Najbardziej przerażający filmowi SERYJNI MORDERCY
Fascynację seryjnymi mordercami widać w popkulturze na każdym kroku. Wystarczy wspomnieć podcasty o tej tematyce, które u wielu zainteresowanych słuchaczy wywołują nieprzespane noce. O tym chętnie opowiadają też literatura czy plotki, zasłyszane często w większych, niebezpiecznych miastach. Jest też oczywiście kino, gdzie zabójców, często niewidzialnych w wyżej wymienionych mediach, wreszcie możemy podziwiać w pełnej krasie. Skupiam się tutaj na mordercach, którzy pojawiają się na ekranie i obejmują nad nim całkowite władanie. Z tego powodu odpada przykładowo niewidoczny Zodiak z rewelacyjnego filmu Finchera. Po przeczytaniu listy można zaobserwować, że seryjni zabójcy w ogólnej klasyfikacji dzielą się na trzy typy, czasem nakładające się na siebie. Pierwszym jest chaotyczny psychopata ekscentryk, drugim dystyngowany, metodyczny dostojnik, a trzecim enigma bez jasnej osobowości, często niema, schowana za maską.
Hans Beckert w „M – Mordercy”
Niemiecki film lat 20. i 30. bez Fritza Langa wydawałby się nieco wybrakowany. Jeden z najpłodniejszych, najciekawszych artystów epoki wszedł w erę kina dźwiękowego z tylko sobie znaną klasą. Choć twórca kojarzony jest z nurtem ekspresjonizmu, w M – mordercy wykorzystuje nowe techniki budowania niepokoju. Złoczyńca filmu Hans Beckert to przede wszystkim niepodrabialna twarz Petera Lorrego o wielkich, przerażonych oczach. Aktor niedługo później podbije hollywoodzkie kino gatunkowe. Portretuje seryjnego zabójcę spójnie powiązanego z maniakalnym społeczeństwem. Rodzi się w panice miejskiego tłoku. Porywacz wielu małych dziewczynek rozpoznawany jest, jakżeby inaczej, po dźwięku – nie zawsze go zobaczycie, ale za każdym razem usłyszycie – towarzyszy mu charakterystyczny, złowieszczy gwizd.
Tytułowy bohater w filmie „Henry – Portret seryjnego mordercy”
Michael Rooker jest znany wielu współczesnym kinomanom za sprawą roli Yondu, przyjaznej figury ojcowskiej dla Star-Lorda w cyklu Strażnicy galaktyki. Na długo zanim jeszcze na stałe zawarł współpracę z reżyserem Jamesem Gunnem, jego filmografia zawierała jeden z lekka dezorientujący, wywołujący dreszcze tytuł. Henry – Portret seryjnego mordercy, inspirując się faktyczną historią Henry’ego Lee Lucasa, poprzez surowy naturalizm ukazuje losy obrzydliwego zabójcy. Wiarygodność, ale też zatrważający spokój, skrywający coś więcej w grze aktorskiej Rookera robią nieprawdopodobne wrażenie. Ten film najzwyczajniej warto znać.
Harry Powell w „Nocy myśliwego”
Postawny, elegancki, ale i zblazowany. Psychopaci mają różne oblicza. A Harry Powell jawi się jako prawdziwa ikona stylu i wyrachowania w wyśmienitym dreszczowcu Charlesa Laughtona z 1955 roku. Robert Mitchum, znany także z podobnie napawającej grozą kreacji w pierwszej wersji Przylądku strachu, przechodzi tutaj samego siebie. Poznacie go po tatuażach na pięściach – na palcach jednej ręki litery układają się w napis: L O V E, na drugiej zaś H A T E. Nie dajcie się zwieść jego szarmancji. Jedyne, co ma dla was do zaoferowania pod spodem przydługich filozoficznych wykładów, to niepokój i czysta nikczemność.
Norman Bates w „Psychozie”
Czy można tutaj dodać coś odkrywczego? Będzie trudno, gdyż na temat wykreowanej przez Anthony’ego Perkinsa postaci napisano niezliczoną liczbę esejów i prac naukowych, łączących go m.in. z psychoanalizą Freuda. Niech za wyznacznik jakości w portrecie tegoż bohatera z filmu Hitchcocka świadczy nieobecność w dyskursie remake’u o polskim tytule Psychol. Vince Vaughn, mierzący się z legendą Normana i od czasu do czasu bywający naprawdę świetnym aktorem, tutaj poległ całkowicie i razem z reżyserem wpadł w rejony autoparodii. W doskonałym oryginale zaś morderca poprzez nieuleczalną traumę po swojej matce pogrąża się w rozdwojeniu osobowości. To z kolei prowadzi do licznych morderstw, których w mniej znanych sequelach bohater popełnia coraz więcej, stając się postacią niemal slasherową. Ślad po nim w popkulturze jest wciąż znaczny. Widać to chociażby w ostatnim dreszczowcu M. Night Shyamalana, gdzie główny złoczyńca sporo sobie zapożycza z rysu Normana Batesa właśnie.
