search
REKLAMA
Zestawienie

Najbardziej ROMANTYCZNE filmy SCIENCE FICTION

Odys Korczyński

18 lutego 2020

REKLAMA
Gattaca – szok przyszłości (1997), reż. Andrew Niccol

Zanim pojawił się Wyścig z czasem, była Gattaca. To oczywiście mocny skrót myślowy, bowiem przed Gattacą nakręcono już kilka ważnych społecznych dystopii, jednak ta produkcja Niccola uchodzi za kino science fiction wysokiej klasy. Często jest wspominana w zestawieniach i tekstach szerzej omawiających tematykę tak zwanego wartościowego artystycznie sci-fi. Nie będę tutaj rozważał, na ile są to sensowne wspominki. Gattaca podobnie jak Wyścig z czasem porusza problem uformowanego w przyszłości neonazistowskiego systemu klasyfikacji wartości ludzi na podstawie ich genomu. Na tej kanwie zbudowany jest wątek romantyczny, wyświechtany rzecz jasna jak jeansy teksańskiego farmera, lecz oprawiony w dystopijną formę z odrobiną kina sensacyjnego. Streścić go można jednym zdaniem. Główny bohater, Jerome (Ethan Hawke), pochodzący z niższej klasy genetycznej, zaczyna pałać namiętnym uczuciem do idealnej pod względem DNA Irene (Uma Thurman).

Zaklęci w czasie (2009), reż. Robert Schwentke

Film ten z powodzeniem zawsze można polecać uwielbiającym komromy kobietom, jeśli się chce je stopniowo wprowadzić w jako taki gatunek science fiction. Płonne jednak nadzieje, że kiedykolwiek się to uda, chociaż próbować zawsze można. Zaklęci w czasie również dla mężczyzn, tych zatwardziałych fanów hard sci-fi, są interesującą odskocznią od podniosłych bitew między ludźmi i obcymi. Głównym motywem filmu jest niecodzienna przypadłość Henry’ego (Eric Bana) polegająca na niekontrolowanych podróżach w czasie. W dzieciństwie cecha ta uratowała mu życie, jednak w teraźniejszości utrudnia bycie w związku z ukochaną Clare (Rachel McAdams). Ich miłość musi być naprawdę ponadczasowa, skoro nie poddaje się genetycznie uwarunkowanym podróżom w czasie Henry’ego. Metafora ciągłych przenosin w różne czasy trochę przypomina szczęśliwe życie z perspektywą przekreślającej wszystko śmierci.

Ona (2013), reż. Spike Jonze

Z perspektywy sukcesu i w ogóle powstania Jokera inaczej się ogląda Her. Joaquin Phoenix jako Joker z powodzeniem mógłby zacząć od zakochania się w sztucznej inteligencji, która nie ma ani ciała, ani żadnej metafizycznej części nazywanej duszą, duchem lub emocjami, w zależności od światopoglądu. Postępujące zauroczenie cyfrową kobietą doprowadziłoby go w końcu do całkowitego szaleństwa i znienawidzenia ludzi, bo istota sztuczna doskonalej symulowałaby zachowania oraz odpowiadała na jego potrzeby. Ona jest filmem mądrym, dalekim od fantazjowania w znanym nam dotychczas stylu science fiction. Romantyczna relacja między Theodore’em a OS (Scarlett Johansson) nie jest przedstawiona jako tandetny romans, a bardzo intymna relacja człowieka, który rozpoznaje w sztucznej inteligencji najprawdziwszą osobowość. Problem narasta dopiero wtedy, gdy zakochuje się w niej żywym, prawdziwym uczuciem. Wchodzi w stan głębokiej, miłosnej psychozy, stopniowo zapominając, że funkcjonując wśród ludzi, jest w jakimś sensie zobowiązany do bycia bardziej z nimi, a nie z maszyną…

Ostatnia miłość na Ziemi (2011), reż. David Mackenzie

Już sam tytuł zwiastuje melodramatyczność, chociaż w tym przypadku tłumaczenie na język polski ma niewiele wspólnego ze znaczeniem oryginalnej nazwy – Perfect Sense. Gdzieś w alternatywnej przyszłości miłość znów okazuje się jedynym sposobem, żeby przetrwać, tym razem epidemię antysensoryczną. To ciekawe, że kiedy ludzie zaczynają tracić zdolność posługiwania się fizycznymi zmysłami, równocześnie ich zdolność do wchodzenia w głębsze relacje romantyczne zostaje rozchwiana. Nie twierdzę, że jest już później niemożliwa, ale trudniejsza do kontrolowania i podtrzymania. Zmysłowość jest więc niemalże warunkiem sine qua non miłości tak z drugiej strony wyrywanej cielesności, a jednak nie mogącej się bez niej obejść. Ostatnia miłość na Ziemi jest niewątpliwie produkcją fantastycznonaukową bez cienia efektów specjalnych i przyznam się, że niekiedy to przeszkadza, bo nie tworzy klimatu niesamowitości i odmienności świata, gdzie panuje epidemia zmysłowej atrofii.

Między nami kosmos (2017), reż. Peter Chelsom

Ciekawa, pociągająca i iście fantastyczna jest perspektywa zaprezentowana w filmie Chelsoma – powrót do prawdziwego domu, którym nie jest planeta, na której się urodziliśmy. W pewnym sensie spora część fanów gatunku sci-fi marzy o tym, żeby odnaleźć naszych domniemanych stwórców i zobaczyć ten „prawdziwy” dom planetarny, gdzie powstała pierwotna forma naszego genomu. Bohater filmu, Gardner Elliot (Asa Butterfield), spełnia to marzenie i w poszukiwaniu ojca z Marsa przenosi się na Ziemię, planetę tak samo piękną, co brutalną. Relacje na niej panujące nie mają nic wspólnego z laboratoryjnymi teoriami, a także powodują dużo realniejszy ból, ten psychiczny również. Tylko jednak Ziemia umożliwi mu konfrontację ze swoim organizmem, z emocjami, z miłością, która jako niespełniona uniemożliwiłaby mu całe przyszłe życie. Taki jest człowiek. Nawet gdy grozi mu śmierć, prze do przodu jak bezrozumny taran. Albo się podda, albo przetrwa, jak cała nasza cywilizacja.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA