search
REKLAMA
Zestawienie

Najbardziej NIEDOCENIONE filmy SCIENCE FICTION ostatniej dekady

Odys Korczyński

14 kwietnia 2020

REKLAMA

Surwiwalista (2015), reż. Stephen Fingleton

Jak widać, nie trzeba wymyślnych efektów specjalnych, żeby zaprezentować zagładę naszego gatunku. Wystarczą dwie krzywe – jedna czerwona, druga niebieska. Amerykańskie kino gatunkowe z uporem maniaka nie chce się nauczyć, jak konstruować realistyczne historie o tym, co tak naprawdę mogą przeżywać ludzie po upadku cywilizacji. Bez przerwy liczy się z czyimś zdaniem, planuje zyski, dobiera grupy odbiorców itp., a twórcy Surwiwalisty patrzą trzeźwo na rzeczywistość i prezentują ją widzom naturalistycznie, nieważne, co oni na to. Są więc do bólu trudne warunki wymagające od człowieka niemoralnych decyzji, wreszcie pojawia się penis na ekranie jako normalna część ludzkiego ciała, a nawet podpaska wielorazowego użytku i aborcja drutem – samo życie, tyle że w przyszłości. Ludzkie ciało nie jest już tabu, a samo w sobie bez CGI tworzy postapokaliptyczną historię, naukowy eksperyment rozgrywany dla widza w celu sprawdzenia, czy jest on w stanie dostrzec w filmie coś więcej niż rozrywkową fikcję. Dlatego produkcja przeszła bez echa? Zapewne. Poza tym, jak pisałem na początku, nie miała „dobrej krwi”. W porównaniu więc z bohaterami Surwiwalisty postaci współczesnego science fiction przypominają śpiewających falsetami jegomości w kolorowych rajtuzach.

Kowboje i obcy (2011), reż. Jon Favreau

Zanim nastały czasy Westworld, widzowie chyba nie byli przyzwyczajeni do połączenia tematyki Dzikiego Zachodu z fantastyką naukową. Dodatkowo w produkcji zagrał Daniel Craig, już wtedy aktor wybitnie kojarzący się z rolą Agenta 007. Całość więc okazała się dość ryzykowna i być może przez to eksperymentalne połączenie gatunków nie zyskała większego zainteresowania. A wydawać by się mogło, że zawiera wszystko, co trzeba do bezkompromisowej rozrywki, a zwłaszcza świetną obsadę – Harrison Ford, Olivia Wilde, Sam Rockwell, Paul Dano. Reżyser, Jon Favreau, zaproponował pełną akcji realizację, a spece od efektów specjalnych zręcznie połączyli dwa tak odległe światy – obcych i kowbojów. Nie wystarczyło. Jest jeszcze coś, co mogło okazać się przyczyną – mimo wysokich walorów rozrywkowych, Kowboje i obcy sprawiają wrażenie filmu bez głębszej idei. Nie powiem, żeby mi akurat to przeszkadzało, jednak tzw. wielkie kino science fiction lub to mające pretensje do tego miana, zwykle buduje w świadomości widza jakąś moralną lub społeczną rolę, którą mają do spełnienia bohaterowie. Tego elementu pedagogicznego lub nawet prześmiewczego, gdy chodzi o świat pozafilmowy, w produkcji Jona Favreau próżno szukać.

Bonus
Sucker Punch (2011), reż. Zack Snyder

Film-manifest, feministyczny sprzeciw wobec zmaskulinizowanej kulturze, która przynosi światu tylko wojny, koszty finansowe i moralną dwulicowość. A więc manifest mądry, potrzebny, lecz miejscami zbyt enigmatyczny, żeby mogli go zrozumieć co bardziej odporni na wiedzę, półcienie i multikulturowość widzowie. To główny błąd Snydera, osadzającego poprzeczkę zbyt wysoko, podczas gdy nad mieszczańskimi zahamowaniami trzeba pracować niemal jak z dziećmi w przedszkolu, od nowa tłumacząc, jak jest zbudowany świat. Snyder także ryzykownie poeksperymentował z formą. Pozwolił filmowi rozgrywać się aż na trzech płaszczyznach:

  1. hiperrealistycznej, jednak wciąż racjonalnej rzeczywistości szpitala psychiatrycznego,
  2. rzeczywistej, brutalnej, której trzonem jest burdelowy klub,
  3. i tej, do której drzwi otwiera taniec Babydoll (Emily Browning).

Świat na trzeciej płaszczyźnie jest najbardziej symboliczny. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie ma nic wspólnego z fabułą. Jak każdy symbol jednak odsyła do rzeczywistości pozasymbolicznej, konkretnej (wbrew temu, w co wierzą niektórzy miłośnicy symboli). Sceny wytańczone przez Babydoll uświadamiają nam, widzom, co trzeba wytrzymać, z czego zrezygnować i w kogo się zmienić, żeby wyzwolić się płciowo, jako kobieta spod władzy męskiej kultury. Trzeba zatem:

  1. walczyć ze smokami i rycerzami jak zadomowionym w historii przez setki lat konwenansem,
  2. zabijać tysiące steampunkowych nazistów, żeby wyrazić sprzeciw wobec panującej władzy,
  3. niszczyć hordy robotów, żeby rozbić ten ideologiczny, pozbawiony refleksji nad emocjami pancerz, którym otoczona jest mizoginiczna rzeczywistość.

Sucker Punch jest neopunkową wizją sfeminizowanej anarchii. Trudną w recepcji, hermetyczną, sprawiającą niekiedy wrażenie bezsensownie sklejonych obrazów. Film to trudny, a zwłaszcza dla fanów gatunku, którzy w dużej części są młodzi i jeszcze niedoświadczeni życiowo, może nie odnieść sukcesu. Po co więc tworzyć manifesty bez interpretacyjnych kluczy? Snyder zbyt zaufał widzom.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA