ZWIERZĘ. Wściekły byk z Camargue [RECENZJA]
Film Emmy Benestan Animale, który na festiwalu w Cannes zamykał sekcję „Semaine de la critique” („Tydzień krytyków”), został wybrany na otwarcie Splat!FilmFest w Warszawie i Wrocławiu. Dzięki temu jest większa szansa, że zostanie zauważony. Na szczególną uwagę z pewnością zasługuje ze względu na proste, ale mimo wszystko całkiem sprytne, wykorzystanie kina gatunkowego i tematyki zwierzęcej do opowiedzenia o pokonywaniu ograniczeń narzuconych przez społeczeństwo, walce o akceptację w świecie, gdzie jasno sprecyzowane są role płci w kulturze, sporcie i relacjach międzyludzkich. Jest to także film o ambicji uwalniającej w człowieku naturę bestii, co z kolei pozwoliło autorce wprowadzić elementy cielesnego horroru w stylu klasycznej opowieści o wilkołaku, gdzie wilka zastąpiono bykiem.
Główną bohaterką jest Nejma Chokri (Oulaya Amamra), która trenuje do course camarguaise, popularnego w regionie Camargue na południu Francji sportu polegającego na biegu za bykiem w celu wyrwania mu umieszczonego na rogu trofeum – kokardki, rozetki lub innego materiału. Prowansalscy kowboje zwani gardianami hodują byki na ranczach, zapewniając im odpowiednią opiekę i przygotowując do udziału w biegu, w którym ich przeciwnikami na arenie są zawodnicy zwani raseteurs. W odróżnieniu od hiszpańskiej corridy ten sport nie jest oparty na przemocy wobec zwierząt – zawodnicy oprócz odwagi udowadniają swoją zręczność i refleks. Ogromna siła zwierzęcia, jakim jest byk, sprawia, że z tym sportem tradycyjnie mierzą się mężczyźni – jest to dla nich test sprawności i męstwa, pozwalający zyskać szacunek lokalnej społeczności.
Dla Nejmy to jednak coś więcej – pokonywanie barier narzuconych przez tradycję, przełamanie stereotypów dotyczących płci, uwolnienie w sobie ogromnej siły, tłumionej dotychczas przez społeczne oczekiwania. Męski sport pozwala bohaterce podjąć walkę z głęboko zakorzenionym szowinistycznym przekonaniem, czym kobieta powinna się zajmować. Na arenie Nejma może wreszcie przejąć kontrolę nad własnym życiem – jednak zgodnie z regułami cielesnego horroru ta metamorfoza ma swoje skutki uboczne. Jej wewnętrzna siła, jaką wyzwolił w niej ten sport, nie tylko wzmacnia jej charakter i psychikę, lecz także uwalnia prawdziwą bestię. Wkrótce pojawiają się pierwsze ofiary, rozszarpane ciała ludzkie, o które podejrzewany jest byk. Ma on bowiem odpowiednią siłę, by tego dokonać, miał też ku temu sposobność, gdyż żyje wśród ludzi w warunkach na wpół dzikich i wpół cywilizowanych. Problem w tym, że byki z Camargue nie są zabójcami i nigdy do takich zdarzeń nie dochodziło. Nejma podejrzewa, że coś tu się nie zgadza. Zauważa również u siebie zmiany na ciele, tak jakby próba zapanowania nad bykami poskutkowała przyswojeniem ich cech fizycznych.
W ostatnich latach młode kobiety podejmujące się reżyserii filmowej odniosły sukcesy za sprawą body horroru. Tych przykładów nie ma wiele, ale są one znaczące dla współczesnego kina. Przychodzą na myśl szczególnie Titane (2021) Julii Ducournau i Substancja (2024) Coralie Fargeat, co ciekawe także zrodzone w głowach Francuzek. W wielu recenzjach są one przywoływane, by podkreślić, że Zwierzę Emmy Benestan jest w pewnym sensie kontynuacją tego trendu – nurtu mającego na celu połączenie kobiecej perspektywy z mocnym horrorowym przekazem wizualnym, który trafia szczególnie do męskiego odbiorcy. A jednak ten film jest odmienny od wymienionych wyżej tytułów. Jest o wiele bardziej stonowany, utrzymany w spokojnej atmosferze i zawierający minimalną liczbę scen gore. Ten brak szaleństwa może sprawić, że historia wydaje się zbyt przewidywalna i to jest jego najpoważniejszą wadą. Ale nadrabia to innymi atutami, dzięki którym film jest bez wątpienia udanym i godnym polecenia dziełem.
Zaletą jest przede wszystkim zwrócenie uwagi świata na region Camargue oraz zakorzenione w nim obyczajowość, tradycję, kulturę sportu i szacunek do wielkich zwierząt. Belgijski operator Ruben Impens, współpracujący wcześniej między innymi z Julią Ducournau (Mięso, Titane), bardziej niż w innych filmach skupił się na portretowaniu otaczającej ludzi Natury. Jest to ściśle związane z pracą prowansalskich kowbojów z końmi i bykami, co wizualnie zbliża film w stronę westernu. Oprócz epickich ujęć przedstawiających uroki południowej Francji są tu również interesujące artystyczne kadry oparte na efektownych zbliżeniach. Na przykład obecny już w materiałach promocyjnych fragment, gdzie główna bohaterka odbija się w oku zwierzęcia.
Choć Zwierzę w reżyserii Emmy Benestan ma w sobie feministyczny sznyt, to jednak silniejsza jest w nim refleksja nad ludzką i zwierzęcą naturą bez jednoznacznego podziału na płeć. Autorka mądrze korzysta z gatunkowych wzorców charakterystycznych dla horroru, by opowiedzieć o lękach związanych z utratą kontroli nad własnym ciałem oraz przenikaniem się zwierzęcych instynktów i ludzkiej wrażliwości. Poprzez postać Nejmy (nawiasem mówiąc, przekonująco zagranej przez Oulayę Amamrę) twórczyni filmu analizuje zmagania jednostki z własnymi słabościami i dualizmem. Mierząc się z prymitywną dziką siłą, reprezentowaną przez byki z Camargue, bohaterka konfrontuje się z wewnętrznym zwierzęciem wymykającym się kontroli, niedającym się okiełznać. Nakręcone jest to na tyle sprawnie, że jest w stanie zaintrygować odbiorcę, dostarczyć mu odpowiedniej dawki emocji i refleksji. Nie za dużo jednak, na początek jubileuszowej edycji Splat!FilmFest należy bowiem przede wszystkim wprowadzić widza we właściwy klimat, nastrajając pozytywnie przed kolejnymi atrakcjami festiwalu.