search
REKLAMA
Zestawienie

Mniej znane SERIALE SCIENCE FICTION Netflixa, które warto obejrzeć

Tak mało znane, że o kilku nawet nie napisaliśmy recenzji na portalu.

Odys Korczyński

16 marca 2024

REKLAMA

Tak mało znane, że o kilku nawet nie napisaliśmy recenzji na portalu. Ich niewielki potencjał musiał więc być wyjątkowo przekonujący. Jak zawsze w tego typu zestawieniach o Netfliksie nie ma dla mnie znaczenia, czy platforma produkowała, czy może wykupiła prawa do dystrybucji. Liczą się łącznie lub z osobna liczba ocen, recenzji, aktywności forumowiczów, polecanek, zestawień, a także popkulturowych odniesień, nie gdzieś na Dalekim Wschodzie lub za oceanem na Zachodzie, lecz w naszej polskiej rzeczywistości medialnej. Rodowód wymienionych poniżej tytułów również ma znaczenie, bo przykładowo anglojęzyczna baza z USA zapewnia o wiele lepszy start w przypadku np. Darka niż ta, którą znajdziemy w Sygnale, mimo że treściowo może być między tymi produkcjami istotna różnica w jakości. Oceny i sława więc nie są do końca sprawiedliwe. Trzeba zatem pamiętać o tych mniej znanych tytułach, które są sporo warte, chociaż pewnie w ciągu kilku lat staną się zapomniane.

„Potwór z Gyeongseongu”, 2023

Uściślając, ten koreański eksperyment filmowy nie jest do końca fantastyką naukową. To mieszanka horroru, fantastyki, może nawet komedii i dramatu kręconego na sposób koreański. Sam potwór jest może nie tak straszny, jak byśmy tego od niego oczekiwali, lecz wystarczy, żeby o nim pomyśleć po seansie. Wizualnie jest tytułem pięknym. Nie znajduję innego określenia, lecz zagadką dla mnie jest, dlaczego tak niewiele osób doceniło tę estetykę. Padają zastrzeżenia co do gry aktorskiej, rytmu akcji itp. Mało kto docenia tytuł za ciekawe osadzenie refleksji społeczno-politycznych na temat relacji narodu japońskiego i koreańskiego. Bardzo polecam i sam zadaję sobie również pytanie, dlaczego nie napisałem recenzji tego serialu, gdy miał premierę w grudniu 2023.

„Alice in Borderland”, 2020

Japonia to słowo klucz, dlaczego Polscy widzowie raczej gremialnie nie ciągnęli na ten tytuł przed telewizory i komputery. Jest trochę charakterystycznej dla Japończyków dramatycznej emfazy, a z drugiej strony osobliwej slapstickowości, czego nie było w Squid Game. Nie dziwne więc, że widzowie raczej skłonni byli bardziej zaufać tej drugiej produkcji. A poza tym jest jeszcze kwestia narracji. Gry w Alice in Borderland nie były tak dobrze przemyślane i zaprojektowane. Niekiedy ich zasady były zupełnie nieprzejrzyste, co męczy podczas oglądania, gdy się nie rozumie. W Squid Game było o wiele jaśniej, grywalniej, a na dodatek autentycznie dramatyczniej w grach.

„Rozłąka”, 2020

Krytycy z FW nie palą się do recenzowania tej produkcji, a widzowie średnio ją oceniają. Zapewne dlatego, że jest jak na science fiction mocno obyczajowym tytułem. Rozłąka to 10-odcinkowy serial, który nie tyle zawrócił mi w głowie, co raczej pozytywnie zainteresował. Nie będę twierdził, że jest arcydziełem, lecz Hilary Swank zostawia bardzo przyjemne wrażenie. Serial zachwyca rozmachem, a sceny w kosmosie są przepiękne. Notabene na podobnym poziomie wykonano sceny w Sygnale, więc niemiecka produkcja nie ma czego się wstydzić. A dodatkowym plusem Rozłąki jest to, że w narrację wpleciono całkiem sporo wiedzy na temat podróży kosmicznych i codziennego życia astronautów.

„Podróżnicy”, 2016–2018

Z początku historia wydaje się wręcz nudna. Pięciu ochotników z bliżej nieokreślonej przyszłości. Wytypowani nosiciele spośród obecnie żyjących ludzi. Tajemniczy naukowiec, który równie tajemniczo nadpisuje świadomości ochotników w ciałach biorców. A potem czasami nieco nudnawa prezentacja adaptacji do nowych warunków życia, lecz jako całość wydarzenia są całkiem interesująco rozegrane. Oceny wysokie, recenzji jednak mało, więc serial pozostał w tle o wiele większych produkcji z gatunku. Sam zresztą być może podciął gałąź własnej promocji, gdyż nie postawił na postapokalipsę. Ona gdzieś tam jest, lecz w sumie nie aż tak ważna jak działania bohaterów, żeby ją zatrzymać. No i zapewne widzowie byli bardzo ciekawi, jak wygląda ta przyszłość, z której pochodzą ochotnicy czy też agenci specjalni do spraw działań w obcych przestrzeniach czasowych.

