczyzy! MTCU dla najmłodszych! Takie dyrdymały mogą się wydawać sensowne tylko po konkretnym paleniu i być może również sam film zyskuje przy odpowiedniej stymulacji. Inaczej sobie tego seansu nie wyobrażam.

Dzień niepodległości: Odrodzenie


Roland Emmerich nie po raz pierwszy pokazuje, że potrafi nakręcić absurdalnie drogie widowisko pełne świetnie zrealizowanej cyfrowej destrukcji… i uśpić swojego widza. Sequel Dnia niepodległości jest filmem w najlepszym razie bardzo spóźnionym, a w najgorszym kompletnie niepotrzebnym. Współczesne efekty specjalne osiągnęły już taki poziom (inna sprawa, że przemysł filmowy cierpi na niedostateczną ilość artystów graficznych, stąd obrzydliwe CGI w drogich widowiskach pokroju Czarnej Pantery), że pozbawione większego kontekstu kolejne demolowanie metropolii nie robi już na widzach większego wrażenia. Również wątek inwazji obcych dawno temu zdążył się przejeść i o ile nie jest przedstawiony w interesujący sposób (Na skraju jutra), to naprawdę nie ma co zabierać się za ten temat.

Bonus #2: Sequele Terminatora (być może z wyjątkiem Ocalenia)

Mam wątpliwości, czy kontynuowanie Dnia sądu w ogóle powinno mieć miejsce i czy nie lepsze byłoby zostawienie Terminatora w spokoju. Z drugiej strony postapokaliptyczna wizja wojny ze Skynetem to fascynujący pomysł, który aż prosi się o ciekawe przedstawienie na ekranie. Szkoda więc, że TRZY Z CZTERECH kolejnych sequeli są mniej lub bardziej nieudolnym remiksem dwóch pierwszych części. Zarówno Bunt maszyn, jak i Genisys i Mroczne przeznaczenie próbują bawić się elementami klasyków i każdy z nich ponosi sromotną klęskę, nawet w kwestii efektów specjalnych i scen akcji (wciąż odstających od klasyków). Jedynym powiewem świeżości w tej stęchliźnie jest Ocalenie – film mający różne problemy, ale przynajmniej próbujący czegoś innego.

REKLAMA