SOUNDTRACKI A.D. 2017. Najciekawsza muzyka filmowa z ostatniego półrocza
Lato w pełni, pora się więc przyjrzeć – czy też raczej: przysłuchać – temu, co w kwestii muzycznej zaoferowały nam tegoroczna wiosna i zima. Trzeba przyznać, że było w czym wybierać, choć w porównaniu z poprzednimi zestawieniami (TYM, TYM i TYM) ostatnie sześć miesięcy wypada dość kiepsko pod względem jakości. Poniższe podsumowanie jest więc bardziej zbiorem pozycji najciekawszych, które w taki czy inny sposób wybijają się z tłumu i oprócz wakacyjnych wojaży będą mogły uprzyjemnić nam także nadchodzącą jesień oraz srogą zimę. W to mi graj!
Amerykańscy bogowie
Stylistyczno-gatunkowy miszmasz. Energiczne przeróbki starych hitów radośnie kontrastują z nowymi, a liczne wstawki egzotyczne bynajmniej nie toną w elektronicznym brzmieniu. Kompozytor Brian Reitzell nie boi się eksperymentów, w związku z czym niemal każdy utwór oferuje coś nowego, świeżego – a to z kolei sprawia, że nie daje się we znaki długość albumu, który sięga aż 75 minut. Mimo retro otoczki jest to na wskroś nowoczesna muzyka, oryginalna, z charakterem i nerwem. Na wakacje w sam raz – najlepiej, rzecz jasna, w Ameryce, bo tylko tam kupimy fizyczny album. Choć dostępna jest też wersja elektroniczna.
Baywatch. Słoneczny patrol
Tytuł mówi właściwie wszystko – to muzyka idealna na wakacyjne chwile radości. Oczywiście mowa o składance z piosenkami, choć istnieje też odrębna płyta z muzyką ilustracyjną autorstwa Christophera Lennertza (dostępna jedynie za granicą). Ona jednak, podobnie jak i film, pozostawia już nieco do życzenia. Zresztą songtrack – wypuszczony tylko w wersji cyfrowej – również nie ma startu do radosnej przebojowości swojego serialowego odpowiednika. Na bezrybiu jednak i rak ryba…
https://soundcloud.com/user-648664223/sean-paul-no-lie-ft-dua-lipa-baywatch-soundtrack
Carrie Pilby
Film nie zyskał zbyt wielkiej popularności ani przychylności, ale ścieżka dźwiękowa z niego jest przyjemna – tak po prostu. Zaledwie półgodzinny album to mieszanka różnorakich przebojów śpiewanych (jest i Lorde) oraz skromnej ilustracji Michaela Penna. I jedno, i drugie wchodzi w uszy jak w masło i nawet jeśli nie wbija się mocno w pamięć, to pozwala się odprężyć, zapomnieć lub zwyczajnie miło spędzić ten czas. Podobnie jak poprzednia pozycja, również i ta jest do nabycia jedynie w formie elektronicznej.
Charité
Mało znany w naszym kraju niemiecki miniserial doczekał się pozornie niezbyt powalającej, standardowej ilustracji. Muzyka duetu Martin Lingnau–Ingmar Suberkrub zwraca jednak swoją uwagę atmosferą oraz kilkoma znakomitymi, niekiedy naprawdę hipnotyzującymi tematami, z których w pamięci zostaje zwłaszcza ten najdłuższy – godny twórczości Philipa Glassa. Cyfrowa forma wydania albumu z pewnością pomoże go wyłuskać.
https://www.youtube.com/watch?v=FiTHZ3bDGg0
L’Empereur
Dokument. Pingwiny. Francuzi. To musiało skończyć się piękną muzyką – i tak jest w istocie. Dzieło Cyrille’a Auforta wpisuje się w poczet niemalże doskonałych ścieżek dźwiękowych, które niezależnie od pory roku potrafią skraść serce odbiorcy. To album, który śmiało można postawić obok wielkich poprzedników tego gatunku i raz po raz odkrywać na nowo. Także i ten tytuł znajdziemy póki co w obiegu cyfrowym, zatem jest na wyciągnięcie smartfona.