MUSIQUE, MON AMOUR. 10 francuskich kompozytorów
7. Francis Lai (1932-2018)
Urodził się w Nicei osiemdziesiąt pięć lat temu. Po przekroczeniu dwudziestu wiosen życia przeniósł się jednakże do Paryża, gdzie stał się częścią muzycznej sceny w historycznej dzielnicy Montmartre, grywając między innymi na akordeonie. Do świata X muzy wprowadził go Claude Lelouch, którego poznał w połowie lat 60. Napisał mu ilustrację do słynnych Kobiety i mężczyzny, od razu zaliczając prawdziwe wejście smoka. Film okazał się bowiem olbrzymim sukcesem międzynarodowym i przyniósł kompozytorowi nominację do Złotego Globu. Po takim sukcesie Lai po prostu musiał zostać w kinie na dłużej, choć bardzo szybko został zaszufladkowany jako spec od melodramatów i romansów. I faktycznie coś jest na rzeczy, bo nie tylko oprawił w nuty sequel wspomnianego dzieła, ale też zastąpił na kompozytorskim stołku Pierre’a Bacheleta przy Emmanuelle 2, napisał podkład pod utrzymane w podobnych klimatach Bilitis, a w końcu też, dokładnie pięć lat później, dał światu kolejny hit w postaci Love Story, za które otrzymał nie tylko Złoty Glob, ale i Oscara.
Te dwa tytuły położyły się cieniem na całej karierze maestro, choć bynajmniej jej nie definiują. Ma on wszak na swoim koncie 120 innych prac – a z tych wymienić należy na przykład adaptację Nędzników z Jean-Paulem Belmondo, Mayerling, Żyć aby Żyć (kolejne nominacje do Globów za score i piosenkę), dreszczowiec Pasażer w deszczu (soundtrack do którego doczekał się statusu złotej płyty), western komediowy Królowe Dzikiego Zachodu z Claudią Cardinale i Brigitte Bardot czy też inne produkcje Leloucha, jak kryminalne Szczęśliwego Nowego Roku oraz przygodowego Łobuza. Z czasem Lai coraz rzadziej realizował się jednak w kinie. Choć ostatnią partyturę napisał jeszcze w 2015 roku – do filmu Un plus une – to był to już tylko jego łabędzi śpiew na tym polu. Ten uznany autor nie narzeka(ł) przy tym na brak zajęć. Wielokrotnie i z powodzeniem udzielał się również w telewizji (w Wielkiej Brytanii sławą cieszyła się kiedyś jego melodia z dokumentalnej serii Panorama) oraz chętnie współpracował z artystami popularnymi, wypełniając swoje resume imponującą liczbą ponad sześciuset piosenek (!). Biorąc to wszystko pod uwagę, można pokusić się zatem o stwierdzenie, że w porównaniu z wieloma swoimi kolegami, Lai pozostaje lekko niedocenionym i mocno niewykorzystanym, acz niezaprzeczalnie wielkim talentem francuskiego kina. [Jacek Lubiński]
8. Michel Legrand (1932)
Mały wyjątek od reguły, gdyż urodzony w Paryżu syn innego uznanego muzyka i dyrygenta – Raymonda Legranda – pozostaje nadal aktywny zawodowo (a ma obecnie 86 lat!). I zarazem jest twórcą płodnym, bo od swojego debiutu w 1955 roku wysmażył ponad 200 prac dla kina i telewizji. Do tego dochodzą też liczne ilustracje teatralne (oraz jedna do gry komputerowej), oprawy do musicali i samoistne, oderwane od ruchomego obrazu kompozycje. Dość napisać, że już w wieku zaledwie 22 lat, Legrand zanotował olbrzymi sukces swoim pierwszym albumem – I Love Paris – i od tego czasu wydał dziesiątki innych płyt. Na swoim koncie ma aż trzynaście nominacji do Oscara (z czego trzy zamieniły się na statuetki), czternaście do Złotych Globów (jedna wygrana), po trzy nominacje do brytyjskiej BAFTA i rodzimych Cezarów, dwie do Emmy, a także nagrodę Grammy i Tony. O licznych kolaboracjach z wielkimi świata muzyki, nazwiska których można by długo i namiętnie wymieniać, nie wspominając. Warto napisać za to o tym, że, jak mało który kompozytor, Legrand ma za sobą także udane kroki za kamerą – w 1989 roku wyreżyserował Pięć dni czerwca.
Trudno przy tym wskazać tę jedną jedyną pracę lub chociażby kilka, które definiowałyby jednoznacznie styl artysty lub podsumowywały jakoś jego wkład dla X muzy. Jak na reprezentanta Francuskiej Nowej Fali przystało, Legrand mocno naznacza swoje dzieła jazzem – w czym pomaga mu także to, że jest znakomitym pianistą. Naleciałości tego gatunku oraz skłonność do częstych eksperymentów z brzmieniem oraz instrumentarium słyszalne są niemal w każdym soundtracku, który wyszedł spod jego ręki. Zasłynął zatem jako mocno innowacyjny twórca, a sławę przyniosły mu takie tytuły, jak Kobieta jest kobietą, Lola, Parasolki z Cherbourga czy Panienki z Rochefort. Na rynku amerykańskim uznanie zyskał natomiast przede wszystkim dzięki trzem oscarowym produkcjom, czyli oryginalnej Aferze Thomasa Crowna, do której stworzył niezapomniany przebój The Windmills of Your Mind i odebrał zań swojego pierwszego Złotego Rycerza; Lato roku 1942 i Yentl. Ciekawe, że ten ostatni film, w którym Barbra Streisand przebiera się za mężczyznę, prócz nagrody Akademii zaowocował jednocześnie nominacją do… Złotej Maliny.
Chinka, Siedem grzechów głównych, Posłaniec, Sweet November i Basen z 1968 roku, dwa lata starsza adaptacja Wichrowych wzgórz, Trzej muszkieterowie w wersji z 1973 roku i ostatnia produkcja Orsona Wellsa, F jak fałszerstwo – to kolejne znane filmy, które nad wyraz solidnie oprawił swoimi nutami. Kinomanom nie trzeba przybliżać specjalnie również produkcji pokroju Stacji arktycznej „Zebra”, Le Mans i Łowcy, gdzie ponownie zjednoczył się ze Stevem McQueenem, Atlantic City Louisa Malle’a czy Pret-a-Porter Roberta Altmana, jedynego nieoficjalnego Bonda, czyli Nigdy nie mów nigdy, a w końcu także Zakochanego Paryża. Gdzieś wśród nich znajdziemy jeszcze takie perełki jak niedoceniony romans Clinta Eastwooda Breezy, Casanovę z Richardem Chamberlainem, komedię Gliniarze i złodzieje z 1973 roku, wojenną Obronę zamku Sydneya Pollacka, Ode to Billy Joe oraz Dingo, do którego muzykę współtworzył wraz z grającym tam Milesem Davisem. A to i tak jedynie wierzchołek góry lodowej. Być może w tym wszystkim największą estymą cieszy się jednak podkład oraz piosenka do popularnego, także i u nas, serialu Było sobie życie. Legrand maczał zresztą palce przy wszystkich siedmiu odsłonach tej animowanej serii, co z pewnością zapewniło mu nieśmiertelność w oczach młodszej widowni. [Jacek Lubiński]
https://www.youtube.com/watch?v=IrBQii4P3vc
9. François de Roubaix (1939–1975)
Miłośnik jazzu i muzyczny samouk. Jego ojciec, Paul de Roubaix, był producentem i reżyserem. Realizował głównie krótkie filmy dokumentalne, a w 1964 dostał Oscara jako producent krótkometrażowego filmu aktorskiego La Rivière du hibou (1962, na podst. opowiadania Ambrose’a Bierce’a). Reżyserem był Robert Enrico, z którym François de Roubaix rozumiał się najlepiej i do jego dzieł tworzył muzykę najczęściej. Najciekawsze z tych produkcji łączą także nazwiska Lino Ventury i/lub pisarza José Giovanniego: Twardzi ludzie (1965), Łowcy przygód (1967), Człowiek w pięknym krawacie (1968), Bulwar rumu (1971). Gdy Giovanni reżyserował, zabiegał o współpracę z tym artystą i Roubaix także dla niego tworzył nastrojową oprawę muzyczną. Zyskały na tym między innymi dwa filmy z Lino Venturą: Drapieżca (Le Rapace, 1968) i Ostatni adres zamieszkania (Dernier domicile connu, 1970). Najbardziej znanym dziełem, do którego skomponował muzykę jest Samuraj (1967) Jean-Pierre’a Melville’a, choć akurat strona muzyczna rzadko jest wymieniana wśród najmocniejszych atutów.
Zadziwiająca jest jego aktywność – około 90 soundtracków w ciągu 10 lat. Tak jakby przeczuwał, że życie może zakończyć się zbyt szybko, dlatego nie ma czasu na odpoczynek. Przeczucie go nie myliło – zmarł w wieku 36 lat. Zabiła go jego druga (po muzyce) pasja – nurkowanie. Na Teneryfie zszedł do podwodnej jaskini, gdzie utonął. Wspomniany wyżej ojciec przeżył syna o 29 lat. Po młodym kompozytorze pozostała obszerna dyskografia, w której zaskakująco wiele jest dzieł wysokiej klasy. Zróżnicowany charakter jego prac wyraźnie widać dzięki różnorodności gatunkowej filmów. Kryminały z Alainem Delonem Żegnaj, przyjacielu (1968) i Jeff (1969), komedia muzyczna z Louisem de Funès Człowiek orkiestra (1970), belgijski horror wampiryczny Dzieci nocy (1971), dramat wojenny R.A.S. (1973), czarna komedia Wendeta (Les grands moyens, 1975). Okrutną ironią losu jest fakt, że takiego wybitnego twórcę wyróżniono prestiżowymi nagrodami dopiero po śmierci. Otrzymał dwa pośmiertne Cezary – jednego za muzykę do filmu o zemście Stara strzelba (1975, reż. Robert Enrico), drugiego za… realizację filmu krótkometrażowego. [Mariusz Czernic]
10. Philippe Sarde (1948)
Dzięki matce, śpiewaczce operowej, od dziecka zafascynowany był muzyką. O kierunku jego kariery zadecydowało spotkanie z reżyserem Claude’em Sautetem – Okruchy życia (1970) to początek jego długiej drogi twórczej. Tworzy do dziś, mogąc się pochwalić bardzo długą listą dokonań (ponad 200 pozycji). Okazał się twórcą bardzo elastycznym, dlatego wielu reżyserów chciało z nim pracować wielokrotnie. Oprócz Sauteta komponował więc dla Pierre’a Granier-Deferre’a (Wdowa Couderc – 1971), Marca Ferreriego (Wielkie żarcie – 1973), Bertranda Taverniera (Zegarmistrz od Świętego Pawła – 1974), Jacquesa Doillona (Worek pełen kul – 1975), André Téchiné (Barok – 1976), Yvesa Boisseta (Sędzia Fayard zwany Szeryfem – 1977), Jacquesa Rouffio (Violette & François – 1977), Georgesa Lautnera (Śmierć człowieka skorumpowanego – 1977). Ważnym dziełem jest Lancelot z jeziora (1974) Roberta Bressona, gdyż motyw muzyczny z niego został użyty w innych filmach (Szok – 1982; Na ostrzu szpady – 1997).
Przy każdym filmie szukał unikalnego podejścia, nawet gdy pracował w obrębie jednego gatunku. Zawsze starał się, by jego muzyka nie wychodziła na pierwszy plan, pozostając cichym towarzyszem obrazu, subtelnie kreując nastrój. Trzykrotnie pracował z Romanem Polańskim i często te kompozycje uważa się za najdoskonalsze w karierze kompozytora. Może jedynie muzyka z Piratów (1986) nie jest doceniana, podobnie jak sam film, ale Lokator (1976) i Tess (1979) mają bezdyskusyjnie świetne soundtracki. Zresztą za Tess kompozytor otrzymał jedyną w karierze nominację do Oscara. Miła dla ucha jest nostalgiczna melodia z poruszającego dramatu José Giovanniego Dwaj ludzie z miasta (1973). Myślę, że warto wyróżnić też Upiorną opowieść (1981) Johna Irvina, gdyż jest to bodaj jedyny horror, przy którym pracował, ale na pewno nie jedyne mroczne nuty, jakie skomponował. Bo równie ponura jest ścieżka dźwiękowa z Walki o ogień (1981) Jean-Jacquesa Annauda. Jego specjalnością były liryczne, sentymentalne brzmienia, takie jak na przykład w dramacie obyczajowym Hellé (1972) Rogera Vadima i dogłębnie poruszającym Niedźwiadku (1988) J.J. Annauda. [Mariusz Czernic]