Asami Yamazaki w „Grze wstępnej”
Ten piękny wizualnie, ale i obrazoburczy, odrażający horror mocno namieszał w momencie swojej premiery. Japoński reżyser Takashi Miike przez całą karierę próbuje swoich sił w najróżniejszych gatunkach: realizował kino kryminalne i sensacyjne, komedie, a nawet western. W Grze wstępnej z kolei postawił na brutalny dreszczowiec o charakterystycznej, zwodniczej i obdarzonej urokiem osobistym Asami Yamazaki, seryjnej morderczyni. Szok wywołuje tu zwłaszcza transgresyjna sekwencja zamykająca film, którą poznać należy samemu – jeśli ma się na to odwagę.
Skorpion w „Brudnym Harrym”
W rozhisteryzowanym, pełnym przestępstw San Francisco z filmu Brudny Harry Skorpion zdaje się elementem na miejscu. Tutaj nawet policja jest w pewnym stopniu czarnym charakterem, co reprezentuje oczywiście złowrogi Clint Eastwood w roli inspektora Callahana. W jego cieniu działa wspomniany seryjny morderca, fikcyjny, ale wzorowany na faktycznym zabójcy: Zodiaku. Tym tematem wiele lat później zajął się David Fincher. Charles „Skorpion” Davis w szalonej interpretacji mało znanego aktora Andrew Robinsona kojarzy się zarówno z chłodnym kalkulowaniem swoich akcji, jak i kompletnym chaosem. Geniusz czy pomyleniec? Niełatwo powiedzieć, ale to z pewnością doskonała przeciwwaga dla Callahana i gwarancja zszarpanych nerwów widzów w trakcie seansu.
Michael Myers w „Halloween”
Raczej unikałem slasherów na tej liście, ze względu na ich brak powagi w podejściu do tematu, częste skłanianie się do komedii i satyry, co kłóci się z byciem „najbardziej przerażającym”. Michaela Myersa należy określić jako złoty wyjątek. Ten pan nawet w gorszych, najgłupszych odsłonach cyklu Halloween budzi odpowiednią estymę. Zawsze zdaje się całkowitą enigmą. To bohater rozdarty między człowieczeństwem a byciem nadnaturalnym upiorem. Jego przeszłość zdaje się niejasna, oparta o liczne domysły. Choć są bardziej szaleni i ekspresyjni mordercy slasherowi, jak przykładowo Leatherface z Teksańskiej masakry piłą mechaniczną, to tylko Michael, z tą swoja białą maską, potrafi tak intrygować i przerażać.
Hannibal Lecter w „Milczeniu owiec”
Przedstawiam kolejnego mordercę na tej liście, który wizerunek psychola skutecznie łączy z elegancją i niepodważalną klasą. Nie może być inaczej w przypadku, gdy rolę odgrywa jeden z największych brytyjskich dżentelmenów w historii – sir Anthony Hopkins. Nikt nie może się równać z jego dykcją, jego sposobem cedzenia kolejnych wyrazów i hipnotycznym popadaniem w zagadkowe monologi. Hannibal Lecter znany jest z żywienia się ludzkim mięsem, ale z naszej perspektywy bohater pożera także coś innego: ekran. Zabierał go już wielu wybitnym aktorom, od Jodie Foster po Edwarda Nortona. Dodajmy do tego ikoniczną maskę, a także podparcie mordercy w psychologicznej złożoności i otrzymujemy mordercę doskonałego – którego kochamy oglądać na dużym ekranie, ale z pewnością nie chcielibyśmy go spotkać na żywo.
Młodzieńcy psychopaci z „Funny Games”
Biała koszulka polo, ulizane fryzury, grzeczne, młode twarze i poczciwa prośba o pożyczenie jajek. Te elementy charakteryzacji nieznajomych od czasu obejrzenia Funny Games u każdego będą jasnymi sygnałami, żeby im nie otwierać drzwi. Michael Haneke, zajmujący się tematem przemocy i sadyzmu, swój pomysł na film z gatunku home invasion zrealizował dwukrotnie. Wersja austriacka i ta w języku angielskim są bliźniaczo podobne do siebie i tak samo nasycają odbiorcę czystą grozą. Atmosfera izolacji, braku ucieczki i ohydny obraz bestialstwa ze strony młodzieńców, znęcających się nad zwyczajną rodziną – to są składniki antyspektaklu, ułożone w prowokującą grę z widzem.
Ben w „Człowiek pogryzł psa”
Na koniec nieco ekscentryczny przykład mordercy w równie ekscentrycznym filmie. Dzieło przyjmuje formę, którą można nazwać swego rodzaju mockumentem i to jeszcze na jakiś czas przed faktyczną popularnością specyficznego gatunku. Reżyserzy otwarcie celują w groteskę: swobodnie przeplatają koszmar z humorem. Benoît Poelvoorde, stojący także za kamerą, wciela się w Bena. Występuje jako zwyrodniały, paskudny morderca. Jest przy tym niezwykle charyzmatyczny i zabawny, ale nic nie traci na byciu okropnym, przerażającym psychopatą.