„Between”, 2015

Może trochę zbyt późno na kręcenie tego typu historii w klimacie teen drama? Akcja Between rozgrywa się w miasteczku Pretty Lake, które dopada tajemnicza choroba. Skąd my to znamy? Zaraza wykańcza wszystkich, którzy ukończyli 21. rok życia, co już nieco ogranicza grono widzów. Młodzi bohaterowie, poddani kwarantannie i pozostawieni samym sobie, muszą znaleźć sposób, aby poradzić sobie ze swoją sytuacją. Mogą uciec lub starać się przetrwać na miejscu. A wszystko to zrealizowane w klimacie nie XXI-wiecznej produkcji postapo, lecz raczej lat 90., ale w tym pozytywnym sensie. Niestety widownia nie dopisała. Nawet negatywnych recenzji jest mało, w sensie tych z opisem. Nie było emocji, więc chociażby na RT wystarczało kilka zdań, zamiast jakaś szersza analiza. Tytuł przegrany na starcie.

„Sygnał”, 2024

Niedawno o tym serialu pisałem i cieszę się, że nie uszedł mojej uwadze. Skazany jest on jednak na zapomnienie, co zresztą już widać po liczbie ocen. Kto by się zainteresował science fiction z Niemiec, w którym nie ma innych wymiarów, skoków w nadprzestrzeń ani agresywnych robotów chcących zetrzeć naszą cywilizację na proch. Jest za to mądra refleksja nad naszym światem, który tak bardzo wsłuchuje się w odgłosy kosmosu, że zupełnie ogłuchł na faktyczne znalezienie poszukiwanego i tak upragnionego sygnału od obcej cywilizacji. Obawiam się, że określenie „mniej znany” będzie w tym przypadku na wyrost, bo Sygnał będzie raczej zupełnie nieznany.

„Dziewczyna i kosmonauta”, 2023

Film zupełnie się nie przyjął, chociaż są o wiele gorsze. Mało tego, oceny w granicach 1 i 2 są dla mnie kuriozalne, bo produkcja na to nie zasługuje. Jest estetycznie krokiem do przodu w ramach polskiego SF i to w wersji serialowej. Zamiast hejtować, warto jednak gratulować i wspierać takich twórców jak Bartosz Prokopowicz, chociażby za odwagę kręcenia SF w kinematografii polskiej, która jest jeszcze wyjątkowo niefantastyczna. Nie jest to produkcja równa. Sam dałem jej 5/10, lecz gdy pojawi się kiedyś chociażby w telewizji, nie przełączę na inny program. Już kiedyś o tym pisałem, ale niech symbolem tej nierówności, ale i potencjału będzie jedna ze scen, w której widzimy konwój 5 samochodów. Jest rok 2022. Pierwsze 2 to HMMWV, potem mercedes klasy G, a potem wiekowy UAZ 452. Na końcu kolumnę zamyka klasyk z czasów PRL, czyli UAZ 469. Coś się niewątpliwie zmieniło w polskim SF, jednak zbyt dużo jeszcze staroci znajdujemy po kątach, żeby wypłynąć na światowe wody kinematografii, jak to zrobili podstarzali urzędnicy biura ubezpieczeniowego, wyrąbując sobie po trupach ścieżkę do globalnej finansjery.

„Katla”, 2021

Nie chwycił – to można powiedzieć z całą pewnością. Był jednak ciekawy, chociaż nie bez wad. Wadą była rozwlekłość. Podczas oglądania miałem takie męczące wrażenie, że coś więcej powinno się stać, lecz nic takiego się nie wydarzało. Aż w końcu kiedy się stało, nie odczułem, żeby to było wystarczająco dużo. Taki paradoks ciekawego serialu, który cały czas jedzie na widzowskim niedosycie. Odbiło się to może nie tyle na ocenach, ile na ogólnej popularności serialu. A na dodatek, kto zaufa science fiction o rodowodzie islandzkim? Baltasar Kormákur powinien jednak posiadać większy kredyt zaufania m.in. ze względu na Everest.

„Dopasowani”, 2021

Pomyślałem sobie, że przyszłość może być bardzo okrutna dla ludzi, zwłaszcza tych brzydkich, z defektami, otyłych, mniej rezolutnych itp. Selektywny dobór genetyczny będzie ich eliminował z populacji, a więc tak dobierał pary, żeby czyścić pokolenia z wszelkich osobników biologicznie niedopasowanych do zaakceptowanej linii. To jednak nie gwarantowałoby trwałych miłości, lecz coraz bardziej laboratoryjnie udoskonalaną dzietność. Być może w społeczeństwie przyszłości tak będzie wyglądał postęp i będzie uzasadniony sytuacją? Takie jednak przesunięcie tematyki science fiction w stronę gatunku obyczajowego nie zyskało sławy wśród widzów.

„Łasuch”, 2021–2024

Z tych tutaj przykładów jest to serial najbardziej doceniony i znany. Dużo reakcji w sieci, trochę recenzji, lecz nie na tyle, żeby oddać sprawiedliwość tej produkcji, która jest niesamowita. Mieszają się w niej gatunki dramatu, postapokalipsy, fantasy i science fiction, a główny bohater Gus udowadnia, że dojrzałym, lecz nie przejrzałym w dojrzałości, głównym bohaterem, może być dziecko i z zapartym tchem będzie się śledziło jego losy. Oceny od krytyków są wysokie, od widzów również, lecz sukcesu komercyjnego wciąż brak. Może kolejny sezon to zmieni, chociaż mam wątpliwości. Zwykle dzieje się to jednak podczas pierwszego setu odcinków, a potem już jest tylko odcinanie kuponów lub dogorywanie.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA